Barbara
Rose Brooker w swojej powieści podejmuje ważny temat dyskryminacji osób
starszych i chwała jej za to, jednak sposób, w jaki to robi jest daleki od
doskonałości.
Główna
bohaterka Anny, przestawia się następującymi słowy: “Jestem sześćdziesięciopięcioletnią
rozwiedzioną, niedosypiającą felietonistką bez grosza przy duszy. Ale pragnę
sławy, bogactwa i prawdziwej miłości. I mam powyżej uszu ludzi, którzy mi
powtarzają, że jestem na to za stara. Wiek nie ma nic do rzeczy, gdy chodzi o
marzenia." Prowadzony przez Anny cykl felietonów “Kronika viagry”
niespodziewanie staje się hitem, pokazując, jak ważnym tematem jest pragnienie
szczęścia niezależnie od wieku. Anny po kolei chodzi na randki, by potem bezlitośnie
obsmarowywać swoich konkurentów na łamach gazety. Zabawa jest przednia do
momentu, gdy pojawia się ten jedyny... Mężczyzna, wysyłający sprzeczne sygnały
i raniący uczucia bohaterki, zakochanej w niedostępnym i przystojnym handlarzu
brylantami.
Autorka jest osobą mocno zaangażowaną w walkę z
dyskryminacja osób starszych, między innymi będąc pomysłodawczynią pierwszego w
historii Marszu Seniorów, stanowiącego protest protestem przeciwko
dyskryminacji właśnie. Zatem motywy napędzające twórczość Brooker są, jak
najbardziej szlachetne, niestety gorzej z wykonaniem. Powieść jest infantylna,
przeładowana sztucznymi dialogami i zapełniona papierowymi postaciami,
sprawiającymi wrażenie karykatur bohaterek “Seksu w wielkim mieście”. Bardzo
stereotypowo w powieści pokazani są mężczyźni, egoistyczni i nieczuli, uganiający się za spódniczkami (przeważnie
dużo młodszych kobiet) i pragnący tylko
seksu, możliwego dzięki viagrze. Niebieska pigułka pojawia się na niemalże
każdej stroni książki stając się drugoplanową bohaterką. Walcząca ze
stereotypami dotyczącymi wieku, autorka wpada w pułapkę stereotypowego
przedstawiania kobiet i mężczyzn: te pierwsze szukają uczucia i dla niego
gotowe są znosić upokorzenia, ci drudzy myślą tylko o jednym...
Główna
bohaterka jest postacią bez wieku, egzaltowanie i infantylny sposób bycia
kwalifikują ją raczej do bycia postacią z książek dla młodzieży, jej
niekonsekwentne postępowanie doprowadzało mnie do szewskiej pasji, a sposób, w
jaki rozprawiał o sztukach plastycznych, literaturze i muzyce wywoływał pusty
śmiech. Jest to także bardzo niespójna postać: kreowana na silną i niezależną,
bez kompleksów dotyczących wieku, chwile potem zachowuje się, jak nieśmiała
szara myszka, rozpaczająca z powodu “oponki” na brzuchu.
Dodatkowym
minusem książki są rozmowy prowadzone przez Anny i jej dwie przyjaciółki,
wulgarne, miejscami niesmaczne; rozprawiające o seksie na wszelkie sposoby,
kobiety zredukowane są tylko do przemyśleń na temat viagry, dojrzałych
kochanków i prób ukrycia wieku. Opisy trzech przyjaciółek sprowadzają się do
ich wyglądu i ich poglądów na równoletnich kochanków, praca, zainteresowania,
hobby to wszystko jest na drugim planie. Próba zdobycia męża za wszelką cenę z
powieści dziewiętnastowiecznych, zmieniła się w pogoń za kochankiem i próby
jego usidlenia. Dojrzałość w wykonaniu bohaterów Brooker sprowadza się do
rozmów o liftingu i viagrze co sprawia, że jest to mało wiarygodny i w dodatku
krzywdzący obraz ludzi o których prawa autorka walczy.
Całość pozostawia czytelnika z mieszanymi
uczuciami, z jednej strony: ważna tematyka miłości, w tym także fizycznej, osób
starszych. Z drugiej niesmak wywołany sposobem, w jaki autorka temat
przedstawiła. Pisarce należy się uznanie za odwagę i bezkompromisowość z jaką
opisuje rzeczywistość, ale nic więcej...
Recenzja napisana dla portalu: dlaLejdis.pl
Czytałam ostatnio recenzje nowej książki z Bridget Jones (po którą nie planuję sięgać) i ta cała Anny mi się po prostu skojarzyła z Bridget - ze stereotypem kobiety nie będącej w związku, ale histerycznie wręcz polującej na faceta, pseudo silnej i pewnej siebie, wulgarnej (no bo taka jest wyzwolona) i wiecznie podpitej. Mam wrażenie, że niektórzy mają bardzo ubogie wyobrażenie o kobietach: jak matka - to mówi tylko o dzieciach, jak samotna - to mówi tylko o usidleniu faceta. Smutne to i nużące.
OdpowiedzUsuńI jeszcze ta okładka! Że niby 65-latka?
No właśnie, już ta okładka powinna mi dać do myślenia:)Zgadzam się w stu procentach-coraz bardziej nużące są te stereotypowe bohaterki, niezależnie od wieku:/
Usuń