niedziela, 29 grudnia 2013

Tamar- pochwała cierpliwości.


            "Rodowód Łaski. Tamar" jest pierwszą częścią sagi o pięciu kobietach wymienionych w biblijnej genealogii Jezusa Chrystusa. Autorka zamierza stworzyć kolejne opowieści, o bohaterkach o których sama pisze: "Tamar jest kobietą nadziei. Rachab- kobietą wiary. Rut- kobietą miłości. Batszeba jest kobietą, która doświadczyła bezmiaru łaski. Maria jest kobieta posłuszeństwa."  Punktem wyjścia każdej opowieści jest Biblia i historie w niej przedstawione, wokół których pisarka tworzy swoją, niezbyt odkrywczą, narrację.
            Tamar zostaje pokazana, jako kobieta nieziemskiej wręcz cierpliwości i pokory. Zmuszona przez ojca do poślubienia brutalnego i aroganckiego Hebrajczyka, początkowo się buntowała, by potem z rezygnacją przyjąć los niekochanej i bitej żony. Jej małżeństwo z Erem, synem Judy nie trwało długo, gdy okazało się, że: „(…) był w oczach Pana zły, Pan zesłał na niego śmierć." Młoda wdowa, by pozostać wierną tradycji została oddana młodszemu z synów który również okazuje sie być niegodnym jej mężem, przynajmniej w oczach Boga, który ponownie zsyła śmierć na małżonka Tamar. Nic dziwnego, że dziewczyna zostaje uznana za przeklęta i odesłana do domu ojca, by tam czekać aż najmłodszy syn Judy osiągnie wiek pozwalający mu na wzięcie sobie żony. Nietrudno odgadnąć, że nikomu nie śpieszy się do małżeństwa z przynoszącą pecha dziewczyną: ani Juda, ani jego syn zdają się po pewnym czasie nie pamiętać o danej kobiecie obietnicy.


            Skazana na dziwny stan zawieszenia i brak prawa do szacunku, dziewczyna zaciska mocno zęby i trwa cierpliwie przez kolejne lata, łudząc się, że teść dotrzyma słowa.  Rivers pokazuje bardzo wyraźnie, jak w patriarchalnym środowisku macierzyństwo i zamążpójście były jedyną drogą dla kobiety. Bez męża i dzieci stawała sie pośmiewiskiem i popychadłem, zależnym całkowicie od braci i ojca, którzy z reguły nadużywali swojej władzy. Co gorsza kobieta taka musiała być poza wszelkimi podejrzeniami, nienaganna postawa moralna była gwarantem życia: cudzołóstwo  karano bowiem śmiercią...
            Biblia jest fundamentem na którym autorka po kolei budowała własne dialogi, charakterystykę postaci, czy też rozbudowywała wydarzenia za każdym razem będąc jednak  wierną wymowie Biblii. Dlatego też nie dziwi koturnowość opisywanych bohaterów. Jest to o tyle rażące, że nasuwa się mimowolne skojarzenie z lekturą "Gołębiarek", powieścią również dotykającą podobnych tematów, a jakże inaczej, lepiej napisaną.
            Jest to lektura bardzo specyficzna i skierowana do konkretnego odbiorcy, o czym świadczy również umieszczone na końcu krótkie studium z pytaniami, mającymi na celu pomóc w refleksji i dyskusji o losach biblijnych postaci. Nie wiem, czy przybliżenie sytuacji kobiet Starożytnego Wschodu, dokonane zresztą w mało odkrywczy sposób, wystarczy, by ktoś spoza kręgu katolickiego, sięgnął po tę lekturę.

Recenzja napisana dla portalu dlaLejdis.pl

niedziela, 8 grudnia 2013

Żona inkwizytora.



Rok 1481 zapisał się w historii, jako moment powołania przez Izabelę Kastylijską inkwizycji, prawdziwej machiny terroru stworzonej w celu wyszukiwania, nawracania i karania heretyków. Powstanie tego systemu sądowo- śledczego w krótki czasie spowodowało, że w Hiszpanii zapłonęły stosy…
Kalogridis główną bohaterką swojej powieści uczyniła Marisol Garcię, córkę zamożnego chrześcijanina don Diega i konwertytki Magdaleny. Tutaj konieczna jest uwaga, że Hiszpania XV wieku była miejscem, gdzie początkowo koegzystowali względnie spokojnie chrześcijanie z dziada pradziada i konwertyci- ludzie, którzy zmienili swoje wyznanie na katolickie, sam król Ferdynand był konwertytą, co dowodzi powszechności zjawiska we wszystkich stanach społecznych. Sytuacja uległa dramatycznej zmianie, gdy przyjęto dekret na mocy którego wszelkie donosy i oskarżenia, także anonimowe, nabrały mocy niepodważalnego dowodu dla sądów zajmujących się kwestią religii. Nietrudno było przewidzieć katastrofalne skutki, jakie przyniosło uprawomocnienie tego zarządzenia: oskarżenia zaczęły sypać się jak z rękawa, drobne niesnaski z sąsiadem potrafiły zakończyć się oskarżeniem o herezję, konfiskatą majątku, a nawet śmiercią.
Życie beztroskiej jedynaczki, jaką jest Marisol, zmienia się dramatycznie pod wpływem zwiększających się wpływów inkwizycji, która z instytucji podległej parze królewskiej zmienia się w coś znacznie potężniejszego. Oskarżenie matki o herezję przewraca do góry nogami świat dziewczyny-w tym momencie jedynym ratunkiem dla całej rodziny wydaje się korzystne małżeństwo i tak zakochana w innym,  Marisol zostaje żoną prokuratora inkwizycji. Gabriel Hojeda, to człowiek równie wpływowy jak okrutny, którego postępowanie szybko powoduje, że jedynym uczuciem jakie jest w stanie żywić do niego małżonka, jest narastający wstręt i nienawiść. Co gorsza, wkrótce okazuje się, że bycie tytułową żoną inkwizytora nie gwarantuje bezpieczeństwa ani Marisol, ani jej ojcu i młodziutka dziewczyna wkrótce zmuszona zostanie do podejmowania dramatycznych decyzji.


Szkoda trochę zmarnowanego potencjału, jaki kryje w sobie tematyka-uproszczenia fabularne i przesadny sentymentalizm kierują powieść Kalogridis raczej w kierunku zwykłego romansu historycznego. Wątek ukochanego z młodości, który nagle pojawia się ponownie w życiu bohaterki osłabia nieco wymowę całej powieści, niepotrzebnie dodając dramatyzmu i tak skomplikowanym losom dziewczyny skazanej na życie w ciągłym strachu. Wydaje się, że autorce zabrakło odwagi, by pozbawić opowieść niepotrzebnych ozdóbek  i wątków, tak charakterystycznych dla romansów. Historia dziewczyny o „złym” pochodzeniu mogłaby poruszać o wiele bardziej, gdyby ograniczyć melodramatyczne wtręty i zostawić tylko zmagania kobiety z piekłem pochłaniającym jej dotychczasowy świat. Trudno także nie zauważyć, że tworząc bohaterów autorka zdecydowała się na dosyć jednowymiarowe konstrukcje: nie ma tutaj bohaterów złożonych i wielowymiarowych, mamy jedynie do czynienia z figurami stereotypowych złych i dobrych postaci, pozbawionych większej głębi psychologicznej.
Złożone losy Hiszpanii rozdartej wewnętrznymi konfliktami i zdanej na łaskę potężniejącej inkwizycji zostały dobrze oddane, choć momentami nie można oprzeć się wrażeniu, że trudna tematyka trochę przerosła autorkę. Nie obyło się bez schematycznych rozwiązań i uproszczeń, które obniżają poziom całości i niestety zabrakło kilku czynników sprawiających, że  całość byłaby czymś więcej, niż jednorazowa lektura do której się już nie wraca.


Recenzja napisana dla portalu dlaLejdis.pl

piątek, 6 grudnia 2013

Nareszcie!


Jedna z najbardziej wyczekiwanych książek ostatnich lat nareszcie się ukazała. Co więcej, wierni czytelnicy amerykańskiego pisarza nareszcie mogli się spotkać z jedyną prawdziwą miłością swojego ulubionego bohatera. Tak, tak- tajemnicza Sabetha pojawia się na scenie i nie schodzi z niej do ostatnich stron powieści.
Blisko sześć lat czekaliśmy, by dowiedzieć się, jak autor rozwiąże wątek otrucia głównego bohatera- drugi tom zakończył się właśnie takim dramatycznym motywem. I oto jesteśmy ponownie w mrocznym uniwersum Lyncha, który już na samym początku książki na drodze Niecnych Dżentelmenów stawia więzimagów. Tym razem potężni wrogowie oferują bohaterom pomoc: w zamian za udział w politycznej grze Locke zostaje wyleczony, ponadto za wykonanie misji czeka spora gratyfikacja. Ustawienie wyborów w mieście więzimagów mogłoby wydawać się łatwym zadaniem, do momenty, gdy nasi ulubieńcy nie stają przed pewnym nieciekawym faktem: ich główny przeciwnik, to Sabetha, jedyna dama wśród Niecnych Dżentelmenów…
Akcja „Republiki…” zostaje przepleciona retrospektywami z których dowiadujemy się już bardzo dokładnie, jak rodziła się miłość między dwójką niechcianych przez nikogo dzieciaków, powtórnie przyjrzymy się szkoleniu, któremu Łańcuch poddawał wybrany przez siebie narybek, a także przeczytamy o pierwszej samodzielnej misji młodocianych złodziei. Oba wątki ciągnięte naprzemiennie koncentrują się przede wszystkim na emocjach głównych postaci, więc naturalna koleją rzeczy tym razem knucie i spiskowanie schodzi na drugi plan. Wielbiciele niecnych zagrań i ciosów poniżej pasa nie muszą się jednak martwić: kampania wyborcza prowadzona w Karthainie jest pełna diabelskich sztuczek i podłych zagrań, ale tym razem nie one są najważniejsze. Nie ma już wielopiętrowych intryg, skrywających drugie, trzecie i czwarte dno; Locke zdecydowanie przechodzi do defensywy porażony obecnością ukochanej Sabethy.
Wątek romantyczny zdecydowanie dominuje, jest to jednak historia uczucia na miarę uniwersum Lyncha; pełna burzliwych emocji, gniewu i wzajemnego ranienia się. Od szczeniackiego zauroczenia poprzez burzę hormonów dojrzewających nastolatków aż do dojrzałego uczucia, zakończonego gniewnym rozstaniem dwojga kochanków. Na szczęście pisarz potrafi wyważyć akcenty melodramatyczne i nie pozwala im zdominować, tragiczna miłość Lamory i Sabethy jest uczuciem świetnie opisanym, bez popadania w przesadny sentymentalizm i tkliwość. Wyczekiwana przez czytelników rudowłosa złodziejka okazała się pełnoprawną partnerką dla genialnego Locke’a. Zabójczo inteligentna, dowcipna i przebiegła jest wspaniałym uzupełnieniem Jeana i Lamory. Sceny  z jej udziałem, to fajerwerki kąśliwych uwag, ciętych ripost i dialogów pełnych humoru.
Polityczne machlojki stanowią zatem tło dla historii skomplikowanego uczucia, ale emocjonujący finał zapowiada dramatyczną zmianę tonacji kolejnego tomu. Lynch ponownie pokazał, że jego domeną są lekkie pióro, barwne metafory, soczysty język i tworzenie postaci pełnych życia, z miejsca kradnących serca czytelników.

czwartek, 5 grudnia 2013

Ruszamy z konkursem!

Wielki Konkurs Mikołajkowy Śląskich Blogerów Książkowych i Księgarni "Victoria" Zabrze będzie polegał na tym, aby odnaleźć w JUTRZEJSZYCH wpisach, na blogach ŚBK słowa - klucze, które ułożą się w hasło konkursowe. Hasło to i odpowiedź na pytanie: ile blogów wzięło udział w zabawie, trzeba będzie wysłać na podany adres mailowy Księgarni - victoria@ksiaznica.pl

Nie powiemy Wam, ilu blogerów będzie w zabawę zaangażowanych i jakich słów trzeba szukać, nie martwcie się jednak, słowo - klucz będzie bardzo wyraźnie zaznaczone i łatwe do znalezienia. Idąc po śladach, klikając na odpowiednie słowa, będziecie przechodzić od bloga do bloga, aż w końcu traficie na fp "Victorii" na FB. To będzie dla Was sygnał, że ułożyliście całe hasło.

Następnym krokiem będzie wysłanie hasła i podanie liczby Śląskich Blogerów, którzy wzięli udział w zabawie, na adres mailowy Księgarni "Victoria", podany powyżej.

Dla ułatwienia konkursu, proponujemy zacząć poszukiwania na blogu Isadory. Potem powinno pójść Wam, jak z płatka.




Regulamin

1. Wielki Konkurs Mikołajkowy organizowany jest przez grupę ŚBK oraz Księgarnię "Victoria" Zabrze
2. Sponsorem nagród jest Księgarnia "Victoria"
3. Nagrodami w konkursie są 4 pakiety książek, złożone z 3 egzemplarzy każda (tematyka kobieca, męska i dziecięca)
4.Konkurs trwa od 06.12.13 do 15.12.13 r.
5. Wyniki zostaną ogłoszone dnia następnego, czyli 16.12.13 r.
6. Odpowiedzi na zadania konkursowe proszę wysyłać na adres: victoria@ksiaznica.pl
7. O wygranej w konkursie decyduje kolejność zgłoszeń. Wygrywa SZÓSTA (6), TRZYNASTA (13), SIEDEMNASTA (17) i szósta od KOŃCA osoba.
8. Pod uwagę brane będą tylko prawidłowe odpowiedzi wysłane drogą mailową, sygnowane własnym imieniem i nazwiskiem
9. Nagrodę będzie można odebrać osobiście w Księgarni Victoria (Galeria Zabrze, ul. Wolności 273-275, 41-800 Zabrze) bądź zostanie ona przesłana na adres podany przez zwycięzcę. W przypadku nieodebrania nagrody organizatorzy konkursu mogą wyłonić innego zwycięzcę lub przeznaczyć nagrodę na inne cele.
10. Biorąc udział w konkursie, zgadzają się Państwo na przetwarzanie podanych przez siebie danych osobowych przez organizatora Grupę ŚBK oraz Księgarnię Victoria, zgodnie z Ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 29 sierpnia 1997 r (Dz. U. nr 133 poz. 883) - które zostaną wykorzystane jednorazowo.
11. Wysyłka tylko na terenie Polski

Zadanie konkursowe:

Ze słów - kluczy, podanych na blogach ŚBK ułóż hasło konkursowe
Podaj liczbę blogów, które wzięły udział w Wielkim Mikołajkowym Konkursie

środa, 4 grudnia 2013

Na szkarłatnych morzach


            Entuzjastycznie przyjęte „Kłamstwa Locke’a Lamory” były jednym  z głośniejszych debiutów ostatnich lat, sprawiając, że wielu czytelników z niepokojem oczekiwało na kolejna część przygód Niecnych Dżentelmenów, trzymając kciuki by Scott Lynch nie padł ofiarą „przekleństwa drugiego tomu”.
            „Na szkarłatnych morzach” rozpoczyna się dwa lata po smutnych wydarzeniach z tomu pierwszego, wydarzeniach, które sprawiły, że Locke i Jean musieli opuścić swoje rodzinne strony i spróbować ułożyć sobie życie z dala od mafijnej Camorry. Kolejny wielki przekręt to majstersztyk, nad którym dwóch złodziei pracowało w pocie czoła przez dwa lata: obrobienie Wieży Grzechu w Tal Verarr, budynku uznawanego powszechnie za najlepiej zabezpieczone miejsce na świecie, w dużej mierze dzięki drastycznym karom jakie grożą za jakiekolwiek niecne zakusy w jego kierunku. Czymże jednak jest perspektywa zrzucenia z siódmego piętra dla ludzi, którzy nie wahali się okaleczyć więzimaga? Snucie misternej intrygi przerywa pojawienie się kolejnego gracza w tej śmiertelnie groźnej grze. Człowieka , który sprawia, że dwa szczury lądowe udają świetnych marynarzy. Przekonani perfidnym szantażem Locke i Jean pakują się w wielopiętrowe tarapaty, zmuszające ich do iście cyrkowych wyczynów: obaj muszą sprawić, że dwaj odwieczni wrogowie uwierzą w ich lojalność, a przy tym doprowadzić do końca swój plan kradzieży.


            Wielu autorów, po osiągnięciu tak dużego sukcesu swoim debiutanckim dziełem, nie zdecydowałoby się na dramatyczne zmiany w świecie przedstawionym, porzucenie dobrze funkcjonujących dekoracji  na rzecz kreowania zupełnie nowych i zmianę funkcjonowania postaci. Lynch podjął takie ryzyko i moim zdaniem opłaciło się: przeniesienie dużej części fabuły na morze i postawienie bohaterów w pozycji żółtodziobów, nadało postaciom zupełnie inny wymiar. Pomimo swoich niezwykłych zdolności bohaterowie są prawdziwymi amatorami na morzu i Lynch nie boi się tego pokazać, Dżentelmeni może i tracą w ten sposób nieco godności osobistej, ale zyskują jako postacie literackie. Zależni od innych, nieco zagubieni i nadrabiający bezczelnością, stają się jeszcze sympatyczniejsi.
            Dodatkowym plusem jest także pogłębienie postaci Jeana, który staje się pełnoprawnym partnerem swojego genialnego przyjaciela, wychodząc z jego dotychczasowego cienia. To właśnie  Jeanowi przypadł w tym tomie piękny wątek miłosny, wprowadzający dodatkowe zawirowania w skomplikowane relacje między osieroconymi Niecnymi Dżentelmenami.
            Lynch po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć porządną literaturę rozrywkową, wciągającą i atrakcyjną, ale przy tym nie obrażającą inteligencji czytelnika. Autor stworzył kolejną powieść osadzoną w ciekawie skonstruowanym świecie, wypełnił ją zajmującą akcją i pełnokrwistymi bohaterami, nie szczędząc humorystycznych dialogów i skrzących się dowcipem wypowiedzi.