piątek, 19 czerwca 2015

"Każde z nas ma swoje własne, drażliwe tematy”.




„Istnieją rzeczy, które czekają  na nas cierpliwie w mrocznych zakamarkach życia (…) Potwory w naszych szafach i umysłach zawsze czają się w mroku. (…)”.

Drażliwe tematy… mogą nas zranić, zdenerwować, nawet przerazić; to wszystko, co sprawia, że, czujemy dyskomfort wraz z każdą kolejną stroną, przekraczając granice w ramach których czujemy się bezpiecznie, jako czytelnik. Gaiman wychodzi z założenia, że literatura jest doświadczenie intymnym, każdy z nas przeżywa ją odmiennie, ale ma być także czym, co uczy. Książki mają otwierać oczy, nawet jeżeli robią to w sposób brutalny, raniąc czytelnika. Takie są właśnie z założenia „Drażliwe tematy”.
Gaiman już wielokrotnie udowodnił, że jest pisarzem wszechstronnym i żaden gatunek literacki nie jest mu obcy, w każdym znajdując ujście dla swojego talentu. Jednak , jak sam przyznaje, ukochanym  kształtem są dla niego  opowiadania. Najczystsza
 i najbardziej doskonała forma, dająca ogromne pole do popisu, wolność eksperymentowania  oraz zabawy.
„Drażliwe tematy” składają się z najprzeróżniejszych opowiadań, niektóre z nich powstały na zamówienie, inne są rozwinięciem ciekawych pomysłów Gaimana:  „Kalendarz opowieści” powstał wspólnie z internautami, na podstawie nadsyłanych przez nich twittów. Historie długie, a także te zaledwie kilkuzdaniowe, wiersze, a nawet historia opowiedziana w formie kwestionariusza- angielski pisarz bawi się słowem z entuzjazmem, którym zaraża czytelnika. Część z opowiadań, to hołd złożony mistrzom, ukochanym pisarzom i nauczycielom fachu; część bazuje na doświadczeniach z życia Gaimana, jak to o wymyślonej dziewczynie. Wszystko da się przekuć w literaturę.
W brutalny i mroczny świat opowiadań wkraczamy na własną odpowiedzialność, o czym zostajemy lojalnie uprzedzeni: „W książce tej, podobnie jak w życiu są sprawy, które mogą was poruszyć lub zranić. Jest tu śmierć i ból, są łzy i dyskomfort, najróżniejsza przemoc, okrucieństwo,  nawet dręczenie. Mam jednak nadzieje, że czasami jest też dobroć (…)”
Wszechstronność Anglika, to nie jedyna zaleta tego zbioru. Ogromne poczucie humoru, umiejętność budowania nastroju, reinterpretowania mitów i legend, przekuwania codzienności w dramatyczne historie, sięganie do popkultury, a także do tradycji literackich… wymieniać można by jeszcze długo. 
 Gaiman ma tę wspaniałą cechę, jaką jest radość z pisania, traktowania swojej twórczości, jako pracy, ale pracy z której czerpie się ogromną przyjemność jaka zawsze udziela się czytelnikowi, nawet temu, którego trzeba przestraszyć, poruszyć, zranić. 

niedziela, 14 czerwca 2015

Świnia- nauczyciel zen.



Świnia w roli nauczyciela życia? Wszystko jest możliwe, kiedy przygarnie się prosiaka, wyrastającego na niezwykle spokojne zwierzę, uczące wszystkich dookoła pielęgnowania więzi międzyludzkich oraz samoakceptacji. 
            Sy Montgomery jest amerykańską przyrodniczką oraz cenionym badaczem dzikich zwierząt, a także autorką wielu książek dla dzieci i dorosłych. „Dobra świnka…” , to jej opowieść o czternastu  wspaniałych latach spędzonych u boku Christophera Hogwooda, ponad trzystukilogramowego świniaka-zen.
            Główny bohater książki przybył do domy Sy, jako cherlawe prosię, mieszczące się w pudełku po butach.  Szalone gospodarstwo wegetarianki i jej żydowskiego męża, okazało się  idealnym miejsce do wychowywania każdej świnki, pełnym przygarniętych zwierząt, spokojnie dożywających starości.
            Strona po stronie rewidowane są wszystkie nasze poglądy i stereotypowe wyobrażenia na temat istot, które najczęściej widujemy na naszych talerzach. Autorka przytacza badania, materiały, a nawet sięga do różnorodnych dzieł sztuki, by pokazać nam, jak inteligentne i wyjątkowe są świnie. Ich siła, spryt i inteligencja demonstrowane są nam na wielu przykładach, także samego Christophera: delikatne obchodzenie się z dziećmi, umiejętność rozpoznawania przyjaciół po głosie, czy zapachu; traktowanie wszystkich dookoła, jako potencjalnych  miłośników swojego gatunku, wspaniała pamięć oraz bezwarunkowa miłość do swoich właścicieli.
            Poczucie akceptacji świata, dawanie czystej przyjemności obcowania ze szczęśliwą istotą, zacieśnienie więzi z sąsiadami…  Sy wymienia wiele darów, jakie otrzymała przez te wszystkie lata : „Ta ogromna , kochana świnia, która uszczęśliwiła tylu ludzi, była dowodem na to, że niezależnie od tego, co się dostanie od losu czy natury, kiedy się kocha, wszystko jest możliwe”.  
            W całej opowieści dominuje lekko egzaltowany ton, na szczęście wszystkie banały i „złote myśli” równoważy solidna dawka humoru. Autorka potrafi sympatycznie i ze swadą opowiadać o wielkiej miłości swojego życia; w sposób, który powoduje, że traktowanie ogromnej świni, jako członka rodziny, zaczynamy traktować, jako coś oczywistego.
            Ekscentryczny pomysł szybko przerodził się w wspaniałą przygodę i doświadczenie, które wzbogaciło nie tylko Sy i jej męża, ale także wszystkich, którzy tak garneli się do Christophera, by choć chwilkę pobyć z bezgranicznie szczęśliwym zwierzakiem.

Recenzja dla portalu :dlaLejdis.pl

czwartek, 11 czerwca 2015

50 lat pracy księgarza




Jednym z moich czytelniczych skrzywień jest fakt, że nie potrafię oprzeć się żadnej książce z księgarnią w tle. Nieważne, czy to romans, kryminał, najważniejsze jest, że akcja toczy się choćby w minimalnym stopniu w księgarni. 

Nietrudno wiec zgadnąć, że gdy tylko pojawiła się okazja, by zajrzeć do wspomnień księgarza z prawdziwego zdarzenia, wykorzystałam ją. Tadeusz Mączyński przepracował w zawodzie 50 lat, "Moje życie z książką" jest cieniutkim, bo zaledwie 120 stronicowym,  zapisem doświadczeń i drogi od małego chłopca po doświadczonego księgarza.

Poznawanie realiów pracy księgarzy z początków XX wieku, to wspaniałe doświadczenie, wiążące się z częstym wykrzykiwaniem przeze mnie: "Nic się nie zmieniło, no nic!"

Mordęga sezonów podręcznikowych, próba sprzedaży książek w miastach, gdzie młodzież czyta tylko lektury, a "elita intelektualna" nie czyta nic, kiepsko opłacane posady, walka z nieuczciwa konkurencją, zarobki niewspółmierne do przynoszonych firmie, posiłkowanie się sprzedażą asortymentu, który z książkami nie ma nic wspólnego, polityka firm wydawniczych sprzyjająca dużym sieciom i niszcząca małych księgarzy-to wszystko nie współczesny obraz rynku książki, tylko wspomnienia z początków XX wieku...

Każda strona, to nie tylko opis ciężkich zmagań z szerzeniem miłości do literatury, ale także duma z wykonywanego zawodu, do którego przyuczano się latami.

Na koniec nie mogłam oprzeć się cytatowi: 

"Księgarz tym różni się od sprzedawcy, że sama sprzedaż nie jest treścią jego pracy i działalności. Księgarz musi być inteligentnym, oczytanym i wszechstronnie przygotowanym pracownikiem". No ba! :)