piątek, 7 grudnia 2012

Zima w Siedlisku

Zarówno książka „Siedlisko”, jak i serial na niej oparty podbiły serca Polaków, nie dziwi więc fakt, że Janusz Majewski zdecydował się kontynuować opowieść o losach Marianny i Krzysztofa, małżeństwa w średnim wieku, które osiadło w tytułowym Siedlisku na Mazurach. „Zima w Siedlisku” jest dosyć przewrotną kontynuacją, gdyż już na samym początku w wypadku samochodowym ginie Krzysztof, czytelnik zaś zostaje skonfrontowany z żałobą Marianny. Jak podaje wydawca, na treść książki ogromny wpływ miała śmierć żony Majewskiego, wybitnej fotografki Zofii Nasierowskiej- „(…) to rachunek z utraty wystawiony przez jej męża.” Pisana z perspektywy kobiety opowieść o zmaganiach z smutkiem, żałobą, pustym miejscem w sercu i życiem w pojedynkę, jest próbą przepracowania własnej tragedii. Tym bardziej zdumiewa fakt, że autor „Małej matury” stworzył tym razem książkę miejscami rażąco niesmaczną. Cykl pór roku, następujących za sobą kontrastuje z kolejnymi etapami żałoby Marianny, która decyduje się zostać na Mazurach i prowadzić nadal pensjonat, założony niegdyś z mężem. Otoczona przez pamiątki po nim ciągle wspomina swoje życie z Krzysztofem, również te najintymniejsze z nim chwile. I tutaj następuje pierwszy zgrzyt, kiedy Majewski każe swojej bohaterce żałować, że nie pozwoliła małżonkowi na trójkącik lub skok w bok…
Zastanawianie się nad szczęściem Krzysztofa wynikającym z skoku w bok, to jedno; straszne są także monologi, które autor wkłada w usta swoim bohaterom, jak choćby ten o poprawności politycznej i zakazie używania słowa „Murzyn”- „(…) u nas zdarzały się jakieś pojedyncze incydenty, a wymyślone przez ulicę mają być może trochę obraźliwy czy pogardliwy wydźwięk, ale są bardzo łagodne, a ponadto w pewnym sensie dowcipne, inteligentne: asfalt czy tunel…” Równie niepokojące są przedstawienia Ukrainek, które przewijają się przez kolejne strony książki, pokazane, jako osoby prymitywne i nastawione tylko na zaspokajanie swoich żądz. Nasuwa się refleksja, że niektóre motywy są przez autora drążone wręcz obsesyjnie. Negatywne odczucia budzi także język, jakim autor się posługuje, określenia „młoda dupka” w kontekście pracownicy apteki i pobłażliwa reakcja Marianny na powyższe, to tylko jeden z wielu przykładów deprecjonowania kobiet w powieści. Trudno oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z szowinistyczną mentalnością, z której chyba sam autor nie zdaje sobie sprawy, postacią takiego starszego wujka, którego unika się na imprezach rodzinnych, bo zawsze będzie próbował podszczypnąć, czy też powie jakiś niesmaczny żarcik… W wielu recenzjach „Zimy…” pojawia się stwierdzenie, że jest to książka ciepła i humorystyczna. Czy naprawdę chcemy śmiać się z opisywania chłopów mazurskich, jako brudnych i niedouczonych, z fantazji erotycznych na temat gwałtu, czy żartów na temat czarnoskórych kochanków? Można pisać o utracie bliskiej osoby w zupełnie inny sposób, jak pokazał „Smutek” Lewisa czy też „Opowieść wdowy” Oates. Szczególnie ta druga książka ukazuje znaczne niedostatki powieści Majewskiego. Amerykańska pisarka stworzyła poruszający opis życia po śmierci męża, nie wahając się opisywać najintymniejszych szczegółów, jednak czyniąc to w sposób delikatny i pełen szacunku do zmarłego. Tego dobrego smaku zabrakło w najnowszej książce Majewskiego.