piątek, 29 listopada 2013

Razumowski wraca.


Dramatycznie zakończone „Demony Leningradu” pozostawiły czytelników w niepewności, co do losów majora Razumowskiego. Kolejna odsłona przygód agenta specjalnego pokazuje, jednak że nie ma tarapatów z którymi prawdziwy żołnierz by sobie nie poradził: osaczony przez Niemców, pozostawiony na pewną śmierć, major budzi się w szpitalu, gdzie trafił po udanej zbrojnej interwencji pobratymców.  
Po krótkiej, aczkolwiek intensywnej rekonwalescencji major wpada znów po uszy. Dostrzeżony przez samego Stalina „obdarowany” zostaje kolejną misją, która prowadzi do następnej, a ta rodzi jeszcze jedną. Biedny Razumowski usiłuje nie popaść w obłęd, rozwiązać piętrzące się problemy, a przy okazji nie dać powodów, by ktoś na górze zaczął powątpiewać w jego lojalność. Obdarzony immunitetem przez samego ojca narodu nie może jednak czuć się bezkarnie i chociaż na sekundę przestać być czujnym.


Tym razem autor położył zdecydowanie większy nacisk na kwestie polityczne, to zmagania NKWD i GRU wypełniają kolejne strony, tworząc mroczne tło dla działań Aleksandra. Polityczne intrygi, spiski, knucie przeciwko wszystkiemu i wszystkim, to chleb powszedni dla bohaterów Przechrzty, mimo to ciągłe przetasowanie w aparacie władzy utrudniają śledztwo i codzienne życie. Mroczna i niepokojąca atmosfera ciągłego zagrożenia jest naprawdę dobrze oddana.
Postać majora nadal jest konsekwentnie utrzymana w szarości: Razumowski nie jest bohaterem pozytywnym, ani negatywnym. To człowiek balansujący nieustannie na granicy, swoimi czynami przechylający szalę raz na jedną, raz na drugą stronę. Autorowi udało się stworzyć wiarygodny wizerunek człowieka pragmatycznego do bólu w swoich wyborach życiowych, ale mimo wszystko starającego się ocalić jakieś resztki człowieczeństwa w bestialskich czasach, w jakich przyszło mu żyć. Nie psuje tego nawet cały sztafaż super agenta, który potrafi wyjść cało z wszelkich opresji,  charyzmatycznego i pociągającego za sobą innych. Major ma wszystkie przymioty postaci, która bardzo łatwo mogłaby stać się nieznośną w oczach czytelnika, ale na szczęście autorowi udaje się tego konsekwentnie unikać.  
Zdecydowanie gorzej, niż w poprzednim tomie wypada za to kwestia kobiet. Nieco mizoginiczne nuty pojawiły się już w „Demonach Leningradu”, ale w najnowszej części jest ich niestety więcej. Nie ma właściwie w książce Przechrzty kobiecej bohaterki, są płaskie postacie, sprowadzone do kilku powierzchownych cech: ładne, chichoczące i wodzące za majorem maślanym wzrokiem, bohaterki są rodem z powieści o Jamesie Bondzie. Trudno jednak  zapełnić sensownie strony samymi radzieckimi wersjami Panny Moneypenny- w ten sposób dużo traci drugi plan, pozbawiony pełnowymiarowej bohaterki, wypełniony za to schematycznie nakreślonymi głupiutkimi ślicznotkami.
„Demony” czyta się świetnie, dobrze oddane realia, pieczołowicie zrekonstruowana rzeczywistość, ciekawa akcja  potrafią wciągnąć czytelnika i gdyby nie zgrzyt wspomniany wyżej, oceniłabym powieść zdecydowanie wyżej.

czwartek, 28 listopada 2013

Są rzeczy na niebie i ziemi o jakich się towarzyszom nie śniło.



Poznajcie majora Aleksandra Razumowskiego, działającego z rozkazu Stalina agenta specjalnego, który niczym radzieckie połączenie Muldera i Bonda, przemierza mroźne ulice Leningradu, tropiąc tajemniczą i niebezpieczną sektę kanibali…
 Trzeba przyznać, że powyższy akapit brzmi co najmniej dziwnie, ale Adam Przechrzta potrafił sprawić, że to wszystko razem zagrało, i to jak! Akcję swojej powieści osadził w 1942 roku, początkowo w oblężonym Leningradzie. Miasto broniące się przez Niemcami, zmaga się nie tylko z rzeczywistością wojenną, ale także z zimnem i głodem; głodem który powoduje, że niektórzy uciekają się do kanibalizmu. Warunki są więc doskonałe, by prowadzić zbrodniczą działalność na daleko większą skalę, niż zwykle.  Fakt ten wykorzystuje sekta Doskonałych żywiących się ludzkim mięsem i dążących do nieśmiertelności, obdarzonych ponadto niezwykłymi zdolnościami. Do walki z nimi Mateczka Rosja wystawia majora z GRU, jednostki o której sam Razumowski mówi:  „My, z wojennoj razwiedki, mamy w emblemacie nietoperza, nie miecz jak NKWD. Nie udajemy, że walczymy z mrokiem, sami jesteśmy jego częścią.”


Następnie fabuła przenosi się do Moskwy, gdzie akcja pędzie do przodu na złamanie karku, trup ściele się gęsto, a nastrój staje się coraz mroczniejszy ze strony na stronę. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że widzimy całość oczyma majora, razem z przeważnie dosadnymi komentarzami samego Razumowskiego. Walka z groźną sektą jest tylko ułamkiem problemów z jakimi przyjdzie się zmagać bohaterowi, żyjącemu w czasach, gdy jutro jest bardzo niepewne, a krwiożerczy kanibal nie może równać się w bestialstwie z przeciętnym funkcjonariuszem NKWD. Razumowski stara się za wszelką cenę zachować resztki człowieczeństwa i zdrowego rozsądku, nie zawsze jest to jednak możliwe. Autor stworzył dosyć ciekawego bohatera: to postać pełna wad i paskudnych cech, człowiek  nie wahający się przed zastrzeleniem byłej kochanki, a jednocześnie narażający się na niebezpieczeństwo, by pomóc sąsiadom.
 „Demony z Leningradu” są rzetelnie napisaną i barwną powieścią, z wieloma mocnymi akcentami; łączącą w sobie kilka gatunków. Nie każdemu przypadnie do gustu mroczna atmosfera i brutalne opisy, ale trudno przecież spodziewać się czegoś innego po książce osadzonej w takich, a nie innych realiach historycznych. Autor sprawnie połączył kilka gatunków w jedną, spójną całość, sprawiając, że dosyć nieprawdopodobna historia zaczyna żyć na naszych oczach.

niedziela, 24 listopada 2013

Kobiety z twierdzy.


„Gołębiarki”, to opus magnum Alice Hoffman, powieść powstająca przez pięć lat, sama autorka mówi o niej: „ Tylko raz w życiu może do pisarza przyjść książka, która jest szczególnym darem (…) to podarunek od moich prapraprababek, kobiet starożytnego Izraela, które po raz pierwszy przemówiły do mnie, gdy zwiedzałam górską twierdzę Masadę. Przywołując historię ich życia, opowiedziałam również moją historię.”
Kanwą opowieści stały się wydarzenia z 70 n.e., czyli oblężenie Masady, twierdzy gdzie schronienie przed Rzymianami znalazło ponad 900 Żydów. Długotrwałe walki zakończyły się niezwykle dramatyczną decyzją zamkniętych w  Masadzie: samobójstwem wybranym jako alternatywa dla niewoli. Z  prawie tysiąca ludzi ocalały tylko dwie kobiety i pięcioro dzieci…


Historia podbijanego narodu opowiedziana jest z perspektywy czterech kobiet, których dramatyczne losy splatają się w chwili zagłady. Bohaterki po kolei przejmują narrację i snują swoją opowieść, będącą historią całej Jerozolimy w miniaturze. Poniewierane, upokarzane, wielokrotnie ocierające się o śmierć, mimo to pozostają silne i niezłomne. Cztery kobiety walczące o przetrwanie, skazane na bycie w cieniu silnych i władczych mężczyzn, skrywają swoje mroczne sekrety. Autorka stworzyła niezwykłe kreacje - rudowłosa Jael, żona piekarza Riwka, Aziza wojowniczka i czarownica Szira, to silne i pełnokrwiste postacie, zapadające w pamięć. Wstrząsające losy każdej z nich znajdują swój mroczny finał w oblężonej twierdzy.
Jael to córka skrytobójcy, niekochana przez niego od samych urodzin, gdy stała się mimowolną przyczyną śmierci matki; dumna i niezależna radzi sobie w najbardziej skrajnych sytuacjach. Do Masady przybywa będąc w ciąży z żonatym mężczyzną, a jest to czyn surowo karany przez mężczyzn w jej otoczeniu.  Riwka matka zmuszona do zabicia zgwałconej i torturowanej córki, zrobi wszystko, by ochronić swoich wnuków. Aziza chowana na wojownika, nieustraszona w walce, skazana jest na samotne życie przez klątwę ciężącą na jej rodzinie. I wreszcie Czarownica z Moabu, równie piękna, co dumna. Władającą ogromną mocą, przerażającą  największych wojowników. Cztery kobiety spotykają się w gołębniku, miejscu, które przydzielone im zostaje przez mężczyzn: odpowiedzialna, ciężka i niewdzięczna prac jest doskonałą metaforą losu żydowskich kobiet. Zawiązana przyjaźń stanie przed wielką próbą w chwili zagłady miasta.
Zarówno sposób konstruowania narracji, jak i scedowanie jej na kobiety, przywołuje na myśl książkę „Mgły Avalonu”. Wrażenie to potęguje dodatkowo obecność kobiecej magii, niedostępnej mężczyznom i mężczyzn przerażającej. W obu powieściach to kobiety są motorem napędowym wydarzeń, skryte w cieniu głośnych i buńczucznych mężczyzn decydują o ich losie. „Gołębiarki”  i „Mgły Avalonu” są pełne silnych kobiecych sylwetek osadzonych w mocno patriarchalnym świecie, a mimo to przez niego nie zdominowanych.
"Wszyscy byliśmy w rękach Boga i w tym sensie pozostawaliśmy siostrami i braćmi, bez względu na to, skąd przyszliśmy. Byli tam wojownicy, skrytobójcy, buntownicy, którzy popełnili zbrodnie, i tacy, którzy twierdzili, że padli ich ofiarą. Byli ludzie uczeni i grabarze, garncarze i pasterze kóz, ludzie prości i tacy, którzy czytali po aramejsku, hebrajsku, po łacinie i w grece. Byli wypędzeni z Jerozolimy i ci, którzy umknęli z płonącego Jerycha, a także uciekinierzy z wiosek takich jak nasza. Oto mieszkańcy Masady." Niezwykłość powieści Hoffman pogłębia dodatkowo liryczna narracja, pełna skomplikowanych i poetyckich metafor: niektóre fragmenty przywodzą na myśl biblijne hymny. Dodajmy do tego wierność faktom historycznym i pieczołowicie odwzorowane realia, a otrzymamy książkę naprawdę fascynującą w każdym calu.  


Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl

niedziela, 3 listopada 2013

Z perspektywy dziecka.



Neil Gaiman jest już autorem kilku książek, w których rewelacyjnie ukazał postrzeganie świata przez dzieci, jego „Koralina”, czy też „Księga cmentarna” pokazywały bohaterów dziecięcych, a przez to skłonnych do zaakceptowania nawet najbardziej nieprawdopodobnych wydarzeń, z tą niesamowitą ufnością, jaka jest możliwa tylko w przypadku dziecka.


W „Oceanie…” główny bohater wraca do rodzinnego domu po wielu latach od opuszczenia swojego małego miasteczka, miasteczka które dawno temu stało się miejscem przerażających wydarzeń. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy rodzice siedmioletniego chłopca postanowili podreperować domowy budżet poprzez wynajęcie pokoju sublokatorowi. Tajemniczy lokator nie mieszka u nich długo, gdyż po kilku dniach kradnie samochód i popełnia w nim samobójstwo, budząc tajemnicze i groźne moce, które do tej pory czekały uśpione. W domu chłopca pojawia się opiekunka do dzieci, nie mająca nic wspólnego z Mary Poppins. Pozornie dobrotliwa i miła, skrywa przerażający sekret, wpływając destrukcyjnie na rodzinę naszego bohatera. W starciu w groźnym przeciwnikiem chłopiec może liczyć jedynie na trzy nieco zwariowane sąsiadki z farmy Hempstocków.
 Gaiman ponownie kreuje bohaterów, których odwaga niejednokrotnie mogłaby zawstydzić dorosłych. Dziwne i groteskowe postacie, przerażające stwory i groźba zniszczenia świata, to ułamek tego z czym muszą poradzić sobie siedmiolatek i jego jedenastoletnia przyjaciółka. Prawdziwa magia wdziera się w oswojoną rzeczywistość i raz na zawsze zmienia życie chłopca. Pisarz umiejętnie rysuje rzeczywistość z pogranicza jawy i koszmaru, zamieszkiwaną przez dziwne i niebezpieczne stwory, mające rodowód w starych baśniach, podaniach i legendach.

Powraca dalekim echem książka „Magiczne lata”, w której  straszliwe, ale przez to fascynujące wydarzenia dotykają mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka. Podobnie, jak w powieści Roberta McCammona, bohater Gaimana jest idealnym obserwatorem i narratorem właśnie przez swoją niewinność, ciekawość świata i wyobraźnię, która pozwala na akceptację niepojętego.  „Ocean…” należy do książek, które nie tylko doskonale oddają magię dzieciństwa, ale są  jednocześnie smutną krytyką dorosłości: jedynie matka i babcia przyjaciółki Lettie  potrafią dostrzec prawdziwe oblicze nowej niani, gdyż nie utraciły dziecięcej ciekawości i są w stanie porzucić schematyczne myślenie, tak charakterystyczne dla ludzi dorosłych i poważnych:  " Wewnątrz dorośli też nie wyglądają jak dorośli. Na zewnątrz są wielcy, bezmyślni i zawsze wiedzą, co robią. W środku wyglądają tak jak zawsze. Jak wtedy, gdy byli w twoim wieku. Tak po prawdzie dorośli nie istnieją. Nie ma żadnego na całym wielkim świecie. - Zastanawiała się chwilę, po czym dodała z uśmiechem: - Oczywiście, oprócz babci".
Najnowsza książka Gaimana jest smutną i mądrą baśnią, która nie waha się sięgać po mocne środki wyrazu, by zaciekawić swojego czytelnika. Baśń, którą można odczytać dosłownie, ale także metaforycznie: wtedy głównym starciem będzie walka małego dziecka z fałszywym światem dorosłych. Pisarz sprawnie operuje nastrojem i ogranymi motywami literackimi, tworząc całość, która oczaruje czytelnika w każdym wieku.