„Jego rzemiosłem
było ryzyko, cały czas igrał ze śmiercią, (…) wydawał się nieśmiertelny”- Erast
Fandorin powraca w kolejnej odsłonie serii o niesamowitym detektywie, łapiącym
złoczyńców w XIX-wiecznej Rosji.
Narratorem tej opowieści jest tym
razem lokaj cara Mikołaja II, Afanasij, który
całe swoje życie poświęcił służbie
carskiej rodzinie. Oddanie głosu człowiekowi niemalże fanatycznie oddanemu
swojej pracy, wyznającemu nieco staroświeckie poglądy i stroniącemu od ryzyka,
jest ciekawym zabiegiem. Szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę, że nie przepada
on za bohaterem cyklu. W oczach lokaja Fandorin jawi się, jako przemądrzały i napuszony
bawidamek, bawiący się w detektywa. Jest to zarzut poważny w kontekście sprawy,
jaka tym razem przypada Erastowi.
Głównym motorem akcji są przygotowania
do koronacji cara Mikołaja II, w czasie których porwany zostaje jego małoletni
kuzyn. Porywacz, tytułujący się doktorem Lindem, za uwolnienie chłopca żąda
Orłowa, bezcennego brylantu z berła cara. Przestępca stawia w niezwykle trudnym położeniu cały dom Romanowów:
koronacja nie może się odbyć bez Orłowa, tak, jak nie może jej zakłócić wieść o
śmierci chłopca, poświęconego dla brylantu. Na pomoc carskiej rodzinie przybywa
Erast Fandorin, ścigający doktora Linda od lat, znający jego metody i
bezwzględność, każącą mordować porwane przez siebie dzieci, by nikt nie był w stanie zidentyfikować
przestępcy…
Akunin już wielokrotnie udowodnił,
że jest mistrzem w opisywaniu realiów XIX wieku i wplataniu rzeczywistych
wydarzeń w swoje, jakże wciągające, fabuły. Nie inaczej jest tym razem. Znów sprawdzili
się bohaterowie, nieco mniej jest w tym tomie zgranego tandemu Fandorin- Masa,
ale wynagradza nam to fantastycznie nakreślona postać służącego o dosyć
radykalnych zapatrywaniach, narzucającego sobie ascetyczny tryb życia, mającego
o sobie wysokie mniemanie i boleśnie konfrontującego te przekonania z rzeczywistością.
Złowrogi Lind zdaje się być z kolei literackim hołdem oddanym postaci Jamesa Moriarty'ego złowrogim geniuszem
zła, doskonałym w swoim fachu, nieuchwytnym i depczącym naszemu detektywowi po
piętach.
Finał nie będzie zaskoczeniem dla
czytelników obytych z powieścią detektywistyczną, odgadnięcie tożsamości
geniusza zła już w połowie książki nie
było zbyt trudne, ale w najmniejszym stopniu nie umniejszyło to przyjemności z
lektury.
W
„Koronacji” nie zawodzi intryga, ani pieczołowicie budowany klimat pozwalające
na stworzenie fantastycznej wariacji dotyczącego
jednego z ważniejszych wydarzeń w
historii carskiej Rosji.
Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl