czwartek, 27 marca 2014

Stereotypowo o walce ze streotypami.


Barbara Rose Brooker w swojej powieści podejmuje ważny temat dyskryminacji osób starszych i chwała jej za to, jednak sposób, w jaki to robi jest daleki od doskonałości.
Główna bohaterka Anny, przestawia się następującymi słowy: “Jestem sześćdziesięciopięcioletnią rozwiedzioną, niedosypiającą felietonistką bez grosza przy duszy. Ale pragnę sławy, bogactwa i prawdziwej miłości. I mam powyżej uszu ludzi, którzy mi powtarzają, że jestem na to za stara. Wiek nie ma nic do rzeczy, gdy chodzi o marzenia." Prowadzony przez Anny cykl felietonów “Kronika viagry” niespodziewanie staje się hitem, pokazując, jak ważnym tematem jest pragnienie szczęścia niezależnie od wieku. Anny po kolei chodzi na randki, by potem bezlitośnie obsmarowywać swoich konkurentów na łamach gazety. Zabawa jest przednia do momentu, gdy pojawia się ten jedyny... Mężczyzna, wysyłający sprzeczne sygnały i raniący uczucia bohaterki, zakochanej w niedostępnym i przystojnym handlarzu brylantami.
Autorka  jest osobą mocno zaangażowaną w walkę z dyskryminacja osób starszych, między innymi będąc pomysłodawczynią pierwszego w historii Marszu Seniorów, stanowiącego protest protestem przeciwko dyskryminacji właśnie. Zatem motywy napędzające twórczość Brooker są, jak najbardziej szlachetne, niestety gorzej z wykonaniem. Powieść jest infantylna, przeładowana sztucznymi dialogami i zapełniona papierowymi postaciami, sprawiającymi wrażenie karykatur bohaterek “Seksu w wielkim mieście”. Bardzo stereotypowo w powieści pokazani są mężczyźni, egoistyczni i nieczuli,  uganiający się za spódniczkami (przeważnie dużo młodszych kobiet)  i pragnący tylko seksu, możliwego dzięki viagrze. Niebieska pigułka pojawia się na niemalże każdej stroni książki stając się drugoplanową bohaterką. Walcząca ze stereotypami dotyczącymi wieku, autorka wpada w pułapkę stereotypowego przedstawiania kobiet i mężczyzn: te pierwsze szukają uczucia i dla niego gotowe są znosić upokorzenia, ci drudzy myślą tylko o jednym...


Główna bohaterka jest postacią bez wieku, egzaltowanie i infantylny sposób bycia kwalifikują ją raczej do bycia postacią z książek dla młodzieży, jej niekonsekwentne postępowanie doprowadzało mnie do szewskiej pasji, a sposób, w jaki rozprawiał o sztukach plastycznych, literaturze i muzyce wywoływał pusty śmiech. Jest to także bardzo niespójna postać: kreowana na silną i niezależną, bez kompleksów dotyczących wieku, chwile potem zachowuje się, jak nieśmiała szara myszka, rozpaczająca z powodu “oponki” na brzuchu.
Dodatkowym minusem książki są rozmowy prowadzone przez Anny i jej dwie przyjaciółki, wulgarne, miejscami niesmaczne; rozprawiające o seksie na wszelkie sposoby, kobiety zredukowane są tylko do przemyśleń na temat viagry, dojrzałych kochanków i prób ukrycia wieku. Opisy trzech przyjaciółek sprowadzają się do ich wyglądu i ich poglądów na równoletnich kochanków, praca, zainteresowania, hobby to wszystko jest na drugim planie. Próba zdobycia męża za wszelką cenę z powieści dziewiętnastowiecznych, zmieniła się w pogoń za kochankiem i próby jego usidlenia. Dojrzałość w wykonaniu bohaterów Brooker sprowadza się do rozmów o liftingu i viagrze co sprawia, że jest to mało wiarygodny i w dodatku krzywdzący obraz ludzi o których prawa autorka walczy.
 Całość pozostawia czytelnika z mieszanymi uczuciami, z jednej strony: ważna tematyka miłości, w tym także fizycznej, osób starszych. Z drugiej niesmak wywołany sposobem, w jaki autorka temat przedstawiła. Pisarce należy się uznanie za odwagę i bezkompromisowość z jaką opisuje rzeczywistość, ale nic więcej...

Recenzja napisana dla portalu: dlaLejdis.pl

środa, 26 marca 2014

Enigmatyczny autor w kolejnej odsłonie niesztampowej fantastyki.


Chroniący/a swoją tożsamość pod pseudonimem- K. J. Parker, autor/ka po raz kolejny  pokazuje, jak ze sztampowego schematu  stworzyć wciągająca powieść, nie pozwalającą czytelnikowi oderwać się aż do ostatniej strony.
„Młot” zabiera nas do pewnej kolonii, miejsca mającego swoją świetność dawno za sobą. Niegdyś miała tu być kopalnia srebra, kruszcu nie znaleziono, ale osadzeni tam ludzi już w tym miejscu pozostali. Mieszkańcy dzielą się na zwyczajnych kolonistów i szlachecki ród met’Oc, zesłany na ten koniec świata za udział w spisku przeciw władzy. Szlachta zajęła fragment ziemi i tam kultywuje dawne tradycje, zadziera nosa i co jakiś czas zapuszcza się do wieśniaków, by coś im ukraść-wiadomo, po tak długim czasie pewnych rzeczy brakuje nawet wyniosłemu szlachcicowi. Rabowani i od czasu bici plebejusze znoszą to traktowanie jedynie z obawy przed autochtonami, przed którymi obronić może ich tylko broń palna  met’Oc, o ile rzecz jasna „dzikim” przyjdzie do głowy napadać na kolonię.
Względnie stabilny spokój utrzymywałby sie zapewne długo, gdyby nie najmłodsza latorośl rodu- Gignomai, którego poznajemy, jako dosyć niespokojne dziecko, mocno kombinujące i  mające skłonności do niesubordynacji. Powieść zaczyna się, jak klasyczna literatura przejścia: młodzieniec na progu dorosłości zaczyna zastanawiać się nad swoim życiem, przyszłością i nie do końca podobają mu się stojące przed nim perspektywy. W tym momencie, gdy mamy pokiwać głową nad sztampowością opowiadanej nam historii, Parker wprowadza przewrót fabularny, który dramatycznie zmienia ton opowieści.


Od niepokornego dziecka, do mężczyzny stającego sie zarzewiem wielkich zmian-tak mniej więcej przebiega ewolucja głównego bohatera, mężczyzny do samego końca enigmatycznego i nie pozwalającego sobie choćby na uchylenie przybranej przed laty maski. Wydaje się, że głównym motorem napędzającym Gignomai’ego jest niezgoda na „Życie chłopów i bandytów przy jednoczesnym udawaniu arystokratów”, ale każda kolejna strona przekonuje nas, że za zachowaniem młodego szlachcica stoi cos jeszcze. Wydaje się, że kluczem do tej postaci są jej słowa: „Gdyby świat był książką, kim chciałbyś być? Głównym bohaterem, czy postacią z epizodu?”, ale nasza pewność szybko zostaje skonfrontowana z wydarzeniami stawiającymi bohatera w co rusz innym świetle.
Parker potrafi  doskonale snuć swoje historie: świetnie oddany obraz starego rodu na uboczu, arystokracji w powoli niszczejącej twierdzy, otoczonej zardzewiałymi przedmiotami, zmuszonej do tego, by kraść kury od wieśniaków-to coś, co zapada w pamięć na długo. Fascynująca jest także postać głównego bohatera: aroganckiego, przemądrzałego i zdecydowanego stawiać na swoim za wszelką cenę, a jednocześnie sympatycznego i dającego się łatwo polubić. Gignomai nie do końca ma pomysł na siebie, ale przede wszystkim nie chce żyć według reguł ojca, doskonale widzi śmieszność swojej rodziny zmumifikowanej niemalże  w starym domostwie i izolującej się od innych. Każdego dnia mała wyspa staje się mniejsza i ciasna, przytłaczając i nie pozwalając chłopakowi na wzięcie pełnego oddechu.
Moment, gdy największa tajemnica powieści zostaje wyjaśniona, nie jest końcem historii, ale stanowi przewrót fabularny, stawiający bohatera w zupełnie innym świetle-mocno dwuznacznym. Zachwyca wielowarstwowość i pietyzm budowanej opowieści, przeradzającej się na naszych oczach w prawdziwą tragedię.  Z kolei finał prowadzi do iście szekspirowskich dramatów, nie oferując czytelnikowi łatwych rozwiązań.  W zamian zostawiając go z masą pytań i wątpliwości, a to chyba jeden z wyznaczników dobrej lektury?



piątek, 21 marca 2014

Cztery pory roku ŚBK


Dzisiaj chciałabym się z Wami podzielić swoimi literackimi upodobaniami, związanymi z konkretnymi porami roku. Jakiś czas temu zorientowałam się, że konkretny czas w roku sprzyja w moim przypadku konkretnemu gatunkowi literackiemu.
I tak, wiosna to dla mnie nie tulipan czy żonkile, ale lekkie książki obyczajowe, które dominują na mojej nocnej szafce. Wychodzę z letargu zimowego trochę otępiała, więc nieskomplikowane opowieści są w sam raz. Cykl „Leniwa niedziela”, książki Fannie Flagg-tego typu powieści zaspokajają mój czytelniczy głód wczesną wiosną, tegorocznym odkryciem jest Adriana Trigani. 


Latem, ze szczególnym upodobaniem czytam kryminały, ta pora roku od dawna kojarzy mi się z miską truskawek i krwawymi zbrodniami, których sprawcę starają się złapać moi bohaterowie. To właśnie latem odkryłam Lizę Marklund, Jo Nesbo i Drużynę A. Upalne wieczory spędzone na główkowaniu „kto zabił”, to już tradycja w przypadku moich urlopów.
Jesień i zima, to zawsze zwiększony zapał w czytaniu biografii, wspomnień, pamiętników. Coraz krótsze dni, zimne i ponure jakoś  wyjątkowo sprzyjają szperaniu w cudzych życiorysach.
Oczywiście nie jest tak, że w danej porze roku czytam tylko jeden gatunek, ale nietrudno wskazać jeden dominujący. Ciekawe, co na to psycholodzy;)

P.S. To mój pierwszy wpis tematyczny związany z ŚBK 



czwartek, 20 marca 2014

Wiosenny konkurs:)

Konkurs Wiosenny Śląskich Blogerów Książkowych i Księgarni "Victoria" Zabrze!
Kolejny raz zapraszamy do zabawy! Konkurs wiosenny będzie polegał na tym, aby odnaleźć w JUTRZEJSZYCH wpisach, na blogach ŚBK słowa - klucze, które ułożą się w hasło konkursowe. Hasło to i odpowiedź na pytanie: ile blogów wzięło udział w zabawie, trzeba będzie wysłać na podany adres mailowy Księgarni - victoria@ksiaznica.pl
Nie powiemy Wam, ilu blogerów będzie w zabawę zaangażowanych i jakich słów trzeba szukać, nie martwcie się jednak, słowo - klucz będzie bardzo wyraźnie zaznaczone i łatwe do znalezienia. Idąc po śladach, klikając na odpowiednie słowa, będziecie przechodzić od bloga do bloga, aż w końcu traficie na fanpage "Victorii" na FB. To będzie dla Was sygnał, że ułożyliście całe hasło.
Następnym krokiem będzie wysłanie hasła i podanie liczby Śląskich Blogerów, którzy wzięli udział w zabawie, na adres mailowy Księgarni "Victoria", podany powyżej.
Dla ułatwienia konkursu, proponujemy zacząć poszukiwania na blogu Agnes. Potem powinno pójść Wam jak z płatka.
----------
Regulamin
1. Konkurs Wiosenny organizowany jest przez grupę ŚBK oraz Księgarnię "Victoria" Zabrze
2. Sponsorem nagród jest Księgarnia "Victoria" oraz Wydawnictwo AKURAT
3. Nagrodami w konkursie są trzy książki
4. Konkurs trwa od 21.03.14 do 24.03.14 r.
5. Wyniki zostaną ogłoszone dnia następnego, czyli 25.03.14 r.
6. Odpowiedzi na zadania konkursowe proszę wysyłać na adres: victoria@ksiaznica.pl
7. O wygranej w konkursie decyduje kolejność zgłoszeń. Wygrywa SIÓDMA(7), PIĘTNASTA(15), i SIÓDMA (7) od KOŃCA osoba.
8. Pod uwagę brane będą tylko prawidłowe odpowiedzi wysłane drogą mailową, sygnowane własnym imieniem i nazwiskiem
9. Nagrodę będzie można odebrać osobiście w Księgarni Victoria (Galeria Zabrze, ul. Wolności 273-275, 41-800 Zabrze) bądź zostanie ona przesłana na adres podany przez zwycięzcę. W przypadku nieodebrania nagrody organizatorzy konkursu mogą wyłonić innego zwycięzcę lub przeznaczyć nagrodę na inne cele.
10. Biorąc udział w konkursie, zgadzają się Państwo na przetwarzanie podanych przez siebie danych osobowych przez organizatora Grupę ŚBK oraz Księgarnię Victoria, zgodnie z Ustawą o ochronie danych osobowych z dnia 29 sierpnia 1997 r (Dz. U. nr 133 poz. 883) - które zostaną wykorzystane jednorazowo.
11. Wysyłka tylko na terenie Polski

wtorek, 11 marca 2014

Dom bez mężczyzn


Trzy kobiece historie, trzy skomplikowane bohaterki, trzy pokolenia naznaczone tragedią. Iwona Żytkowiak w swojej najnowszej książce tworzy znakomitą opowieść obyczajową, rozciągającą się od czasów wojny do chwili obecnej.
Historia rozpoczyna się od chwili, gdy poznajemy Różę Kanenberg, powracającą do rodzinnego domu, który był świadkiem wielu smutnych chwil. W tym domu jej babka Ewa doczekała niemieckiej inwazji, w tym domu urodziła się matka Róży Aniela, także Róża i jej siostra bliźniaczka przyszły w nim na świat.  To miejsce, gdzie zawsze brakowało mężczyzn i które naznaczało swoje lokatorki piętnem samotności. Wielowątkowa narracja, przeskakuje od jednej bohaterki do drugiej, by pokazać nie tylko skomplikowane polsko-niemieckie relacje, ale także całokształt historii Polski u progu zmian.
Wędrujemy razem ze wspomnieniami Róży, prowadzeni jej myślami. Klasyczny zabieg literacki, w którym powrót do rodzinnego domu staje się przyczynkiem do wspominania,  rozegrany jest bardzo sprawnie.  Bohaterka opuszcza małe miasteczko, wyrywając się do wielkiego świata, studia w Szczecinie kończą się kacem moralnym i nieślubnym dzieckiem z wykładowcą, synem, chłopcem  w rodzinie  w której „(…) nie lubi się facetów i dlatego się im nie wiedzie”. Czy Róża stanie się pierwszą od dawna kobietą nosząca nazwisko Kanenberg, która ułoży sobie życie i będzie potrafiła zerwać z powtarzającym się schematem?


„Dom bez mężczyzn, dom który ciągnie do mężczyzn , w którym kult mężczyzn miesza się z pogardą”. Autorka pokazuje, jak historia okrada bohaterki z szczęścia rodzinnego, zabierając im kolejno dziadka, ojca, męża. Trudne życie zmienia, powoduje zamykanie się na innego człowieka, nawet jeżeli jest to własna matka, córka. Ewa, Aniela , Róża, każda na własny sposób walczy z samotnością, poczuciem wyobcowania. Doskonałe portrety psychologiczne zdradzają dar wnikliwej obserwacji rzeczywistości. Iwona Żytkowiak ma także niezwykłą umiejętność tworzenia przemawiających do wyobraźni obrazów, książka wręcz przesycona jest smakami, zapachami i dźwiękami. Równie ważne, jak bohaterki są realia, pieczołowicie zrekonstruowana sceneria, niezależnie od tego, czy znajdujemy się w zniszczonej wojną kamienicy, Szczecinie lat osiemdziesiątych, czy współczesnym mieszkaniu, każde z tych miejsc jest niezwykle realne i wiarygodnie przedstawione.
Na przykładzie jednej rodziny, pisarka umiejętnie pokazuje zawirowania historii-zmieniający się, jak w kalejdoskopie wyznania, wodzowie, język, poglądy, przekonania. Zniszczeni przez wojnę mężczyźni, samotne kobiety próbujące przetrwać i nieuchronnie oddalające się od bliskich, polityka wkraczająca w życie nawet tych, którzy nie chcą mieć z nią do czynienia.

Recenzja napisana dla:
dlaLejdis.pl

sobota, 1 marca 2014

Grecka mozaika


Powieści Hanny Cygler uważane są przez krytyków za doskonały przykład literatury „środka”: ambitnej literatury popularnej, która nie obraża inteligencji czytelnika, będąc przy tym odprężającą lekturą.
Nie inaczej jest z „Grecką mozaiką”, zabierającą nas w prawdziwą podróż w czasie. Główny bohater, Jannis Kassalis, urodzony w Polsce obecnie mieszkający w Grecji, dojrzały mężczyzna doświadcza pewnego dnia prawdziwego szoku. W jego życiu pojawia się młoda dziewczyna twierdząca, że Kassalis jest jej ojcem. Początkowa nieufność między dwojgiem obcych ludzi zmienia się w miarę upływu czasu, wraz ze snutą przez Jannisa opowieścią, która ma przybliżyć nieznajomej historię rodzinną oraz umotywować postępowanie samego Jannisa. To opowieść o ucieczce z Grecji ogarniętej wojną domową, osiedleniu się w Bieszczadach, trudnym procesie adaptacji w miejscu, tak skrajnie różnym od słonecznego domu rodzinnego. Kassalis wraca wspomnieniami do własnego dzieciństwa i młodości, gorzkich wspomnień, do tej pory skrywanych przed innymi.
Autorka wielokrotnie pokazała, że prawdziwą siłą jej powieści jest umiejętne wplatanie przeżyć wiarygodnych bohaterów w szersze tło historyczne, w tym przypadku są to dzieje komunistycznej Polski i emigrantów, próbujących ułożyć sobie w niej życie. Przeplatające się równomiernie historie tworzą spójny obraz dramatycznych losów greckiej rodziny, w której każdy wybór niesie za sobą fatalne konsekwencje. Kolejną zaletą powieści są bohaterowie, każda z postaci ma swoją biografię, dopracowaną i przez to wiarygodną, motywacje działań są przedstawione realistycznie, przez co mamy wrażenie obcowania z pełnokrwistymi ludźmi, a nie tworami literackimi.


Niezwykle trafnie dobrany tytuł sugeruje łączenie różnych wątków, odmiennych elementów tworzących spójną całość. Korfu, Bieszczady, Gdańsk i Kraków stają się elementami mozaiki pokazującej, jak dziwnie potrafią się łączyć losy ludzkie, nawet tak pozornie różnych ludzi, jak młoda Polska i grecki biznesmen. Po raz kolejny Cygler udowodniła, że doskonale  tworzy klimatyczne powieści, w których bez problemu porusza się między różnymi płaszczyznami czasowymi. Profesjonalizm autorki przejawia się także w pieczołowicie odwzorowanych realiach, szczególnie widocznych w topografii Krakowa lat siedemdziesiątych. Wielowątkowa opowieść trzyma się w ryzach i nie ma w niej zbędnych elementów.
„Grecka mozaika” została stworzona wedle dobrej  recepty na powieść  o której sama autorka mówi tak: „Pomyślałam, że pragnę pisać książki, sprawiające również przyjemność moim czytelnikom. Powieści, które by się szybko czytało, niecierpliwie oczekując co dalej, a jednocześnie które by zbyt łatwo nie opuszczały pamięci czytelnika. Można je nazwać literaturą obyczajową, kobiecą, romansami czy czytadłami. To jest zupełnie nieważne. Ważne jest, by nie spać przez nie przez pół nocy…”


Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl