niedziela, 24 stycznia 2016

Kredka w dłoń, dzisiaj będziesz Picassem.


Kolorowanki dla dorosłych już dawno podbiły rynek księgarski. Odprężająca moc mazania kredkami, flamastrami, czy też farbkami działa prawie na każdego, niezależnie od wieku.
            Z racji popularności tego typu pozycji, naprawdę trudno trafić na kolorowankę oryginalną. Do takich niewątpliwie należą „Arcydzieła do kolorowania”, składające się z dwóch książeczek. Pierwsza zawiera 56 kolorowych reprodukcji, których przekrój jest naprawdę różnorodny. Rafael, Michała Anioł, Edgar Degas, Mary Cassatt, Paul Cézanne, Paul Gaugin, Edward Burne-Jones, Edward Hopper, Pierre-Auguste Renoir, czy też Vincent Van Gogh reprezentowani są przez swoje najsłynniejsze dzieła. Dodatkowo, każda z reprodukcji opatrzona jest notką biograficzną na temat autora danego dzieła.
            Druga książeczka składa się z tych samych reprodukcji ale opracowanych specjalnie do kolorowania. Czarno- białe obrazki o pogrubionych, wyraźnych konturach, wręcz proszą się o wypełnienie kolorami. Pomyślcie tylko, możecie stworzyć własną wersję Mony Lizy!
Kolorować można na różne sposoby, niektórzy zapewne będą starali  się jak najwierniej oddać kolorystykę oryginału, inni z radością „sprofanują” słynne arcydzieła przy użyciu krzykliwych kolorów, wszystko jest dozwolone.
            Do zalet książki, poza niewątpliwą przyjemnością wynikającą z pokrywania kolejnych stron kolorami, jest możliwość poszerzenia swojej wiedzy o malarzach, dziełach sztuki, czy też kierunkach malarskich. Reprodukcje są na naprawdę wysokim poziomie i śmiało mogą dołączyć do albumów o sztuce, jeżeli takowe znajdują się już na naszych regałach. Twórcy zadbali, by każdy obrazek wydrukowany został na pojedynczej stronie, więc kolorować można także cienkopisami, flamastrami, czy też farbkami. Nie ogranicza nas obawa, że coś przebije na drugą  stronę i zepsuje znajdująca się tam kolorowankę.
            Kolorowanki są na różnym poziomie trudności, dzięki czemu w artystę bawić się może cała rodzina. Dzieci pokoloruję obrazy z mniejszą ilością szczegółów, dorosłym zostaną te z mnóstwem drobnych detali.
            Wydawnictwo PWN połączyło, z dużym wdziękiem, zabawę z nauką, szkoda jedynie, że ograniczyło się do tych najbardziej znanych dzieł sztuki, ale może doczekamy części drugiej, gdzie pojawią się te mniej znane obrazy, których odkrywanie będzie taką samą przyjemnością, jak ich kolorowanie.


Recenzja dla portalu: dlalejdis.pl

piątek, 15 stycznia 2016

Wielkie Jabłko



Seria szmaragdowa wydawnictwa Czarna Owca prezentuje książki sięgające wstecz i opisujące dzieje rodzin w trudnych, ale też niezwykle barwnych czasach.
Taki też jest „Nowy Jork” Edwarda Rutherfurda, koncentrujący się na losach fikcyjnych postaci osadzonych jednak na tle wydarzeń historycznych. Pomysł ten sprawdził się w przypadku „Paryża”, wydanego jakiś czas temu w Polsce, więc nic dziwnego, że do rąk czytelnika trafia opowieść poświęcona kolejnej metropolii. Jak pisze sam autor: „Nowy Jork, to chyba najbardziej skomplikowane miasto na świecie (…) Mam jednak nadzieję, że udało mi się oddać przynajmniej jakąś część dziejów i ducha miasta, darzę wielka miłością”.
To historia tego, jak w przeciągu 400 lat pewne miasto stało się stolicą świata, słynnym Wielkim Jabłkiem, symbolem bogactwa, sztuki i wielkiego świata. Powieść zaczyna się w 1664 roku w Nowym Amsterdamie, gdzie poznajemy kilka postaci reprezentatywnych dla tego okresu i tego miejsca. Autor płynnie prowadzi nas przez kolejne lata, koncentrując się na wydarzeniach istotnych nie tylko dla miasta, ale też dla całej Ameryki. Poznajemy kolejnych potomków rodzin z pierwszego rozdziału; ludzi, których losy potoczyły się bardzo różnie. Niektórzy zdobyli wielki majątek, obracany potem w pył przez ich potomków, innym pisany został los biedaków. Zmieniają się bohaterowie, zmieniają się czasy i poglądy, zmienia się oczywiście miasto, pierwszoplanowy bohater powieści.
Niestety,  trudno mówić tutaj o jakimś szczególnie wielkim dziele literackim. Część bohaterów zamiast rozmawiać, wygłasza monologi na temat danego miejsca, sytuacji, historii, co czasami zmienia powieść w podręcznik historii. Rutherfurd czasami popełnia też duży błąd i obdarza swoich bohaterów współczesną świadomością, stąd np. XVII-wieczny handlarz skórami rozmyśla o braku odporności Indian na europejskie choroby. Kuriozalnym jest także pomysł, by niewykształcony niewolnik był naszym przewodnikiem po zmianach na tronie angielskim i politycznych konsekwencjach sojuszu angielsko-francuskiego.  
Bez tych usterek „Nowy Jork” czytałoby się znacznie lepiej, choć i tak opasły tom czyta się zaskakująco szybko i przyjemnie,  autor w miarę spójnie łączy wątki obyczajowe oraz  polityczne z historycznymi przełomami, jakich nie brak w dziejach Nowego Jorku. Bohaterowie są na tyle uniwersalni, że z licznego grona wybrać możemy tych, którym  warto sekundować w planach podboju miasta, a potem świata. Nie brak tu historii „od zera do milionera”, a te zawsze działają na wyobraźnię, zwłaszcza, że zdarzają się także opowieści o utracie wielkich fortun.
Rutherfurd  pozwala nam być świadkiem narodzin potęgi jednego z najsłynniejszych miast świata, przy okazji mówiąc wiele o samej Ameryce i jej mieszkańcach. Jeżeli tylko przymkniemy oko na kilka niedociągnięć, pozostanie nam całkiem pouczająca lektura na kilka długich wieczorów.

Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl

niedziela, 3 stycznia 2016

„Ktoś musi krwawić, by inni mogli pić”


Paolo Bacigalupi już dawno temu zyskał sobie opinię  twórcy mocno zaangażowanego, a jego prozę wrzucono w szufladkę „fantastyka ekologiczna”. Nietrudno się zgodzić z takim zaszeregowaniem książek opisujących przerażające wizje świata zniszczonego przez ludzi, wyeksploatowanego i dogorywającego na wskutek ingerencji człowieka  w naturalne prawa natury.  Na szczęście, amerykańskiemu pisarzowi udaje się za każdym razem uniknąć stworzenie suchego manifestu, bądź akademickiego wykładu na temat potencjalnych zagrożeń wynikających z bezmyślności gatunku ludzkiego. Nie, każda z powieści tego autora jest pełnowymiarową i poruszającą prozą, zostawiającą czytelnika z gonitwą myśli.
Nie inaczej jest z „Wodnym nożem”. Tym razem trafiamy do świata, gdzie ludzie są jednym z chłodniejszych obiektów na mapie cieplnej. Świata zniszczonego, pełnego anomalii pogodowych, w którym woda jest najcenniejszym dobrem. Upał, wszechobecny kurz, pot i słona smak na wiecznie spierzchniętych wargach- to rzeczywistość Angela Velasqueza, Wodnego Noża na usługach kobiety rządzącej Kolorado. To także świat Lucy, ekoreporterki szukającej tematów w Arizonie i tam oglądającej kolejne tragedie. Wreszcie, to rzeczywistość w której o każdy kolejny dzień walczy Maria, młodziutka dziewczyna pragnąca dla siebie czegoś lepszego, niż prostytucja i narkotyki.
Troje bohaterów połączy sprawa praw wodnych, mogących zmienić aktualny stan rzeczy w Ameryce, a także przetasować mocno dotychczasowe układy polityczne. Kwestia niepozornych papierów staje się nagle kwestią życia i śmierci prowadząc do prawdziwej rzezi. Cała trójka nagle stanowi plemię „(…)ludzi, którzy widzieli zbyt wiele i przestali już nawet udawać, że świat  jest czymś więcej niż ruiną”.
Bacigalupi koncentruje się na Ameryce, w której każdy ze stanów dawnego USA stał się samodzielnym królestwem, na tyle silnym, na ile pozwala mu dostęp do jakiegoś źródła wody. Władzę sprawują jednostki, które jednym poleceniem mogą odciąć tysiące ludzi od życiodajnego płynu i skazać ich na migrację, a nawet na śmierć.
Ponownie autor tworzył bohaterów, których bardzo trudno jednoznacznie zaszeregować:  już jesteśmy gotowi uwierzyć w to, że Angel jest potworem, gdy ten nagle robi coś, co diametralnie zmienia naszą opinię o nim. W tym świecie nie ma miejsca na czerń i biel, każda z postaci ma krew na rękach, my ponownie sekundujemy tym, którzy mają jej najmniej. Tym, którzy zachowali choćby pozory człowieczeństwa, w tym niezwykle okrutnym świecie, gdzie trudno odróżnić policjanta od bandyty, a wroga od sojusznika.  
Brutalna i pełna przemocy proza jest jednocześnie przerażająco realistyczna, bardzo łatwo uwierzyć, że tak kiedyś może wyglądać świat. „Wodny nóż” opiera się na współczesnych niepokojach, lekko je tylko „podkręcając”. Zmiany klimatyczne, skupienie władzy w rękach jednostek, stale rosnąca przepaść między bogatymi i biednymi, migracje tysięcy ludzi, gangi przejmujące władzę na terenach porzuconych przez rząd. Nie ma tutaj miejsca na uczucia przynależne do „starego świata”: litość, współczucie, empatię. Sojusze zawierane są na chwilę i są niezwykle kruche, o czymś więcej, np. o przyjaźni nie ma tutaj mowy. Całkowity rozpad więzi międzyludzkich jest równie  potworny, jak katastroficzne zmiany klimatyczne.
Po raz kolejny Bacigalupi nie zawodzi swoich czytelników, tworząc poruszającą  historię o świecie na skraju zagłady, zagłady za którą jesteśmy odpowiedzialni my sami…