sobota, 11 czerwca 2016

„Powinniśmy wybaczać naszym wrogom, nie wcześniej jednak, nim zawisną”



            Pożegnani w „Ostrzu” bohaterowie stają w drugim tomie przed nie lada wyzwaniami.
Kapitan West musi chronić księcia, następcę tronu, łamagę o gigantycznym ego. Równocześnie biednemu żołnierzowi przypada „zaszczyt” pilnowania, by Północni nie przełamali kiepskiej obrony, jaką postawiły przy księciu wojska Unii, nie wspominając o  kontrolowaniu pięciu dzikich, którzy postanowili przyłączyć się do dotychczasowych wrogów.
Inkwizytor Glokta znów ma przed sobą niewykonalne zadanie, tym razem obrony oblężonej wyspy, która nie ma: siły, środków ani ochoty walczyć z najeźdźcą. Glokta również ich nie ma, ale motywuje go wizja potencjalnych obrażeń, jakie jest mu w stanie zadać pracodawca, gdy wyspa padnie przed ustalonym terminem.
Nie weselej jest u czarnoksiężnika i jego wesołej kompanii, udającej się na kraj świata, by tam odnaleźć starożytną broń. Abstrahując już od samego miejsca docelowego podróży: Starego Cesarstwa, będącego wzburzoną zupą drobnych i szalonych księstw, gdzie śmierć czyha na każdym kroku; trudno o bardziej niedobraną drużynę, niż tę naprędce zmontowaną przez Pierwszego Wśród Magów. To nie drobne niesnaski i złośliwości, lecz regularna nienawiść do własnego kompana, dominuje w zespole. Każde z prowadzonych przez Pierwszego, nie tylko chętnie zawróciłoby na pięcie od razu, ale przy okazji wsadziło nóż między żebra swoim towarzyszom. Może poza Loganem, ale jak wiadomo gdy ten wpadnie w szał, jest mu obojętne kogo rozdziera na strzępy, nawet gdy w swoim „normalnym” wcieleniu darzy go sympatią.
„Nim zawisną”, to książka o wiele bardziej dynamiczna, niż jej poprzedniczka. Drugi tom trylogii wypełniony jest bitwami, drobnymi potyczkami, scenami oblężeń oraz magicznych pojedynków. Wszystko to oczywiście opisane jest z odpowiednim rozmachem i efektownie, stanowiąc literacki odpowiednik pełnych przemocy scen rodem z Tarantino. Drobne błędy i większe zaniedbania większości postaci wpływają znacząco na fabułę, komplikując akcję i prowadząc do dramatycznych wydarzeń. Wielotorowo prowadzona narracja sprawnie przeskakuje z jednej lokalizacji do drugiej, od jednego do wielu bohaterów, a fatum zdaje się wisieć nad głowa wszystkich bez wyjątku.
Amerykański pisarz ponownie sięga po swój sprawdzony arsenał środków: makabryczne wydarzenia, dużo krwawych scen, czarny humor i odrobina patosu. Dodajmy do tego akcję pędzącą na łeb i szyję i mamy klasyczną historię właściwą dla tego autora. Nawet jeżeli zdarzają się potknięcia i niedoróbki, praktycznie ich nie zauważamy, z przejęciem trzymając kciuki za naszych ulubieńców.
Pisarzowi udała się nie lada sztuczka: stworzył całą galerią odstręczających typów, morderców i potworów spod ciemnej gwiazdy, a jednak każdy z nas znajdzie wśród nich kogoś, komu będzie sekundował w zmaganiach z losem. A wystarczyłaby odrobina przesady i mielibyśmy do czynienia z książkami wypełnionymi bezdusznymi monstrami, karykaturalnie złymi i nie zachęcającymi do powrotu do tego świata.
„Nim zawisną”, to nie tylko doskonały drugi tom, ale krwisty kawałek literackiego mięcha, ostrzący nam apetyt na zwieńczenie trylogii. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz