Moja kolekcja sukcesywnie rośnie :) |
Wielokrotnie już deklarowałam swoje
ciepłe uczucia wobec pisarza tworzącego krwawe i mroczne powieści fantasy.
Abercrombie podbił moje serce książką „Zemsta najlepiej smakuje na zimno” i od
tego czasu każde jego dzieło, to balsam na moje czytelnicze serducho.
„Ostrze” jest otwarciem trylogii „Pierwszego prawa”, koncentrującym
się na trzech głównych postaciach. Młodym i nieco pyszałkowatym kapitanie,
starającym się o miano najlepszego szermierza Unii ( Jezal Dan Luthar); koszmarnie
okaleczonym przez wrogów inkwizytorze, niegdyś legendzie szermierstwa i unijnej
armii (Sanda dan Glokta) oraz legendarnym barbarzyńcy i charyzmatycznym krwawym
przywódcy (Logen Dziewięciopalcy). Gdzieś w tle pojawiają się doskonale nam
znani, z poprzednich powieści, barbarzyńcy: szaleni i nadzwyczaj skłonni do
przemocy, połączeni dziwnym więzłem nienawiści i lojalności; piękne kobiety
sprowadzające kłopoty na swoich wybawców i dosyć oślizgli inkwizytorzy, dążący do
jak największej władzy, niezależnie od jej ceny.
Unia
rządzona jest słabą i drżącą ręką zapijaczonego króla, zagrożoną konfliktami wewnętrznymi
oraz wojną z północnymi barbarzyńcami. Warto też wspomnieć o spiskach możnych,
chłopskich buntach i morskich najeźdźcach. Ratunkiem może być tajemnicza
wyprawa, której podjąć się ma niedobrana i malownicza kompania (a do tworzenia
takowych pisarz ma wyjątkowo zdolne pióro).
Abercrombie buduje swoich bohaterów,
jako postaci niejednoznaczne
i skomplikowane, a przez to wyraziste i zapadające w pamięć. Obdarza swoich antagonistów pozornie wykluczającymi się cechami, przez co żaden z nich nie jest sztampowym herosem, zdolnym tylko do bezrefleksyjnego machania mieczem i popijania piwa z wielkich kufli.
i skomplikowane, a przez to wyraziste i zapadające w pamięć. Obdarza swoich antagonistów pozornie wykluczającymi się cechami, przez co żaden z nich nie jest sztampowym herosem, zdolnym tylko do bezrefleksyjnego machania mieczem i popijania piwa z wielkich kufli.
„Ostrze” udowadnia że wyrazisty
styl, umiejętność twórczego ogrywania najbardziej oklepanych schematów fabularnych
i spora dawka czarnego humoru, to gwarancja doskonałej rozrywki. Nie warto
burzyć się na brutalne i pełne przemocy sceny, które konsekwentnie ukazywane są
w sposób przerysowany, niemalże komiksowy, a przez to odrealniony. Dodatkowo podkreślają
to błyskotliwe dialogi, przerzucanie się ciętymi ripostami i efektowne wyczyny
wszystkich postaci, nadające całości nierzeczywisty charakter. Nie bez kozery Abercrombie nazywany jest „Tarantino
literatury fantasy”.
Akcja rusza z kopyta już na
pierwszej stronie, by nie zwolnić do ostatniego akapitu, a ja ponownie dałam
się uwieść książce stanowiącej znakomite połączenie makabrycznego humoru, wyrazistych bohaterów i widowiskowych
sceny walki.
Abercrombie, Abercrombie co tonami książki rąbie! Jedyny pisarz wyrabiający wierszówki bo to jedyne wytłumaczenie biblijnych rozmiarów jego dzieł
OdpowiedzUsuńW takim razie proszę o wierszyk o Sandersonie, bo dopiero on pisze gigantyczne objętościowo książki :)
UsuńTrudno się spodziewać po Sandersonie, że
Usuńswoje idee zmieści w jednym tomie;
Tłusta fryzurka i brzuszek takowy,
Wstępniaczek do "Mistborn" 1000 - stronicowy;
A jak się Brandon czuje zmęczony,
to skrobnie nowelkę - 24 tomy!
No coś wspaniałego :D
UsuńA kiedy recenzja książek Wegnera? To wbrew pozorom taki polski pisarz fantasy...
OdpowiedzUsuńChyba nie czuję się na siłach, by zmierzyć się z tymi książkami, jako "recenzent", przeczytałam je z zachwytem i pozostanę na etapie wiernego czytelnika :)
UsuńSzkoda :(
UsuńPrzede mna przygoda z Abercrombiem, ksiazki zamowione w bibliotece i czekam. Z niecierpliwościa. Ech.
OdpowiedzUsuńOby się spodobały :) dla mnie te książki, to niesamowita frajda :)
Usuń