Chyba żadna z
kobiet pretendujących do miana muzy swojego kochanka, nie była tak bardzo znienawidzona,
jak Yoko Ono, którą oskarżano bądź o rozbicie najsłynniejszego zespołu na
świecie, czy też o żerowanie na wizerunku męża oraz destrukcyjny wpływ na niego
samego i jego muzykę. Jonathan Cott jest tym, który próbuje zmierzyć się z
czarną legendą Yoko Ono, przedstawiając zarazem bardzo intymny wizerunek
niezwykłego małżeństwa dwojga autonomicznych
artystów.
Cott, to nie tylko dziennikarz zaprzyjaźniony
z parą artystów od roku 1968 roku, ale także ten, który przeprowadził pierwszy
wywiad z Lennonem, tuż po tym, jak poznał on Yoko; był również ostatnim reporterem
rozmawiającym z muzykiem przed jego śmiercią.
W
swojej książce autor opisuje związek, który przez wiele lat budził skrajne
emocje, dwa lata zalotów i wzajemnego krążenia wokół siebie, a także kolejne
lata małżeństwa, aż do śmierci eks Beatlesa. Cytuje wielokrotnie powtarzane przez Lennona
słowa, twierdzącego, że odnalazł on w
Yoko „przebranego siebie”. Dziennikarz stara się także udowodnić, że we
wszystkim, co tworzył artysta widać zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ
jego miłości do drugiej żony.
Kameralna opowieść o chwilach
spędzonych z Lennonem i Ono zawiera wywiady, biografię japońskiej artystki, a
także drobiazgowo analizowane wspólne przedsięwzięcia artystyczne obojga. Szczególnie cenne dla
czytelnika są wskazówki, dzięki którym dekodować może performatywne dokonania
Yoko Ono. Książka konfrontuje nas z krzywdzącymi i powierzchownymi opiniami o tym
małżeństwie; oskarżenia o negatywny wpływ na Lennona zestawiane są z jego osiągnięciami
z okresu związku z Yoko Ono. Cott pokazuje także wzajemne twórcze oddziaływanie
i wspieranie się w dążeniach artystycznych pary. Życie obojga było nieustanną
praca nad sobą i otoczeniem, jak to ujął Lennon: „Być parą artystów, to
najtrudniejsza rzecz na świecie”. Dziennikarz nie ukrywa, że było w tym dużo
rywalizacji i sporo zazdrości o wzajemne dokonania, ale także pomocy dla
drugiej strony w jej artystycznych poszukiwaniach.
Słabością
książki jest to, co paradoksalnie przesądza o jej sile oddziaływania: niezwykle
emocjonalny stosunek autora do „przedmiotu” opisu. Cott nie kryje swojej
sympatii i podziwu do Yoko Ono, zarówno, jako kobiety, jak i artystki.
Miejscami bombastyczny i napuszony styl, jakimi opisuje dokonania wdowy po
Lennonie niezupełnie oddają rzeczywistość. Konfrontacja zachwytów dziennikarza
z surową oceną krytyki może zachwiać nieco wiarę w jego osąd, co nie zmienia
faktu, że udało mu się stworzyć przejmujący, intymny portret niezwykłej pary,
będący przy tym wiarygodną opowieścią o dwójce kochających się, nieco naiwnych
i ekscentrycznych ludzi, przekonanych, że można zmieniać świat przy pomocy
sztuki.
Czytałam Listy Johna Lennona, dowiedziałam się z nich wiele o samym piosenkarzu, ale także o jego relacjach z ludźmi. Paradoksalnie nie było tam wiele o Yoko Ono ponieważ zwykle przebywali razem i nie pisali do siebie. Jestem ciekawa ich relacji. Chętnie przeczytam książkę "Yoko i John".
OdpowiedzUsuńPolecam również poszeperanie w necie i znalezienie kilku piosenek Yoko Ono, w celu konfrontacji z opinią autora, niekiedy mozna się mocno zdziwić;)
Usuń