Za oknem sypie, wieje i jeszcze raz sypie. Siedzimy w małej księgarni i popijamy gorącą czekoladę,z niepokojem obserwując zwały białego puchu zalegającego na chodnikach. A pomimo tej paskudnej pogody ludzie przychodzą. To chyba obawy każdego księgarza, którego księgarnia nie znajduje się w centrum handlowym-jak pogoda wpłynie na zakupy?
Wiadomo, do centrum trzeba się udać: pod jednym dachem kupić karpia,Barbie i suszarkę do włosów, ja zaoferować mogę "tylko" książki. Na szczęście są pasjonaci, którzy przedzierają się z drugiego końca miasta, by wręczyć mi listę zabazgraną ołówkiem przez dziecko, które na Święta koniecznie chce "Mikołajka" i coś z traktorem. Stali klienci wpadają po swoje stosiki, skrupulatnie przez nas powiększane, a i zwykły przechodzień zajrzy skuszony kolorową wystawą ( w tym roku na mojej witrynie harcuje stado reniferów i Mikołajów, każdy sprawia wrażenie lekko wstawionego).
Nieważny lód na chodniku, kiepska miejska komunikacja, ważne, że jest nowy Szczygieł, którego koniecznie trzeba kupić. I oby tak dalej:)
Mam nadzieję, że te jakieś modne teraz i paskudne elektroniczne książki nigdy NIGDY nie "wykopią" drukowanych.
OdpowiedzUsuńAmen.
Nie sądzę, zawsze zostaną tacy maniacy, jak ja:)którzy zapachu drukowanych kartek nie wymienia na nic:)
OdpowiedzUsuńWidok książki na półce jest przepiękny, ale piękniejszy jest widok książki na SWOJEJ półce.
OdpowiedzUsuń