Małe miasteczko,
a w nim szpital psychiatryczny skrywający mroczne sekrety. Jeżeli dodać do tego
jeszcze młodą dziewczynę, która pewnego dnia zaczyna widzieć zmarłych… robi się
interesująco.
Osiemnastoletnia Forest pracuje,
jako pomoc w szpitalu, by odłożyć trochę grosza i uciec z ponurego miasteczka,
gdzie (pozornie) nic się nie dzieje. Wszystko idzie zgodnie z planem do dnia,
gdy nasza bohaterka spotyka na korytarzu męża pacjentki, nieżyjącego od dobrych
kilkudziesięciu lat. Co gorsza, to dopiero jeden z „gości”, jacy zaczynają
nawiedzać szpital, raz na zawsze zmieniając życie dziewczyny.
Całość zaczyna się dosyć mocnym
akcentem: młody mężczyzna wychodzi na zakupy i nie wraca już do domu, zostaje
brutalnie zamordowany przez tajemniczego kaznodzieję, stając się pierwszą
ofiarą serii morderstw jakie wkrótce będą miały miejsce w Never w stanie
Kentucky.
Jeżeli chodzi o fabułę, to trudno
ukryć, że Susan Vaught korzysta z mocno wyeksploatowanego już sztafażu: szpital
psychiatryczny, duchy, tajemniczy przystojniak stojący na rozdrożu między
dobrem i złem, dziewczyna widząca zmarłych. Kolejne rozdziały przynoszą
kolejnych wrogów i sprzymierzeńców, czasami na scenie aż roi się od postaci.
Bohaterowie poddawani są przerażającym próbom, a każde nowe starcie jest gorsze
od poprzedniego, nieodparcie nasuwając skojarzenia z grą komputerową i coraz
trudniejszymi poziomami.
Autorka
pracuje jako psycholog w jednym z amerykańskich szpitali psychiatrycznych,
liczyłam więc na realistyczny obraz działania takiej placówki. Srodze się
jednak zawiodłam, gdyż szpital stanowi bardzo słabo zarysowane tło dla
paranormalnych wydarzeń i miejscem akcji równie dobrze mogłaby być szkoła, internat
itd.
Mimo
to efekty byłby całkiem niezły, gdyby nie przeraźliwie egzaltowany styl jakim
napisana jest całość. Nie obyło się także bez wątku miłosnego, który
straszliwie spowalnia akcję, „wzbogacając” akcje o sceny, gdy główna bohaterka
może i stoi oko w oko z demonem, ale nie przeszkadza jej to zupełnie zachwycać
się jego męską urodą. Całość rozmywa się w mnóstwie melodramatycznych scen
pełnych omdleń, drżących warg i mrocznych spojrzeń, trudno przez to brnąć by
wyłapać te najbardziej interesujące sceny.
Momentami
zbyt dużo się dzieje, akcja pędzi na łeb i szyję, nie pozwalając na wczucie się
w nastrój, wrogów jest zbyt dużo, by mogli naprawdę przerazić, a nastrój
budowany jest czasami dosyć prostacko. Akcja rozpada się na poszczególne
epizody, połączone ze sobą naprawdę grubą fastrygą.
Nie
jest to powieść wybitna, zaliczyć ją
można do typowych czytadeł, które zapomina się wkrótce po lekturze. A szkoda,
bo wyobraźnia autorki czasami zaskakuje, pokazując, że Vaught potrafi tworzyć
mroczne i ciekawe historie.
Recenzja dla portalu:dlaLejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz