piątek, 18 marca 2016

Duchy i demony kontra kiepska fabuła.

Małe miasteczko, a w nim szpital psychiatryczny skrywający mroczne sekrety. Jeżeli dodać do tego jeszcze młodą dziewczynę, która pewnego dnia zaczyna widzieć zmarłych… robi się interesująco.
            Osiemnastoletnia Forest pracuje, jako pomoc w szpitalu, by odłożyć trochę grosza i uciec z ponurego miasteczka, gdzie (pozornie) nic się nie dzieje. Wszystko idzie zgodnie z planem do dnia, gdy nasza bohaterka spotyka na korytarzu męża pacjentki, nieżyjącego od dobrych kilkudziesięciu lat. Co gorsza, to dopiero jeden z „gości”, jacy zaczynają nawiedzać szpital, raz na zawsze zmieniając życie dziewczyny.
            Całość zaczyna się dosyć mocnym akcentem: młody mężczyzna wychodzi na zakupy i nie wraca już do domu, zostaje brutalnie zamordowany przez tajemniczego kaznodzieję, stając się pierwszą ofiarą serii morderstw jakie wkrótce będą miały miejsce w Never w stanie Kentucky.
         Jeżeli chodzi o fabułę, to trudno ukryć, że Susan Vaught korzysta z mocno wyeksploatowanego już sztafażu: szpital psychiatryczny, duchy, tajemniczy przystojniak stojący na rozdrożu między dobrem i złem, dziewczyna widząca zmarłych. Kolejne rozdziały przynoszą kolejnych wrogów i sprzymierzeńców, czasami na scenie aż roi się od postaci. Bohaterowie poddawani są przerażającym próbom, a każde nowe starcie jest gorsze od poprzedniego, nieodparcie nasuwając skojarzenia z grą komputerową i coraz trudniejszymi poziomami.
Autorka pracuje jako psycholog w jednym z amerykańskich szpitali psychiatrycznych, liczyłam więc na realistyczny obraz działania takiej placówki. Srodze się jednak zawiodłam, gdyż szpital stanowi bardzo słabo zarysowane tło dla paranormalnych wydarzeń i miejscem akcji równie dobrze mogłaby być szkoła, internat itd.
Mimo to efekty byłby całkiem niezły, gdyby nie przeraźliwie egzaltowany styl jakim napisana jest całość. Nie obyło się także bez wątku miłosnego, który straszliwie spowalnia akcję, „wzbogacając” akcje o sceny, gdy główna bohaterka może i stoi oko w oko z demonem, ale nie przeszkadza jej to zupełnie zachwycać się jego męską urodą. Całość rozmywa się w mnóstwie melodramatycznych scen pełnych omdleń, drżących warg i mrocznych spojrzeń, trudno przez to brnąć by wyłapać te najbardziej interesujące sceny.
Momentami zbyt dużo się dzieje, akcja pędzi na łeb i szyję, nie pozwalając na wczucie się w nastrój, wrogów jest zbyt dużo, by mogli naprawdę przerazić, a nastrój budowany jest czasami dosyć prostacko. Akcja rozpada się na poszczególne epizody, połączone ze sobą naprawdę grubą fastrygą.
Nie jest to powieść wybitna,  zaliczyć ją można do typowych czytadeł, które zapomina się wkrótce po lekturze. A szkoda, bo wyobraźnia autorki czasami zaskakuje, pokazując, że Vaught potrafi tworzyć mroczne i ciekawe historie.


Recenzja dla portalu:dlaLejdis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz