sobota, 14 lutego 2015

Przesłodzony romans tylko dla wytrwałych



Punktem wyjścia dla literatury lekkiej i przyjemnej bardzo  rzadko jest śmierć bohatera. Asa Hellberg zdecydowała się jednak na ten zabieg, wysyłając tym samym sygnał, że nie mamy do czynienia ze zwykłą literaturą kobiecą. Czy rzeczywiście?
              Tytułowa Sonja, umiera na zawał serca, zostawiając przedziwny testament, stawiający swoje trzy przyjaciółki w obliczu niecodziennego wyzwania. Obserwując przez lata bliskie sobie kobiety, Sonja doszła do wniosku, że potrzebują porządnego kopa motywacyjnego- niezbędnego, by w końcu zacząć żyć pełnią życia. Susanne, Rebecka i Maggan  postawione zostają w obliczu niezwykłego testamentu przyjaciółki, przyjaciółki skrywającej wielki sekret, mogący teraz całkowicie odmienić egzystencję zwykłych kobiet w średnim wieku.
              Każda z nich obdarowana zostaje ogromną sumą pieniędzy, pod warunkiem jednak, że porzuci swoje dotychczasowe życie i podejmie się jednego, niebagatelnego zadania. Niczym dobra wróżka z bajki, Sonja oferuje niepowtarzalną okazję zasmakowania luksusowego życia, samodzielności, jaką potrafią dać tylko wielkie pieniądze, a nawet poznania kogoś wyjątkowego. Trójka Kopciuszków po pięćdziesiątce musi zdecydować, czy wybierze przyszłość pełną niespodzianek, czy jednak bezpieczeństwo znanego, spokojnego życia, jakie wiodły do tej pory.
            Spadkobierczynie wielkiego majątku początkowo różni właściwie wszystko: Maggan to babcia na pełen etat, skoncentrowana na wnuku i córce, Susanne jest niezależną stewardesą uwikłaną w romans z żonatym pilotem, a Rebecka, to dyrektor w J.H. Foods, z niepokojem rozmyślająca o zbliżającej się emeryturze. Zrazu różnice te są bardzo wyraźne, niestety ulęgają rozmyciu wraz z rozwojem akcji, upodabniając bohaterki do siebie w zachowaniu i oczekiwaniach. Od połowy książki trudno odróżnić jedną od drugiej, jakby realizacja planu Sonji pozbawiała je w gwałtowny sposób osobowości.
              Ciekawy pomysł stracił niestety dużo na wykonaniu, sztywne i wymuszone dialogi oraz mało rozbudowane postacie nie pozwalają  na zagłębienie się w lekturze do końca. Powierzchowna charakterystyka nie ożywia papierowych bohaterek, sprowadzonych do kilku charakterystycznych cech. Schemat goni schemat, a powieść strona po stronie robi się coraz bardziej wtórna. Bajkowa konwencja zmierza wielokrotnie w stronę kiepskiego romansu, sztampowej historyjki, jakie niemal od sztancy produkuje Danielle Steel.
              Historia  zapowiadająca się na niezwykłą bajkę, zmieniła się w cukierkowy koszmarek, na który skusić się mogą jedynie wytrwałe miłośniczki gatunku spod znaku Nory Roberts.   Szkoda, że czytelniczki w średnim wieku muszą jeszcze poczekać na książkę z którą będą mogły się utożsamiać.

2 komentarze:

  1. O nie, nie dla mnie, zasnęłabym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej nie, bo bez przerwy waliłabyś głową w stół :P Ja miałam ochotę;)

      Usuń