Punktem
wyjścia dla literatury lekkiej i przyjemnej bardzo rzadko jest śmierć
bohatera. Asa Hellberg zdecydowała się jednak na ten zabieg, wysyłając tym
samym sygnał, że nie mamy do czynienia ze zwykłą literaturą kobiecą. Czy rzeczywiście?
Tytułowa Sonja, umiera na zawał
serca, zostawiając przedziwny testament, stawiający swoje trzy przyjaciółki w
obliczu niecodziennego wyzwania. Obserwując przez lata bliskie sobie kobiety,
Sonja doszła do wniosku, że potrzebują porządnego kopa motywacyjnego- niezbędnego, by w końcu zacząć żyć pełnią życia. Susanne, Rebecka i Maggan postawione zostają w obliczu niezwykłego
testamentu przyjaciółki, przyjaciółki skrywającej wielki sekret, mogący teraz
całkowicie odmienić egzystencję zwykłych kobiet w średnim wieku.
Każda z nich obdarowana zostaje
ogromną sumą pieniędzy, pod warunkiem jednak, że porzuci swoje dotychczasowe
życie i podejmie się jednego, niebagatelnego zadania. Niczym dobra wróżka z
bajki, Sonja oferuje niepowtarzalną okazję zasmakowania luksusowego życia,
samodzielności, jaką potrafią dać tylko wielkie pieniądze, a nawet poznania
kogoś wyjątkowego. Trójka Kopciuszków po pięćdziesiątce musi zdecydować, czy
wybierze przyszłość pełną niespodzianek, czy jednak bezpieczeństwo znanego,
spokojnego życia, jakie wiodły do tej pory.
Spadkobierczynie wielkiego majątku początkowo
różni właściwie wszystko: Maggan to babcia na pełen etat, skoncentrowana na
wnuku i córce, Susanne jest niezależną stewardesą uwikłaną w romans z żonatym
pilotem, a Rebecka, to dyrektor w J.H. Foods, z niepokojem rozmyślająca o
zbliżającej się emeryturze. Zrazu różnice te są bardzo wyraźne, niestety
ulęgają rozmyciu wraz z rozwojem akcji, upodabniając bohaterki do siebie w
zachowaniu i oczekiwaniach. Od połowy książki trudno odróżnić jedną od drugiej,
jakby realizacja planu Sonji pozbawiała je w gwałtowny sposób osobowości.
Ciekawy pomysł stracił niestety
dużo na wykonaniu, sztywne i wymuszone dialogi oraz mało rozbudowane postacie
nie pozwalają na zagłębienie się w
lekturze do końca. Powierzchowna charakterystyka nie ożywia papierowych
bohaterek, sprowadzonych do kilku charakterystycznych cech. Schemat goni
schemat, a powieść strona po stronie robi się coraz bardziej wtórna. Bajkowa
konwencja zmierza wielokrotnie w stronę kiepskiego romansu, sztampowej
historyjki, jakie niemal od sztancy produkuje Danielle Steel.
Historia zapowiadająca się na
niezwykłą bajkę, zmieniła się w cukierkowy koszmarek, na który skusić się mogą
jedynie wytrwałe miłośniczki gatunku spod znaku Nory Roberts. Szkoda, że czytelniczki w średnim wieku
muszą jeszcze poczekać na książkę z którą będą mogły się utożsamiać.
O nie, nie dla mnie, zasnęłabym
OdpowiedzUsuńRaczej nie, bo bez przerwy waliłabyś głową w stół :P Ja miałam ochotę;)
Usuń