Uwielbiałam
czytać i przy tym jeść. Jedną kanapkę za drugą, jedno ciastko za drugim,
słodkie i słone na zmianę. To było cudowne: romanse z serem gouda, powieści
przygodowe z czekoladą z orzechami, tragedie rodzinne z muesli, bajki z
miękkimi karmelkami, opowieści rycerskie z markizami. (...) Jak długo tak
jadłam i czytałam, było dobrze"
"Smak pestek jabłek"
K. Hagena
"Smak pestek jabłek"
K. Hagena
Nie
będę chyba przesadnie oryginalna pisząc, że zdecydowanie wolę czytać o
jedzeniu, niż je przygotowywać. Zamiast długich godzin spędzonych przy garach i
z mizernym rezultatem, wolę zagłębiać się w smakowite opisy posiłków
wyczarowanych przez bohaterów i bohaterki literackie, przy okazji podjadając
coś, co przygotował ktoś inny;)
Przed
Wami mój stosik książek, których nie powinnam czytać zbyt często, bo każda z nich, to tysiące
kalorii pochłanianych przeze mnie w okamgnieniu.
Pozostałe książki ze stosu, to typowe lekkie opowiastki, w których kobiety za pomocą kuchennych czarów zmieniają życie swoje i swoim bliskim, może i błahe, ale napisane plastycznie i z talentem.
Moje "modelki" pozują z owocami, co jest zdecydowanie przekłamaniem, jeżeli chodzi o to, co spożywam w trakcie moich zmagań z lekturami. Fotografowanie paczki żelków wydało mi się jednak niepoważne:P
Ten ostatni stosik mnie tu zainteresował (choć Mofongo, sama ostatnio zakupiłam).
OdpowiedzUsuńStosik jest prawie w całości sprokurowany dzięki pewnemu stołowi w pewnej księgarni;)
UsuńŻelki? Trzeba było! Wcale nie niepoważne ;)
OdpowiedzUsuńOk, następnym razem się nie zawaham;)
Usuń