Jedna
z najbardziej wyczekiwanych książek ostatnich lat nareszcie się ukazała. Co
więcej, wierni czytelnicy amerykańskiego pisarza nareszcie mogli się spotkać z
jedyną prawdziwą miłością swojego ulubionego bohatera. Tak, tak- tajemnicza
Sabetha pojawia się na scenie i nie schodzi z niej do ostatnich stron powieści.
Blisko
sześć lat czekaliśmy, by dowiedzieć się, jak autor rozwiąże wątek otrucia
głównego bohatera- drugi tom zakończył się właśnie takim dramatycznym motywem.
I oto jesteśmy ponownie w mrocznym uniwersum Lyncha, który już na samym
początku książki na drodze Niecnych Dżentelmenów stawia więzimagów. Tym razem
potężni wrogowie oferują bohaterom pomoc: w zamian za udział w politycznej grze
Locke zostaje wyleczony, ponadto za wykonanie misji czeka spora gratyfikacja. Ustawienie
wyborów w mieście więzimagów mogłoby wydawać się łatwym zadaniem, do momenty,
gdy nasi ulubieńcy nie stają przed pewnym nieciekawym faktem: ich główny
przeciwnik, to Sabetha, jedyna dama wśród Niecnych Dżentelmenów…
Akcja
„Republiki…” zostaje przepleciona retrospektywami z których dowiadujemy się już
bardzo dokładnie, jak rodziła się miłość między dwójką niechcianych przez
nikogo dzieciaków, powtórnie przyjrzymy się szkoleniu, któremu Łańcuch poddawał
wybrany przez siebie narybek, a także przeczytamy o pierwszej samodzielnej
misji młodocianych złodziei. Oba wątki ciągnięte naprzemiennie koncentrują się
przede wszystkim na emocjach głównych postaci, więc naturalna koleją rzeczy tym
razem knucie i spiskowanie schodzi na drugi plan. Wielbiciele niecnych zagrań i
ciosów poniżej pasa nie muszą się jednak martwić: kampania wyborcza prowadzona
w Karthainie jest pełna diabelskich sztuczek i podłych zagrań, ale tym razem
nie one są najważniejsze. Nie ma już wielopiętrowych intryg, skrywających
drugie, trzecie i czwarte dno; Locke zdecydowanie przechodzi do defensywy
porażony obecnością ukochanej Sabethy.
Wątek
romantyczny zdecydowanie dominuje, jest to jednak historia uczucia na miarę
uniwersum Lyncha; pełna burzliwych emocji, gniewu i wzajemnego ranienia się. Od
szczeniackiego zauroczenia poprzez burzę hormonów dojrzewających nastolatków aż
do dojrzałego uczucia, zakończonego gniewnym rozstaniem dwojga kochanków. Na
szczęście pisarz potrafi wyważyć akcenty melodramatyczne i nie pozwala im
zdominować, tragiczna miłość Lamory i Sabethy jest uczuciem świetnie opisanym,
bez popadania w przesadny sentymentalizm i tkliwość. Wyczekiwana przez czytelników
rudowłosa złodziejka okazała się pełnoprawną partnerką dla genialnego Locke’a. Zabójczo
inteligentna, dowcipna i przebiegła jest wspaniałym uzupełnieniem Jeana i
Lamory. Sceny z jej udziałem, to
fajerwerki kąśliwych uwag, ciętych ripost i dialogów pełnych humoru.
Polityczne
machlojki stanowią zatem tło dla historii skomplikowanego uczucia, ale
emocjonujący finał zapowiada dramatyczną zmianę tonacji kolejnego tomu. Lynch
ponownie pokazał, że jego domeną są lekkie pióro, barwne metafory, soczysty
język i tworzenie postaci pełnych życia, z miejsca kradnących serca
czytelników.
Moje serce już złamał. :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinnyśmy założyć "Klub Zmaltretowanych Psychicznie Oczekiwaniem na Nowy Tom" ;)
UsuńO tak. Jest nas więcej.
Usuń