środa, 4 grudnia 2013

Na szkarłatnych morzach


            Entuzjastycznie przyjęte „Kłamstwa Locke’a Lamory” były jednym  z głośniejszych debiutów ostatnich lat, sprawiając, że wielu czytelników z niepokojem oczekiwało na kolejna część przygód Niecnych Dżentelmenów, trzymając kciuki by Scott Lynch nie padł ofiarą „przekleństwa drugiego tomu”.
            „Na szkarłatnych morzach” rozpoczyna się dwa lata po smutnych wydarzeniach z tomu pierwszego, wydarzeniach, które sprawiły, że Locke i Jean musieli opuścić swoje rodzinne strony i spróbować ułożyć sobie życie z dala od mafijnej Camorry. Kolejny wielki przekręt to majstersztyk, nad którym dwóch złodziei pracowało w pocie czoła przez dwa lata: obrobienie Wieży Grzechu w Tal Verarr, budynku uznawanego powszechnie za najlepiej zabezpieczone miejsce na świecie, w dużej mierze dzięki drastycznym karom jakie grożą za jakiekolwiek niecne zakusy w jego kierunku. Czymże jednak jest perspektywa zrzucenia z siódmego piętra dla ludzi, którzy nie wahali się okaleczyć więzimaga? Snucie misternej intrygi przerywa pojawienie się kolejnego gracza w tej śmiertelnie groźnej grze. Człowieka , który sprawia, że dwa szczury lądowe udają świetnych marynarzy. Przekonani perfidnym szantażem Locke i Jean pakują się w wielopiętrowe tarapaty, zmuszające ich do iście cyrkowych wyczynów: obaj muszą sprawić, że dwaj odwieczni wrogowie uwierzą w ich lojalność, a przy tym doprowadzić do końca swój plan kradzieży.


            Wielu autorów, po osiągnięciu tak dużego sukcesu swoim debiutanckim dziełem, nie zdecydowałoby się na dramatyczne zmiany w świecie przedstawionym, porzucenie dobrze funkcjonujących dekoracji  na rzecz kreowania zupełnie nowych i zmianę funkcjonowania postaci. Lynch podjął takie ryzyko i moim zdaniem opłaciło się: przeniesienie dużej części fabuły na morze i postawienie bohaterów w pozycji żółtodziobów, nadało postaciom zupełnie inny wymiar. Pomimo swoich niezwykłych zdolności bohaterowie są prawdziwymi amatorami na morzu i Lynch nie boi się tego pokazać, Dżentelmeni może i tracą w ten sposób nieco godności osobistej, ale zyskują jako postacie literackie. Zależni od innych, nieco zagubieni i nadrabiający bezczelnością, stają się jeszcze sympatyczniejsi.
            Dodatkowym plusem jest także pogłębienie postaci Jeana, który staje się pełnoprawnym partnerem swojego genialnego przyjaciela, wychodząc z jego dotychczasowego cienia. To właśnie  Jeanowi przypadł w tym tomie piękny wątek miłosny, wprowadzający dodatkowe zawirowania w skomplikowane relacje między osieroconymi Niecnymi Dżentelmenami.
            Lynch po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć porządną literaturę rozrywkową, wciągającą i atrakcyjną, ale przy tym nie obrażającą inteligencji czytelnika. Autor stworzył kolejną powieść osadzoną w ciekawie skonstruowanym świecie, wypełnił ją zajmującą akcją i pełnokrwistymi bohaterami, nie szczędząc humorystycznych dialogów i skrzących się dowcipem wypowiedzi.

2 komentarze:

  1. Cudności. A ja właśnie skończyłam "Republikę złodziei" i jestem przygnębiona, że skończyłam, tak dobrze się czytało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Republika..." skończona i teraz pytanie: ile trzeba będzie czekać na kolejny tom? zwłaszcza, ze zakończenie takie, że.....

      Usuń