wtorek, 8 października 2013

Surrealistyczna bajka nie dla każdego.


Boris Vian był niewątpliwie dzieckiem swojej epoki, epoki która tryskała absurdem, wydała na świat wielbicieli „Króla Ubu” i doczekała się licznego grona komentatorów. Pisarz, muzyk, poeta, aktor, scenarzysta- w swoim krótkim życiu próbował zasmakować wszystkiego, tworząc mit człowieka renesansu, a jednocześnie smutnego klowna i obrazoburcy. Dorobił się grona wielbicieli, których urzekał fantazją, wszechstronnym poczuciem humoru i bezpośrednim stylem bycia. Równie liczne było grono oburzonych tym, co reprezentował  każdy aspekt jego twórczości: naginaniem norm obyczajowych, śmiałym język i nieokiełznaną wyobraźnią.
„Piana dni” jest najsłynniejszym dziełem francuskiego pisarza, wymienianym wielokrotnie wśród znaczących powieści XX wieku. Pozornie prosta historia miłosna opowiadająca o trójce młodych ludzi. Na pierwszy plan wysuwa się beztroski Colin, bogaty i niedojrzały wynalazca, któremu obce są wszelkie troski dnia codziennego. Aż do chwili w której poznaje piękną Chloe. Ubogi Chic jest wiernym towarzyszem Colina, równie beztroskim i pragnącym wolności. Bohaterowie przypominają XIX wiecznych dandysów: dbający o wygląd zewnętrzny, poszukujący piękna w każdym aspekcie swojego życia i nie koncentrujący się na sprawach materialnych. Pragnienie zaznania perfekcyjnej miłości spełnia się w osobie Chloe, dziewczyny naznaczonej niezwykłą chorobą, kończącej dramatycznie historię miłosną.


Tyle jeżeli chodzi o fabułę, osadzoną w niezwykłych dekoracjach. Całość wydarzeń rozgrywa się bowiem w świecie, którego nie ograniczają żadne reguły, w którym magia miesza się z życiem codziennym, a określenie „surrealizm” nasuwa się automatycznie. Wyobraźnia autora stworzyła świat z jednej strony cukierkowy i łagodny, jednocześnie nie pomijając istnienia choroby i śmierci, wprowadzających chaos w tą krainę łagodności.
„Piana dni” jest książką przesyconą nierealnym poczuciem humoru, niezwykłymi pomysłami i osadzoną w realiach, które nie każdemu przypadną do gustu. Wizje rodem z majaczeń  opiumisty wprowadzają dystans nie pozwalający w pełni włączyć się w opowiadaną historię. W moim odczuciu pisarzowi nie udało się scalić świata i bohaterów w całość angażującą czytelnika, nie pozostawiając go obojętnym na los postaci.
Połączenie absurdu, czarnego humoru i surrealistycznych wizji doprowadza do lekkiego znużenia po pewnym czasie: zbyt dużo jest tutaj wszystkiego; barw, pomysłów, dowcipu. Śmiertelnie chora dziewczyna staje się kolejnym niezwykłym elementem dekoracji tego niezwykłego świata, a nikt nie ma prawa wymagać, byśmy przejmowali się dekoracją…W ten oto sposób „Piana dni” pozostaje piękną bajką, której autor zbyt duży nacisk położył na olśnienie czytelnika swoją bogatą wyobraźnią, zapominając o zaangażowaniu go w losy swoich bohaterów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz