„Trio z Plainview”, to debiutancka książka
amerykańskiego wiolonczelisty, któremu z powodzeniem udało się nawiązać do
klimatu kultowych już „Smażonych zielonych pomidorów”, a jednocześnie stworzyć
w pełni autorską historię.
Moore tworzy opowieść o
czterdziestoletniej przyjaźni trzech niezwykłych kobiet, borykających się z
problemami życia codziennego i osadza ją na tle przemian obyczajowych, jakie
zachodziły w Ameryce od lat ’60. Odette, Clarice i Barbara Jean przyjaźnią się
od czasów liceum, trzymając się razem i wspierając mimo różnic charakteru,
pozycji społecznej i majątkowej. Wojownicza i niezwykle odważna Odette widzi
zmarłych, co jest dziedzictwem pozostawionym przez ekstrawagancją matkę.
Perfekcyjna pani domu Clarice za maską idealnego makijażu kryje ból zdradzanej
żony, a wciąż piękną Barbarę Jean ścigają demony przeszłości. Jedna z nich
straci męża, druga zachoruje na raka… Słoneczne miasteczko stanie się areną
dramatycznych wydarzeń, które zmienią życie trzech kobiet na zawsze.
Autorowi udało się połączyć
surrealistyczny humor, mroczne tajemnice i dramatyczne dzieje czarnoskórych
kobiet z własnym, charakterystycznym stylem tworzenia narracji. Nie ma tutaj
liniowej fabuły i pierwszoosobowej narracji: wielokrotne przeskoki czasowe
pozwalają nam na poznanie genezy przyjaźni Odette, Clarice i Barbary Jean, ich wstrząsających
nieraz doświadczeń i historii całego miasteczka, będącego Ameryką w miniaturze.
Mocny i dosadny miejscami język miesza się z lirycznymi opisami, a także niezwykłymi
pomysłami w rodzaju wprowadzenia postaci ducha Eleanor Roosevelt, pojawiającej
się w momencie, gdy ktoś ma umrzeć.
Plainview jest miejscem zamieszkanym
przez prawdziwych oryginałów, z których kobieta widująca zmarłych jest najmniej
ekstrawagancką postacią. Drugoplanowi bohaterowie nakreśleni są kilkoma
zaledwie zdaniami, ale i tak sprawiają wrażenie pełnokrwistych postaci, które zapadają
w pamięć. Każda postać ma swoje ważne miejsce w fabule, tworząc jej niezwykły
klimat.
Historia opowiedziana przez debiutującego
Moor’a jest ciepła i mimo wszystko optymistyczna, choć nie brakuje w nich
naprawdę dramatycznych momentów. Sielanka małego miasteczka co rusz zakłócana
jest wydarzeniami odciskającymi swoje piętno na mieszkańcach, a zakłócony
porządek nie wraca już nigdy do normy. Najbardziej poruszające są retrospekcje
przenoszące czytelnika w te mroczne czasy, gdy o posiadaniu pełni praw
obywatelskich decydował kolor skóry, a miłość czarnej kobiety i białego
mężczyzny skazana była na klęskę od samego początku. Autor umiejętnie pokazuje,
że dyskryminacja miała wiele twarzy, a fakt bycia czarnoskórą kobietą piętnował
człowieka podwójnie.
„Trio…” reklamowane jest hasłami
nawiązującymi do powieści Fannie Flagg i „Służących” i tym razem, wyjątkowo, chwyt
marketingowy odpowiada prawdzie. Moore połączył słodko-gorzką opowieść o
kobiecej przyjaźni z dramatyczną historią walki o prawa obywatelskie. Jednocześnie
stworzył w pełni oryginalną historię, którą składa piękny literacki hołd
twórczości swoich poprzedniczek.
Recenzja dla portalu dleLejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz