niedziela, 24 lutego 2013
Długa Ziemia
Terry Pratchett i Stephen Baxter, to nazwiska kultowe dla każdego czytelnika szeroko pojętej fantastyki. Wierni fani obu pisarzy z zapartym tchem czekali zatem na książkę, będącą wynikiem współpracy mistrzów brytyjskiej fantastyki. Czy było warto?
Pomysł na „Długą ziemię” nie jest przesadnie oryginalny, gdyż zasadza się na koncepcie światów równoległych: w niedalekiej przyszłości, dzięki prostemu urządzeniu, nazwanemu „krokerem”, możliwa staje się podróż do równoległych światów. Okazuje się bowiem, że istnieje nieskończenie wiele wersji naszej Ziemi, odległych od siebie dosłownie o jeden krok. Konsekwencje tego odkrycia są niezwykle dramatyczne: na naszej rodzimej planecie zaczynają się masowe migracje ludzi znużonych przeludnioną ziemią i jej problemami. Mało kto jest w stanie oprzeć się pokusie posiadania na własność całej planety. Kolonizowanie coraz większej ilości światów łączy się jednocześnie z wyludnianiem Ziemi, a co za tym idzie osłabieniem gospodarki, podupadającymi rządami, antagonizmami między tymi, którzy zostali i tymi, którzy zdecydowali się opuścić naszą planetę.
Powieść koncentruje się na dwóch malowniczych bohaterach. Pierwszym z nich jest Joshua, naturalny „kroczący”, człowiek, który jest w stanie bez „krokera” pokonywać kolejne odległości między światami. Urodzony w równoległym świecie samotnik i podróżnik nadaje się doskonale do misji wymyślonej przez drugiego głównego bohatera, którym jest Lobsang, umieszczona w ciele robota inkarnacja tybetańskiego mechanika samochodowego i właściciel ogromnej korporacji w jednym... Kierowany żądzą przygód i eksplorowania kolejnych światów, Lobsang decyduje się dotrzeć do ostatniego z nich, jako towarzysza podróży wybierając naturalnego kroczącego, Joshuę.
Statek powietrzny „Mark Twain” wyrusza w swoją podróż, pokonując kolejne światy, co pozwala obu pisarzom na rozwinięcie skrzydeł. W dużej mierze powieść składa się właśnie z prezentowania kolejnych wersji naszej planety, różniących się od siebie fauną i florą. Oszołomieni bohaterowie przyglądają się niesamowitym pejzażom, zwierzętom i roślinom, im dalej od domu, tym dziwniejsze miejsca przyjdzie im oglądać.
„Długa Ziemia” staje się z czasem prezentacją kolejnych wersji światów, co odbija się na fabule, będącej tak naprawdę ciągiem kroków i ich rezultatów. Wyobraźnia obu pisarzy pozwala im kreślić naprawdę niesamowite obrazy, jednak stopniowo czytelnik może poczuć się znużony, gdy zamiast zwrotów fabularnych otrzymuje kolejny szkic na temat: „co by było gdyby ewolucja na tej planecie przebiegła inaczej? ”
Fani twórcy Świata Dysku także mogą poczuć się nieco zawiedzieni, gdyż „Długa Ziemia” nie obfituje w sceny, które pozwoliłyby na zaprezentowanie specyficznego humoru Pratchetta.
Finał powieści pozostawia niedosyt i wiele pytań, ale jest także obiecującym wstępem do tomu drugiego, gdyż obaj pisarze zaplanowali swoją współpracę na stworzenie dylogii. Pozostaje mieć zatem nadzieję, że w kolejnej części będzie więcej akcji i więcej Pratchetta.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam na półce, niebawem lektura :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy nasze odczucia będą troszkę zbieżne:)
OdpowiedzUsuń