poniedziałek, 18 lutego 2013

Asystentka pisarza fantasy

Uczta wyobraźni” jest serią dla koneserów literatury, niekoniecznie tylko miłośników fantastyki, lecz dla tych wszystkich, którzy łakną dobrze opowiedzianych historii i naprawdę poruszających tekstów. „Portret pani Charbuque” jest pozycją, która niewątpliwe zasłużyła sobie na miejsce w tak szacownym gronie, jak „Opowieści sieroty” Catherynne M. Valente, czy też „Ślepowidzenie” Petera Watts’a. Pierwsza część książki składa się z szesnastu opowiadań, prezentujących szeroki wachlarz zdolności Forda. Niektóre z tekstów naprawdę trudno zaklasyfikować do konkretnego gatunku, łączy je jedno- niepokojący klimat oraz poruszające zakończenie. Na przykład; „Kobieta, która liczy swoje oddechy” mogłaby być historią zwariowanej teściowej, uprzykrzającej innym życie, ale w rękach Forda zmienia się w opowieść o koszmarnym dzieciństwie i mrocznych siłach kształtujących naszą osobowość, powoli lecz nieubłaganie. Cały zbiorek prezentuje różnorodność stylową: od czystej fantastyki, przez horror, po historie obyczajowe. Ford prezentuje swoim czytelnikom niezwykle elegancką i subtelną prozę; bez epatowania mocnymi środkami udaje mu się osiągnąć niezwykły efekt. W swoich opowiadaniach pisarz balansuje na granicy tego, co nieprawdopodobne i zupełnie nieprzekonywujące, ale każde z nich wychodzi obronną ręką w starciu ze sceptycyzmem czytelnika. Nawet, gdy Ford pisze o planecie robali zakochanych w gwiazdach klasycznego amerykańskiego kina… Siłą zbioru jest nie tylko wykonanie, ale także niezwykłe pomysły fabularne, które w innych rękach mogłyby zakończyć się fiaskiem. Jakiż innych pisarz stworzyłby poruszającą opowieść o akwizytorze handlującym ludzkim mózgiem, dziecku tworzącym żywą istotę z patyków, czy też zombie pewnego naukowca? Tematy jakby proszące się o realizację w stylu klasycznych filmów „Z” albo rodem z pulpowych powieści, w tym przypadku są rzadka mieszanką niezwykłych zdolności autora i jego czarnego humoru. W części drugiej czytelnik znajdzie powieść przenoszącą go do Nowego Jorku 1893. Jest to historia rozchwytywanego portrecisty, Piero Piambo, któremu zlecono niezwykłe zadanie. Piambo ma wykonać portret tytułowej pani Charbuque, tylko na podstawie rozmowy z nią. Modelka, skryta za parawanem odpowiada jedynie na zadane pytania, snując historię swojego życia. Ekstrawaganckie zlecenie staje się prawdziwą obsesją malarza, skoncentrowanego jedynie na precyzyjnym oddaniu wizerunku kobiety, której nie widział na oczy, a która szybko zaprząta wszystkie myśli Piambo. Ponownie mamy do czynienia z oryginalnym konceptem połączonym ze „słowną alchemią” Forda, co w rezultacie daje fascynującą i nastrojową opowieść, wciągającą od pierwszej strony. Jak napisał w przedmowie M. Swanwick: „ Jego opowieści unoszą się ponad rzeczywistością. Logika ich fabuł nie pochodzi ze świata jawy”. Oniryczna proza Forda balansuje na krawędzi koszmaru i surrealistycznych wizji. Nic nie jest tu oczywiste. Czeka nas kilka możliwości odczytania fabuły, podczas gdy sam autor nie wskazuje na żadno z nich. Swanwick we wstępie nazywa to efektem „nieodzownej dziwności świata Jeffreya Forda”. Warto, naprawdę warto samemu przyjrzeć się składnikom tego efektu.

2 komentarze:

  1. No i tyle... Po takiej recenzji koniecznie muszę to przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto, zresztą cała seria trzyma poziom, ja szczególnie polecam jeszcze "Opowieści Sieroty":)

      Usuń