czwartek, 19 kwietnia 2012

Niuch

Książki Terry’ego Pratchetta powinny być obowiązkową lekturą dla wszystkich, którzy traktują fantastykę jako literaturę drugiego sortu.


Na jego powieści składają się: wyrafinowany humor, złożone postacie, ewoluujące z tomu na tom, umiejętne odnoszenie się do pop kultury, intertekstualność, zabawy językowe, a wszystko to osadzone w spójnym i oryginalnym świecie rozpoznawalnym na pierwszy rzut oka.

„Niuch” przynależy do cyklu poświęconego Straży miejskiej i koncentruje się na postaci sir Samuela Vimesa, komendanta straży, w tym tomie odesłanego na przymusowe wakacje. Urlop nie jest tym, za czym przepada prawdziwy glina, ale nie mogąc jednocześnie walczyć z żoną i przełożonym, nieszczęsny Vimes udaje się z rodziną do wiejskiej posiadłości swojej utytułowanej małżonki. Wszyscy wielbiciele literatury kryminalnej wiedzą doskonale, że policjant na urlopie, to policjant znajdujący zwłoki przy pierwszej nadarzającej się okazji. I tak jest tym razem, bo piękne okoliczności przyrody skrywają w sobie mroczne tajemnice, które nie dają spokoju naszemu bohaterowi już od pierwszego dnia „wypoczynku”.

Pratchett powoli rozwija akcję, pozwalając nam na chwilę zapomnieć o zgiełku miasta i kreśląc w zamian niepokojącą wizję prowincji. Wszędobylskie spojrzenia sąsiadów, lokalni notable nadużywający władzy przy milczącej zgodzie okolicznych mieszkańców, małe dramaty rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami- zdecydowanie nie możemy mówić o „wsi spokojnej, wsi wesołej”. Prowadzenia śledztwa nie ułatwia fakt, że nasz bohater jest z dala od swojej jurysdykcji, zamiast swojego zespołu ma do pomocy jedynie lokaja, a wszelkie poczynania mogą narazić na niebezpieczeństwo rodzinę komendanta.

Pratchett znowu przemyca ważne kwestie pod płaszczykiem powieści o goblinach, krasnoludach i smokach, pisał już o feminizmie, wojnie, rasizmie, dyskryminacji wszelkiego rodzaju. Tym razem opisuje katastrofalne skutki, jakie niesie za sobą traktowanie innych, jako pośledniejszego gatunku. Ten sposób postępowania zostaje pokazany nie tylko, jako wyniszczający „niższą„ rasę, ale także powodujący moralną degrengoladę rasy traktującej siebie, jako lepszą. Po raz kolejny pisarz udowodnił, że jego siłą jest umiejętność tworzenia mocnych obrazów, zapadających na długo w pamięć.



Tych, którzy obawiają się coraz mroczniejszych akcentów w powieściach Pratchetta, śpieszę uspokoić- wielbiciele specyficznego humoru na pewno się nie zawiodą i będą zadowoleni nie tylko z licznych potyczek słownych, charakterystycznych porównań, kultowych już przypisów, odwołań do kultury popularnej, ale także z fragmentów poświęconych lokajowi komendanta; postaci, która rozwinęła się w dosyć charterystyczny sposób.

Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl

2 komentarze:

  1. Właśnie czytam. Na razie (jestem na 60s.) świetna lektura. Wczoraj mój mąż zauważył, jak świetnie prezentują się tomy Pratchetta na półce. a pewnie serce rośnie. Tylko szkoda, że nie ma wersji w twardej oprawie. Jeżeli się nie mylę, to tylko Piramidy miały dwie wersje w miękkiej i twardej okładce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim czytelniczym marzeniem jest Pratchett w twardej oprawie, niektóre kilkuletnie i wielokrotnie czytane ksiązki nie wyglądaja już najlepiej, choćby "Mort" straszący żółtymi stronami i przełamaną okładką:( i mąż ma rację- przepieknie wygląda każda biblioteczka wysposażona w kolejne tomy Świata Dysku:)

      Usuń