sobota, 16 lipca 2011

Pan od małp

Pobieżną wiedzę na temat Darwina ma każdy (przynajmniej ja żywię taka nadzieję), ale wiedzieć więcej zawsze warto, więc na stosiku wylądowało tomiszcze sporej objętości, opowiadające o życiu Karola Darwina.

Autora biografii Darwina znam i cenię za książki o Vincencie van Goghu i Freudzie: szczegółowe historie pełne namiętności, w żywych kolorach obrazujące „ życie i twórczość”.
Historia Darwina rozpoczyna się w momencie, gdy młody człowiek dostaje jedyną i niepowtarzalną ofertę: wypłynięcia w kilkuletnią wyprawę na statku „Beagle”, jako naturalista- człowiek odpowiedzialny za zbieranie wszelkich okazów zwierząt, minerałów, owadów itd.
Pięcioletnia wyprawa jest nie tylko wspaniałą przygodą, ale także „terminowaniem dla przyszłości”, człowiek który schodzi ze statku, to człowiek w którego głowie drzemią już wywrotowe teorie, zmieniające oblicze nauki.
Stone dzieli swoją opowieść na dwie części: pierwsza jest opowieścią o pięcioletnim rejsie, druga, to odmienianie świata przez Darwina i jego liczne publikacje naukowe. Początkowo byłam nieco rozczarowana książką, wydawało mi się, że nie posiada tego uroku, co poprzednie biografie tegoż autora, nie wyczuwałam pasji, jaką przesiąknięci byli poprzedni bohaterowie Stone’a. Stopniowo jednak swego rodzaju szaleństwo, tak charakterystyczne dla bohaterów amerykańskiego pisarza, udzieliło się również statecznemu angielskiemu dżentelmenowi i Darwin dołączył do grona ludzi nie wahających się przeciwstawiać konwenansom, utartym schematom, do cna oddanym swoim pasjom i zainteresowaniom, zmieniających oblicze swojej współczesności.


Ze strony na stronę coraz bardziej przekonywałam się do „Opowieści o Darwinie”, będącej nie tylko biografią niezwykłego człowieka, ale także prawdziwą kopalnią szczegółów, drobiazgowo rekonstruowanych realiów, iście balzakowskich opisów wiktoriańskich domów, strojów, zwyczajów. Nawet jeśli nie wszystkie dialogi brzmiały przekonywująco, a przeskakiwanie z jednego wątku do drugiego w obrębie jednego akapitu bywało czasami męczące, to po raz kolejny Stone urzekł mnie swoją książką, nawet jeśli nie był ten sam zachwyt, jak w przypadku „Pasji życia”.

1 komentarz: