Robert Capa, dzięki zdjęciom wykonanym podczas hiszpańskiej wojny domowej, zdobył światową sławę. Kolejne prace, takie jak fotoreportaże z frontów II wojny światowej, tylko umocniły jego pozycję najgłośniejszego fotoreportera wojennego swoich czasów. Jako reporter 1942 roku przepłynął Atlantyk, by wyruszyć z wojskami sprzymierzonymi przez Północną Afrykę, Włochy aż do Francji, fotografował także naloty na Londyn, a w 1943 przebieg kampanii w północnej Afryce i na Sycylii oraz walki we Włoszech, w tym wyzwolenie Neapolu. Szóstego czerwca 1944 fotografował lądowanie w Normandii. Wraz z pierwszą grupą amerykańskich żołnierzy wylądował na plaży Omaha. W 1945 wraz z Amerykanami lądował w Niemczech, gdzie fotografował zwycięstwa aliantów w Lipsku, Norymberdze i Berlinie. Był jednym z dwudziestu fotografów odznaczonych amerykańskim Medalem Wolności. Zginął w Indochinach, jako jedna z pierwszych ofiar wojny w Wietnamie w 1954 roku. Człowiek legenda, reporter, który wymyślił siebie od początku do końca.
Susana Fortes skoncentrowała się na związku Capy z „małym, rudym liskiem”- Gerdą Taro, tworząc opowieść o wielkiej miłości w niebezpiecznych czasach. Autorka czyni z Taro równorzędną bohaterkę, stawiając ją w roli nie tylko kochanki, ale także muzy, przyjaciela, impresaria, w końcu rywala Capy. Mocno dramatyczna historia życia obojga układa się w bardzo podobny sposób-oboje poznali się, gdy byli emigrantami, szukającymi schronienia w Paryżu dwudziestolecia międzywojennego. Oboje mocno zaangażowani politycznie, bezkompromisowi i odważni. Fortes umiejętnie odmalowuje gorączkową atmosferę miasta tuż przed wybuchem wojny, podniecenie udzielające się młodym ludziom, ich gorączkowe dyskusje o życiu, sztuce i odwadze, toczone w zadymionych knajpkach, nad lampką wina. Capa i jego ukochana odmalowani są wyrazistymi barwami, wykreowani na młodych bogów: pięknych, młodych i nie lękających się niczego. Niestety czasami autorka ulega skłonności do taniego melodramatyzmu, ocierającego się nieraz o kicz. Tworzenie historii o żołnierzach umierających z obrazem ukochanej przed oczyma, to jeden z przykładowych tanich chwytów powtarzających się kilkakrotnie. Nieznośne są też niektóre dialogi, toczone w napuszonym tonie, zniekształcające obraz pary protagonistów.
Takie okazyjne wycieczki w kierunku literatury spod znaku Mniszkówny są na szczęście rzadkie. Przez większość czasu, bez uciekania się do tanich chwytów, Fortes potrafi zajmująco opowiadać, tworząc swoją własną wersję opowieści o tragicznej miłości Capy i Taro. Oprócz biografii dwojga nietuzinkowych osobowości, otrzymujemy także ciekawie podane refleksje na temat psychiki człowieka zarabiającego na życie fotografowaniem śmierci innych, żyjącego w ciągłym zagrożeniu, w końcu: nie potrafiącego egzystować w „normalnych warunkach”.
Recenzja dla portalu "dlaLejdis.pl"
http://www.dlalejdis.pl/artykuly_kultura/75-recenzja/7859-narodziny-legendy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz