środa, 12 stycznia 2011

Książę mgły

Pewnie nie wypada się przyznawać na forum, że człowiek dożył prawie trzydziestki i nie sięgnął do tej pory po Zafona. Jednak ja to wyznanie popełnię, licząc na szeroko pojętą wyrozumiałość. Po prostu staram się szerokim łukiem omijać głośne powieści, książki okrzyknięte wydarzeniem roku, ba nawet dekady. Trochę z powodu przekory („nie będę podążać za stadem”), trochę z powodu tego, że przeważnie te szumne hasła reklamowe nijak się mają do rzeczywistości. Czasami jednak się przełamuję, stąd lektura „Księcia mgły”.



Wyszło nawet chronologicznie, skoro pierwsza powieść Zafona, jaką dorwałam w swoje łapy, to także jego debiut. Bez uprzedzeń, bez porównań z innymi dziełami (a zwłaszcza z głośnym „Cieniem wiatru” ) połknęłam cieniutką opowieść w jeden wieczór.
Historia opowiada o trzynastoletnim chłopcu, Maxie, który wraz z całą rodziną wyprowadza się do niewielkiej rybackiej wioski. Przeprowadzka związana jest z próbą uchronienia dzieci przed koszmarem drugiej wojny, jak się jednak okazuje ciche miasteczka także potrafią być groźne. Dom, w którym zamieszkać ma chłopiec należał niegdyś do chirurga i jego pięknej żony, którzy niestety stracili w nim swojego jedynego syna.
Urządzanie się, poznawanie miejsc i ludzi wkrótce przerodzi się w dramatyczną walkę o przetrwanie, w której Max weźmie udział wraz z nowym przyjacielem i starszą siostrą.

Zafon czerpie z dosyć oklepanych motywów: nawiedzony dom, tajemnica z przeszłości, upiorny człowiek zawierający z ludźmi tajemnicze pakty. Nie ma także nic odkrywczego w historii chłopca zmuszonego nagle do walki z niepojętą i groźną siłą, wdzierającą się nagle do spokojnego miasteczka. A jednak historia porywa. Pisarz tworzy zajmującą opowieść o przeznaczeniu przed którym nie da się uciec, potrafi też bez „smrodku dydaktycznego” pokazać wartości takie jak poświęcenie, czy odwaga.

W pamięć zapada także niepokojący nastrój, pogłębiający się ze strony na stronę. Książka dla młodzieży, czy nie, ale zdarzyło mi się z niepokojem spoglądać na własną szafę (ci którzy czytali na pewno wiedzą dlaczego). Zafon umiejętnie buduje napięcie, prowadząc do zaskakującego finału.
Kto wie, czy jednak nie sięgnę po „Cień wiatru”…

4 komentarze:

  1. książka ma rzeczywiście niesamowity nastrój :)
    też czytałam ją jako pierwszą tego autora, teraz planuje całą resztę ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam Ci "Cień wiatru", zresztą "Grę anioła" też. A "Książe mgły" czeka u mnie w dłuuugiej kolejce :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. o rajusku- jaki fajny "bloczek"! tylko nie bij za te zdrobnienia. przeczytam kiedys caly od deski do deski, tylko najpierw zajme sie swoja praca, inaczej nigdy nie zostane tym emgieerem...=) obiecywalam sobie pisanie polskich znakow, ale cos mi tu nie fumfcy i samo klikanie y, zamiast z mnie wykonczylo!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wilka: Witam serdecznie, nawet bez polskich znaków;)

    OdpowiedzUsuń