sobota, 27 marca 2010

Ojciec Alicji w krainie czarów


W kinach Alicja, a ja przypominam sobie biografię Carolla

„Alicja w Krainie Czarów” to jedna z niewielu książek, która przywędrowała z mojego dziecinnego pokoju, na „dorosły” regał z książkami. Nieustająca fascynacja przygodami pyskatej dziewczynki, goszczącej w surrealistycznym świecie, nie skończyła się nigdy. Trwa od momentu, kiedy zetknęłam się po raz pierwszy z twórczością Lewisa Carolla.
Naturalną koleją rzeczy, fascynacja postacią Alicji, przenosiła się na osobę jej literackiego ojca. I tutaj: „Żmirłak okazał się Bubułakiem”…
Natknęłam się na wzmianki o kolekcji zdjęć nagich dzieci i porzuciłam swoje badania życiorysu Wielebnego Charles’a L. Dodgsona, ze strachu przed tym, co jeszcze mogłabym odnaleźć.
W końcu jednak chyba dorosłam do konfrontacji i sięgnęłam po książkę Donalda Thomasa. I nie żałuję…
Przez prawie 500 stron, Thomas snuje opowieść o człowieku, który przez całe życie walczył ze swoimi demonami. Już w pierwszym rozdziale, biograf rozprawia się z tym, co mogłoby rzucać cień na postać Carolla. Nie broni go, to w świetle wszystkich faktów jest chyba niemożliwością, ale stara się pokazać pełny obraz człowieka- ukazać CAŁĄ prawdę:
„U podstaw tej książki legło założenie, że człowiekowi który dał światu takie skarby, jak „Alicja w Krainie czarów”, „Alicja po Drugiej Stronie Lustra i „Wyprawa na Żmirłaka” można wybaczyć wszystko. Ale wybaczyć nie znaczy zapomnieć ani przeoczyć. Nie wydaje się zresztą, by obecnie było to możliwe.”
Komuś, kto nie zgadza się z tym założeniem, radzę nie czytać dalej książki Thomasa, gdyż autor konsekwentnie broni swojej tezy. Pisząc o ciemnych uczuciach ujarzmionych przez intelekt i sumienie Carolla, jego biograf-adwokat , wierzy w niewinność swego „klienta”. Nie jest jednak „adwokatem diabła”, przedstawia wszystkie fakty, które zebrał- nie dokonuje ich selekcji pod kątem przydatności swojej tezy.
Biograf koncentruje się na walce z ciemną stroną, którą codziennie musiał toczyć Caroll.
Pokazuje nam szeroką panoramę epoki, która bardzo długo nie wiedziała, czym jest pedofilia i w której granica wieku dziewczynek wychodzących za mąż, była bardzo niska. Pomimo tego, Dodgson walczył z tym, co wydawało mu się niestosownymi pragnieniami. Była to walka, w której zwycięstwo było tylko połowiczne- świadczą o tym jego przyjaźnie z małymi dziewczynkami oraz dziwne upodobania fotograficzne: „Dzieci traktował, jako łagodzący kompres na swój rozgorączkowany umysł”. Relacje świadków, małych przyjaciółek i ich rodziców- nie odkrywają przed nami żadnych występnych zdarzeń, pomimo tego wrażenie czegoś nieodpowiedniego pozostaje…
Rzecz jasna, nie jest to jedyny wątek poruszany przez biografa. Ta książka, to doskonały dokument z życia epoki- oprócz sylwetki samego Carolla, otrzymujemy także solidną ilość informacji z życia obyczajowego , naukowego i politycznego epoki wiktoriańskiej, która zdaje się być drugą bohaterką książki. Liczne anegdoty, chętnie cytowane wiersze, fragmenty książek- to wszystko składa się na barwny obraz XIX-wiecznej rzeczywistości.
Autorowi udało się pokazać epokę pełną sprzeczności: bardzo konserwatywną i surową, w której jednocześnie kwitła w najlepsze rozwiązłość i przemoc. Epokę pełną pęknięć i paradoksów, taką jak Lewis Caroll: bardzo nieśmiały przeciwnik okrucieństwa wobec zwierząt i wielbiciel książek o przestępczym półświatku. Czytywał poezję, dzieła filozoficzne i książki medyczne o szaleństwie. We własnych dziełach epatował zgryźliwym humorem, wyrafinowanym okrucieństwem i makabrycznymi pomysłami.
„Surowy, nieśmiały, pedantyczny, wiecznie pochłonięty matematycznymi zagadkami, przesadnie troszczący o swoją godność, nieustępliwie konserwatywny w przekonaniach politycznych i teologicznych (…)”.
Nabokov pisał o nim: Lewis Caroll Caroll, gdyż uważał go za pierwszego Humberta Humberta. To samo podejście cechuje wielu badaczy jego twórczości, wykazujących się
wg. Thomsona: „podejrzliwością charakterystyczną dla ponurej kultury angloamerykanskiej, która czuje się niezręcznie w towarzystwie własnych dzieci”. Dla biografa, Caroll był człowiekiem, który przez całe życie balansował na cienkiej granicy: z piekłem pod stopami i niebem nad głową. I miejmy nadzieję, my wielbiciele jego twórczości, że granicy tej nigdy nie przekroczył…

1 komentarz:

  1. :-) biografie są w modzie.
    A swoją drogą sam chętnie przeczytałbym jakąś, bo już dawno tego nie robiłem.

    OdpowiedzUsuń