Książka Winera, to pierwsza, tak rzetelna, historia CIA oparta całkowicie na relacjach z pierwszej ręki i licznych materiałach źródłowych.
Tim Weiner jest asem dziennikarstwa amerykańskiego: jako śledczy „New York Timesa” otrzymał w 1988 nagrodę Pulitzera za artykuły dotyczące bezpieczeństwa narodowego.
Z kolei za „Dziedzictwo popiołów” wyróżniono go National Book Award.
Ogrom pracy włożony w zbudowanie kompetentnego opracowania historii CIA robi wrażenie: lektura 50 tyś. archiwalnych dokumentów, dwóch tysięcy wypowiedzi pracowników wywiadu, żołnierzy i dyplomatów oraz trzysta wywiadów przeprowadzonych
z funkcjonariuszami CIA (byłymi i aktualnie pracującymi dla agencji), a także dziesięcioma szefami agencji.
„Dziedzictwo popiołów” ukazuje kompletny i przerażający obraz agencji wywiadowczej, która: „ (…) narodziła się niepełnosprawna. Niestety taka też pozostała”.
Rozłożone na czynniki pierwsze CIA nie prezentuje się okazale: naszym oczom ukazuje się biurokratyczna machina, dysponująca ogromnymi środkami, zżerana przez chore ambicje swoich szefów i niekompetencję pracowników.
Weiner pokazał, jak CIA funkcjonowało za kadencji jedenastu prezydentów – od Trumana aż do George’a W. Busha. Czytamy zatem o powstaniu CIA w latach czterdziestych, o okresie zimnej wojny i upadku komunizmu, aż do tragicznego jedenastego września.
Przez większość z tego czasu naczelną zasadą agencji nie było wcale informowanie amerykańskich obywateli o zagrożeniach, jakie im groziły, lecz wywieranie wpływu na prezydenta: „(…) szybko okazało się, że niebezpiecznie jest mówić mu to, czego nie chce usłyszeć. Analitycy CIA nauczyli się nie wychylać i dostosowywać do panujących poglądów. Niewłaściwie interpretowali zamiary i możliwości naszych wrogów, źle szacowali siłę komunizmu i nie potrafili ocenić zagrożenia terrorystycznego.”
Autor pokazuje, jak wiele operacji kończyło się niepowodzeniem i jak wiele agentów CIA poniosło z tego powodu śmierć. Zresztą sam „dorobek” z ostatnich lat wystarczy, by podejrzliwie zastanawiać się: co u licha tak naprawdę robili i robią agenci CIA? Agencji nie udało się zapobiec atakom na WTC i Pentagon, mimo iż były podstawy, by takowe podejrzewać. „Udowodniono” też produkcję broni nuklearnej przez Irak, co zakończyło się zbrojną interwencją, w trakcie której z kolei CIA wykazywało się niekompetencją.
Wcześniej też nie było lepiej: nigdy nie udało się agencji wprowadzić swojej wtyczki na Kreml, podczas gdy Rosja swobodnie infiltrowała szeregi amerykańskiego wywiadu. Do tego doliczyć trzeba także powstawanie tajnych więzień ( w rodzaju tego z Guantanamo) już
w latach 50; współpracę z byłymi nazistami, bądź mafią („ USA były gotowe współpracować z każdym sukinsynem” ) i ocenienie Fidela Castro, jako „nowego duchowego przywódcę latynoamerykańskich sił demokratycznych i antydyktatorskich”. Większość akcji przypominała błądzenie po omacku, a jedyna prawdziwą skuteczną bronią agencji były pieniądze, nie jej agenci. Nic dziwnego, skoro większość z nich podpisywała się pod następującym wyznaniem: „Wielu z nas (…) nie czuło potrzeby, by w działaniach które podejmowaliśmy przestrzegać wszystkich zasad etycznych.”
Czytelnik pozostawiony zostaje z niewesołą konkluzją autora, iż „(…) nasze państwo nie utrzyma się długo jako mocarstwo, jeśli nie zyska oczu, które będą śledziły wydarzenia na całym świecie”.
Wprawdzie konkluzja książki niezbyt odkrywcza, ale kiedyś lubiłam zaczytywać się w tego typu prozie. Chyba byłam chora na teorie spiskowe... Clancy i te sprawy. Dzięki za zauważenie tej książki, przez co sama wpiszę sobie do kajecika, aby odświeżyć starych przyjaciół :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)