wtorek, 24 listopada 2009

Pratchett na jesienne smutki




Dziewczęciem będąc, młodym i naiwnym, walczyłam w niedalekiej przeszłości
o dobre imię, szeroko rozumianej, fantastyki. Krucjata moja przynosiła kiepskie rezultaty, ale nie ustawałam w walce, która niebawem przeniosła się w uniwersyteckie mury. Tam odniosłam swój pierwszy sukces, gdy profesor, wyrażający się pogardliwie
o literaturze fantasy: „książki o gadających smokach”, przejawił chęć pożyczenia ode mnie jednej z książek T. Pratchetta. Książki do tej pory nie odzyskałam… Trwam w naiwnym może, przekonaniu, iż spowodowane było to gwałtownym uczuciem, jakim zapałał czytelnik do „Wyprawy czarownic”.
Pomijając smutny fakt zagrabienia mojej książki, ten przydługi wstęp miał prowadzić do konkluzji, iż: Pratchett działa na wszystkich, niezależnie od tego, czy są to zagorzali fani fantasy, czy też ludzie, którzy cenią po prostu dobrą, zjadliwą i prześmieszną literaturę.


„Prawda” jest dwudziestą dziewiątą książką tego autora, która ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Dzięki poprzednim dziełom Pratchett zdobył sobie w Polsce, tak jak na całym świecie, grono wiernych fanów. Fanów, którzy przyjmowali każdą jego książkę
z entuzjazmem. Entuzjazmem, który czasami przygasał, co nie dziwi, gdyż nie wszystko, co stworzył Pratchett, było na tym samym poziomie. Z tym większą radością należy odnotować fakt, że opowieść o pierwszej gazecie w Ankh- Morpork, jest zdecydowanie jedną z lepszych, z serii opowieści o Świecie Dysku.

Do galerii neurotycznych i nieco „powykrzywianych”, zamieszkujących Ankh- Morpork postaci, autor dołączył młodego Williama de Worde, pomysłodawcę przelewania nowin na papier i ich rozpowszechniania wśród mieszkańców. Z racji chronicznej niechęci do kłamstwa, młodzian ów wydawał się wręcz predysponowany do pełnienia tej , jak się potem okazało, niebezpiecznej funkcji.
Wyeksploatowanym, w poprzednich dziełach, bohaterom, dano nieco odsapnąć; pojawiają się, ale w charakterze postaci drugoplanowych lub jako motor intrygi, na pierwszym planie są zupełnie nowe postacie. Niewątpliwie najbardziej malowniczą z nich jest wampir-fotograf, który jest prawdziwym pasjonatem swego zajęcia, nie licząc się z tym, że każde zdjęcie przypłaca swoją śmiercią, z racji stosowania lampy błyskowej.
Pratchett nie od dzisiaj celnie komentuje otaczającą nas rzeczywistość, przedstawiając ją w krzywym zwierciadle, ubraną w szaty opowieści fantasy.
„Prawda” jest zjadliwą satyrą, pokazująca mechanizmy funkcjonowania brukowców, pokazana nam walka „praworządnej” gazety ze szmatławcem, opisującym deszcze psów, jest historią wartą zastanowienia. Zwłaszcza, że pracownicy tej pierwszej skazani są na klęskę…nie tylko w Świecie Dysku.


Stały schemat swych opowieści, gdzie wszelkie początkowe działania prowadzą do kłopotów, tym razem wyjątkowo nie mają one „mackowatej natury”, wypełnia Pratchett pysznymi dialogami, jak zwykle przypisy są małymi dziełami sztuki, zaś akcja toczy się dwutorowo, w wartki sposób. To wszystko razem sprawia, że śmiało można zaryzykować stwierdzenie, iż:„Prawda” to zdecydowanie jedna z najlepiej opowiedzianych historii, rozgrywających się w Świecie Dysku.

2 komentarze:

  1. a tymczasem do mojego brata nie przemawia- skandal. na sczescie bratanek podatny na zarazy, bo zwatpilabym w pokrewienstwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. W każdej rodzinie jest jakaś czarna owca, u mnie na szczęście prawie wszyscy zarażeni:)

    OdpowiedzUsuń