niedziela, 15 listopada 2009

Niemłoda i niesmieszna...


Dawno mnie tak nie zdenerwowała żadna książka. Zupełnie niepotrzebna, infantylna i w sumie smutna pozycja.
Rafał Podraza wyrządził Samozwaniec niedźwiedzią przysługę, gdy „po kilkudziesięciu latach od śmierci największej damy polskiej satyry, (…) znalazł pożółkłe, nieuporządkowane kartki. Maszynopis jakiejś opublikowanej powieści - pomyślał. Okazało się jednak, że są to teksty nieznane.”
Teksty nieznane? Gdzie tam, czytaliśmy je w „Marii i Magdalenie” oraz w „Zalotnicy niebieskiej”. Czasami niestety nawet u Żeleńskiego, nie chcę sugerować pani Magdalenie plagiatu, ale fragmenty o Krakowie i kabaretach są żywcem z wspomnień Boy’a o Zielonym Baloniku.

Wspomnienia o ojcu Mamidle, siostrze, mężach- to wszystko już było i to w znacznie dowcipniejszej formie, bez tej nachalnej autopromocji, jaka uprawia autorka w „Pamiętniku…” Anegdotki niektóre , owszem, śmieszą czasami, ale przeważnie wzbudzają uśmiech politowania: szlafrok kupiony za Malczewskiego??? Nie wystawiła sobie tym córka malarza zbyt dobrej laurki…
Mnóstwo urywanych myśli, dygresji, gubienia wątków, ciągłego zapowiadania napisania nowej powieści. Do tego niepotrzebny zupełnie rozdział o modzie polskiej.
Nie ma w tej książce nic z ciętej satyry i ironii, jaką poznaliśmy w poprzednich książkach Samozwaniec. Nikt, po lekturze tego kuriozalnego tomu nie uwierzyłby, że autorka ma na swoim koncie takie cudeńko, jak „Na ustach grzechu”.
Rozumiem prawa rynku, ale wydawanie stosiku kartek, znalezionych w szufladzie? Pełnych antyfeministycznych haseł oraz nieraz groteskowych wynurzeń? (moim „ulubionym” jest stwierdzenie, iż pan Wojciech Kossak nie odniósł światowego sukcesu z powodu braku mądrej kochanki…).

2 komentarze:

  1. Tak to jest, jak się grzebie po cudzych szufladach...;););)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mnie się ta książka podoba! Nota bene nie tylko mnie... Ilu czytelników, tyle opinii.

    OdpowiedzUsuń