piątek, 22 lipca 2016

Cztery rzęsy nietoperza i sześćset stron literackiego gniotka.

Hanna Kowalewska kazała swoim czytelnikom czekać na kolejny tom opowieści
o Zawrociu  pięć lat, pytanie jednak czy było warto?
          Główna bohaterka, Matylda, w chwili rozpoczęcia książki jest w ciąży, a jej ukochany Paweł właśnie wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych. Sytuację komplikuje fakt, że oczekiwane dziecko jest poprzedniego partnera Matyldy, a jej związek z przystojnym kompozytorem tak naprawdę dopiero się zaczął i już chwilę po zaręczynach czeka ich test długiego rozstania.
            Dziedziczce Zawrocia nie jest dane zaznać spokojnego oczekiwania na potomka oraz powrót ukochanego, gdyż ktoś zaczyna ją prześladować. Głuche telefony, upiorne niespodzianki podrzucane do drzwi… Prywatne śledztwo dziewczyny wykazuje, że ma ona o wiele więcej nieprzyjaznych jej dusz, niż mogłoby się komukolwiek zdawać. Niechętne otoczenie i coraz bardziej zagadkowe zachowanie Pawła powoduje, że samotne życie w Zawrociu zaczyna nabierać coraz ciemniejszych barw.
            Autorka pragnąc stworzyć atmosferę narastającego zagrożenia zdecydowanie przesadziła, zapełniając swoją książkę samymi odpychającymi bohaterami. Pisarka kreuje rzeczywistość, w której przyjaciele są zaborczy i egoistyczni, rodzina nie stanowi wsparcia, a ukochany potrafi skrywać wiele tajemnic. W pewnym momencie książka zmienia się w ponurą wyliczankę kolejnych złośliwości, spotkań  niemiłymi ludźmi i wymian uszczypliwych uwag. Realizm opowieści znacznie na tym cierpi, gdyż tego typu zabiegi nieuchronnie przywodzą na myśl telenowelę: biedna uciskana piękność kontra złowrogi świat, wypełniony demonicznymi typami.
            Główna bohaterka i narratorka nie jest w stanie sprostać zadaniu jakim jest dźwiganie na swoich barkach całej fabuły. Dziecinna, jednowymiarowa i infantylna kobieta, której oczyma oglądamy wszystkie wydarzenia, budzi irytację. Jej działania sprowadzają się do bezwolnego snucia się po dworku, odwiedzania kolejnych ludzi w celu wymieniania z nimi złośliwości, a na końcu do niezbornego prowadzenia śledztwa w sprawie swojego prześladowcy.
            Zupełnie nie przypadł mi do gustu świat wykreowany przez Hannę Kowalewską, wypełniony kobietami, których jedynym celem życiowym jest odbicie komuś mężczyzny, mężczyznami bezwolnymi i pozwalającymi sobą bezkarnie manipulować lub wykazującymi skrajnie seksistowskie zachowania. Znużyła mnie bohaterka, której jednym z głównym zmartwień w ciąży jest nadmiar kilogramów i starająca się zrzucić brzuszek (sic!) w trakcie spacerów…
            Zamiast być opowieścią o dojrzewaniu do miłości i związków, „Cztery rzęsy nietoperza” okazały się historią toksycznych ludzi uwikłanych w toksyczne relacje, do której zupełnie nie chce mi się wracać.

Recenzja dla portaludlaLejdis.pl

2 komentarze:

  1. Świat Zawrocia taki już jest - pełny bardzo trudnych, toksycznych relacji, tajemnic i problemów do rozwikłania. Myślę, że wiele decyzji i zachowań głównej bohaterki to wynik wszystkich jej poprzednich doświadczeń i traumatycznych przeżyć. Czytałaś poprzednie części cyklu? Czy też je tak surowo oceniłaś? Ja do dziś nie mogę się otrząsnąć po Masce Arlekina, chyba najmocniejszej części całego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprzednie części czytałam daaaaaaaaaawno temu i nie pamiętam aż tak przerysowanych relacji międzyludzkich, opierających się głównie na chęci zranienia drugiego człowieka, ale czas mógł zatrzeć wrażenia z lektury :)
      Moim zdaniem autorka nieco przesadziła w kreowaniu świata przedstawionego, wolę bardziej subtelne ujęcie tematu, jak np. w "Kocim oku" Atwood

      Usuń