niedziela, 3 stycznia 2016

„Ktoś musi krwawić, by inni mogli pić”


Paolo Bacigalupi już dawno temu zyskał sobie opinię  twórcy mocno zaangażowanego, a jego prozę wrzucono w szufladkę „fantastyka ekologiczna”. Nietrudno się zgodzić z takim zaszeregowaniem książek opisujących przerażające wizje świata zniszczonego przez ludzi, wyeksploatowanego i dogorywającego na wskutek ingerencji człowieka  w naturalne prawa natury.  Na szczęście, amerykańskiemu pisarzowi udaje się za każdym razem uniknąć stworzenie suchego manifestu, bądź akademickiego wykładu na temat potencjalnych zagrożeń wynikających z bezmyślności gatunku ludzkiego. Nie, każda z powieści tego autora jest pełnowymiarową i poruszającą prozą, zostawiającą czytelnika z gonitwą myśli.
Nie inaczej jest z „Wodnym nożem”. Tym razem trafiamy do świata, gdzie ludzie są jednym z chłodniejszych obiektów na mapie cieplnej. Świata zniszczonego, pełnego anomalii pogodowych, w którym woda jest najcenniejszym dobrem. Upał, wszechobecny kurz, pot i słona smak na wiecznie spierzchniętych wargach- to rzeczywistość Angela Velasqueza, Wodnego Noża na usługach kobiety rządzącej Kolorado. To także świat Lucy, ekoreporterki szukającej tematów w Arizonie i tam oglądającej kolejne tragedie. Wreszcie, to rzeczywistość w której o każdy kolejny dzień walczy Maria, młodziutka dziewczyna pragnąca dla siebie czegoś lepszego, niż prostytucja i narkotyki.
Troje bohaterów połączy sprawa praw wodnych, mogących zmienić aktualny stan rzeczy w Ameryce, a także przetasować mocno dotychczasowe układy polityczne. Kwestia niepozornych papierów staje się nagle kwestią życia i śmierci prowadząc do prawdziwej rzezi. Cała trójka nagle stanowi plemię „(…)ludzi, którzy widzieli zbyt wiele i przestali już nawet udawać, że świat  jest czymś więcej niż ruiną”.
Bacigalupi koncentruje się na Ameryce, w której każdy ze stanów dawnego USA stał się samodzielnym królestwem, na tyle silnym, na ile pozwala mu dostęp do jakiegoś źródła wody. Władzę sprawują jednostki, które jednym poleceniem mogą odciąć tysiące ludzi od życiodajnego płynu i skazać ich na migrację, a nawet na śmierć.
Ponownie autor tworzył bohaterów, których bardzo trudno jednoznacznie zaszeregować:  już jesteśmy gotowi uwierzyć w to, że Angel jest potworem, gdy ten nagle robi coś, co diametralnie zmienia naszą opinię o nim. W tym świecie nie ma miejsca na czerń i biel, każda z postaci ma krew na rękach, my ponownie sekundujemy tym, którzy mają jej najmniej. Tym, którzy zachowali choćby pozory człowieczeństwa, w tym niezwykle okrutnym świecie, gdzie trudno odróżnić policjanta od bandyty, a wroga od sojusznika.  
Brutalna i pełna przemocy proza jest jednocześnie przerażająco realistyczna, bardzo łatwo uwierzyć, że tak kiedyś może wyglądać świat. „Wodny nóż” opiera się na współczesnych niepokojach, lekko je tylko „podkręcając”. Zmiany klimatyczne, skupienie władzy w rękach jednostek, stale rosnąca przepaść między bogatymi i biednymi, migracje tysięcy ludzi, gangi przejmujące władzę na terenach porzuconych przez rząd. Nie ma tutaj miejsca na uczucia przynależne do „starego świata”: litość, współczucie, empatię. Sojusze zawierane są na chwilę i są niezwykle kruche, o czymś więcej, np. o przyjaźni nie ma tutaj mowy. Całkowity rozpad więzi międzyludzkich jest równie  potworny, jak katastroficzne zmiany klimatyczne.
Po raz kolejny Bacigalupi nie zawodzi swoich czytelników, tworząc poruszającą  historię o świecie na skraju zagłady, zagłady za którą jesteśmy odpowiedzialni my sami…

2 komentarze:

  1. Tego nie czytałam, ale mam na półce "Nakręcaną dziewczynę" i zaraz się za nią zabieram. Dobre?

    OdpowiedzUsuń