Paolo Bacigalupi już dawno temu zyskał sobie opinię
twórcy mocno zaangażowanego, a jego prozę wrzucono w szufladkę
„fantastyka ekologiczna”. Nietrudno się zgodzić z takim zaszeregowaniem książek
opisujących przerażające wizje świata zniszczonego przez ludzi, wyeksploatowanego
i dogorywającego na wskutek ingerencji człowieka w naturalne prawa natury. Na szczęście, amerykańskiemu pisarzowi udaje
się za każdym razem uniknąć stworzenie suchego manifestu, bądź akademickiego
wykładu na temat potencjalnych zagrożeń wynikających z bezmyślności gatunku
ludzkiego. Nie, każda z powieści tego autora jest pełnowymiarową i poruszającą
prozą, zostawiającą czytelnika z gonitwą myśli.
Nie
inaczej jest z „Wodnym nożem”. Tym razem trafiamy do świata, gdzie ludzie są
jednym z chłodniejszych obiektów na mapie cieplnej. Świata zniszczonego,
pełnego anomalii pogodowych, w którym woda jest najcenniejszym dobrem. Upał,
wszechobecny kurz, pot i słona smak na wiecznie spierzchniętych wargach- to
rzeczywistość Angela Velasqueza, Wodnego Noża na usługach kobiety rządzącej
Kolorado. To także świat Lucy, ekoreporterki szukającej tematów w Arizonie i
tam oglądającej kolejne tragedie. Wreszcie, to rzeczywistość w której o każdy
kolejny dzień walczy Maria, młodziutka dziewczyna pragnąca dla siebie czegoś
lepszego, niż prostytucja i narkotyki.
Troje
bohaterów połączy sprawa praw wodnych, mogących zmienić aktualny stan rzeczy w
Ameryce, a także przetasować mocno dotychczasowe układy polityczne. Kwestia
niepozornych papierów staje się nagle kwestią życia i śmierci prowadząc do
prawdziwej rzezi. Cała trójka nagle stanowi plemię „(…)ludzi, którzy widzieli
zbyt wiele i przestali już nawet udawać, że świat jest czymś więcej niż ruiną”.
Bacigalupi
koncentruje się na Ameryce, w której każdy ze stanów dawnego USA stał się
samodzielnym królestwem, na tyle silnym, na ile pozwala mu dostęp do jakiegoś
źródła wody. Władzę sprawują jednostki, które jednym poleceniem mogą odciąć
tysiące ludzi od życiodajnego płynu i skazać ich na migrację, a nawet na
śmierć.
Ponownie
autor tworzył bohaterów, których bardzo trudno jednoznacznie zaszeregować: już jesteśmy gotowi uwierzyć w to, że Angel
jest potworem, gdy ten nagle robi coś, co diametralnie zmienia naszą opinię o
nim. W tym świecie nie ma miejsca na czerń i biel, każda z postaci ma krew na
rękach, my ponownie sekundujemy tym, którzy mają jej najmniej. Tym, którzy
zachowali choćby pozory człowieczeństwa, w tym niezwykle okrutnym świecie,
gdzie trudno odróżnić policjanta od bandyty, a wroga od sojusznika.
Brutalna
i pełna przemocy proza jest jednocześnie przerażająco realistyczna, bardzo
łatwo uwierzyć, że tak kiedyś może wyglądać świat. „Wodny nóż” opiera się na
współczesnych niepokojach, lekko je tylko „podkręcając”. Zmiany klimatyczne,
skupienie władzy w rękach jednostek, stale rosnąca przepaść między bogatymi i
biednymi, migracje tysięcy ludzi, gangi przejmujące władzę na terenach porzuconych
przez rząd. Nie ma tutaj miejsca na uczucia przynależne do „starego świata”: litość,
współczucie, empatię. Sojusze zawierane są na chwilę i są niezwykle kruche, o
czymś więcej, np. o przyjaźni nie ma tutaj mowy. Całkowity rozpad więzi międzyludzkich
jest równie potworny, jak katastroficzne
zmiany klimatyczne.
Po
raz kolejny Bacigalupi nie zawodzi swoich czytelników, tworząc poruszającą historię o świecie na skraju zagłady, zagłady
za którą jesteśmy odpowiedzialni my sami…
Tego nie czytałam, ale mam na półce "Nakręcaną dziewczynę" i zaraz się za nią zabieram. Dobre?
OdpowiedzUsuńBardzo dobre :)
Usuń