Któż z nas oprze się wstydliwej przyjemności lektury plotek i ploteczek o aktorach? Anne
Helen Petersen przygotowała smakowity kąsek dla
wielbicieli doniesień ze świata gwiazd filmowych, jej książka, to opowieść
o skandalach kształtujących historię kina, ocalonych od trafienia na śmietnik
pop -kultury.
Książka amerykańskiej blogerki
dotyczy wycinka w dziejach kinematografii, kiedy to studia usilnie pracowały
nad kreowaniem nieskazitelnego obrazu gwiazd, by nie zniechęcić do przemysłu
filmowego purytańskich widzów i równie cnotliwych krytyków. Wtedy to też
powstał pewien schemat: pojawienie się skandalu, a potem technik jego kontroli;
schemat kształtujący tak naprawdę, w
ocenie autorki książki, rozwój sztuki filmowej.
W złotej erze Hollywood skandal rzadko
oznaczał kres kariery i sławy, zbyt wielu specjalistów czuwało nad nienagannym
wizerunkiem aktorów. Miało to jednak swoją cenę: kreowane sztucznie gwiazdy
filmowe były w pełni zależne od wytwórni i swojego wizerunku, jaki narzucono im
na początku kariery. Petersen w czternastu rozdziałach pokazuje, jak wywierana
presja powodowała czasami upadek gwiazd poprzez naruszenie określonego status quo, leżącego u podstaw
wizerunku.
Kolejne rozdziały pokazują skomplikowane
intrygi knute przez producentów oraz samych aktorów, by ukryć przed widzami
drobne grzeszki, skandale i naprawdę ogromne przewinienia. Wielopiętrowe
konstrukcje PR -owe, tworzone, by chronić Hollywood przed posądzeniem o bycia
wylęgarnią grzechów, a także starannie pielęgnowane wizerunki, przeważnie nie
mające nic wspólnego z rzeczywistością.
Zebrane przez autorkę skandale
pokazują, co oznaczało bycie „prawdziwą” kobietą, „prawdziwym” mężczyzną,
dzieckiem, homoseksualistą w określonym momencie historii. zasad czasami miał
miejsce w przeciągu kilku dni. Tyle trwało zrzucenie z piedestału kogoś, kto
ośmielił się naruszyć warunki umowy zawartej nie tylko z wytwórnią, ale także z
publicznością. „Skandale złotej ery
Hollywood”, to historia „(…) cmentarzyska pięknych lecz tragicznych sław,
których szeregi zostały fizycznie i psychicznie przetrzebione przez ich studia
filmowe”.
Całość czyta się bardzo dobrze,
autorka ze swadą operuje faktami, niezwykle plastycznie malując przed nami
obraz złotego Hollywood, podpierając się imponującą ilością zebranego
materiału. Czasami pojawiają się kwiatki w rodzaju „rozgorączkowanej
dziarskości”, czy „zadziornego indywidualizmu”, ale w większości redakcja
wyłapała tego typu ozdobniki. Zastrzec trzeba jednak, że filmowcy mogliby się
złapać za głowę czytając niektóre definicje autorstwa Petersen, ale dla laika
książka będzie świetną, choć nieco powierzchowną zabawą, pełną pikantnych
smaczków.
Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz