poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Hiszpański kicz.



Sklep w Paryżu” kusi obietnicą magicznej opowieści, osadzonej w czasach paryskiej bohemy, pokazującej że nasze życie może odmienić dosłownie jedna chwila. Takich historii czytaliśmy już mnóstwo, czy  Maxim Hernandez swoją książką zdołał  powiedzieć coś nowego?
            Główna bohaterka, to Teresa, prawie czterdziestoletnia samotniczka, żyjąca niezwykle ostrożnie, bez angażowania się; nie wahająca się nazwać swojej dotychczasowej egzystencji wegetacją. Stłamszona przez dzieciństwo u boku apodyktycznej ciotki, niszczącej w zarodku najmniejszy nawet przejaw buntu i samodzielności podopiecznej.  
            Stary szyld, zakupiony w antykwariacie staje się impulsem do zmian i przeprowadzki do Paryża, śladem enigmatycznej właścicielki sklepu z tkaninami, drugiej bohaterki książki- Alice. Życie dwóch kobiet zostaje pokazane w niezwykle  kontrastowy sposób: Teresa, bogata dziedziczka rodzinnej fortuny, żyje samotna i niekochana; Alice córka ubogich Francuzów dzięki swojej urodzie staje się natchnieniem paryskich artystów, inspirując ich i w ten sposób zapewniając sobie nieśmiertelność.
Zauroczona postacią pięknej muzy, Teresa podąża jej śladem, dzięki czemu mamy sposobność do poznawania Paryża lat dwudziestych.  Dwutorowo prowadzona narracja ukazuje Paryż współczesny i ten rządzony przez artystów pokroju Modiglianiego. Kolejne ślady na jakie natrafia Hiszpanka pozwalają zrekonstruować biografię Alice i jej skomplikowane  losy.  Oczywiście Paryż wyzwala w naszej bohaterce jej „prawdziwe ja”, pozwalając na odnalezienie szczęścia i sensu życia, dobroczynny wpływ nowego otoczenia zmienia nie do poznania szarą myszkę.
            Niestety, autor nie tylko nie odświeżył schematu tego typu powieści, ale swoją historię opowiedział w sposób nieznośnie pretensjonalny.  Kierowana impulsem Teresa zmienia swoje życie, ale hiszpańskiemu pisarzowi nie udało się tego wiarygodnie przedstawić. Tak samo jest zresztą z pozostałymi elementami fabuły: bohaterowie postępują nieracjonalnie, a dekoracje, w jakich odgrywają swoje role, są niestety rodem z taniego teatru.  Powierzchownie odmalowany obraz XX-wiecznej bohemy sprowadzony jest do picia, rozpusty i wydawania pieniędzy. Niestety nie udało się w najmniejszym stopniu oddać atmosfery Paryża rozkochanego w sztuce i wolności.
Egzaltowane dialogi przeplatają się z pseudofilozoficznymi wywodami postaci nakreślonych bardzo grubą kreską, topornych i mało przekonywujących. Co rusz natrafiamy na truizmy, z których: „Paryż to nie miejsce, to stan ducha”, jest najmniej oklepany.  Narracja jest chaotyczna, nieuporządkowana, a fabuła przewidywalna niemalże od początku, do nieznośnie przesłodzonego zakończenia.
Pomysł, by zderzyć biografię dwóch skrajnie różnych kobiet na tle Paryża był doskonałym materiałem na wciągającą powieść-  niestety,  Hernandez  nie sprostał  temu zadaniu. 

Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl

2 komentarze:

  1. Wielka szkoda, ale dzięki za ostrzeżenie. Szkoda również czasu na powieść, jakich wiele ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo :) Zdecydowanie lepiej przeznaczyć czas na jakąś inną lekturę :)

      Usuń