piątek, 2 maja 2014

Magiczna opowieść


Nierzadko się zdarza, że po świetnym debiucie długo zapada cisza, a potem pisarz wraca z kolejną książką, która oferuje tylko rozczarowanie. Na szczęście, po rewelacyjnie przyjętej „Zimnej górze”, dobrych „Trzynastu księżycach”, Charles Frazier proponuje swoim czytelnikom trzecią, świetną powieść.
Tym razem, pisarz przenosi nas do sennego miasteczka w Appalachach, lat sześćdziesiątych XX wieku. Tam poznajemy Luce, młodą kobietę mieszkającą na odludziu, decydującą się na odcięcie od świata zewnętrznego. Pozornie monotonne i bezcelowe życie jest tak naprawdę skuteczną terapią po traumatycznych przeżyciach dorosłości i koszmarnym dzieciństwie. Luce spędza kolejne dni na dbaniu o stary dom, należący do jednego z nielicznych, życzliwych jej mieszkańców miasteczka, poznaje okoliczne lasy i odpoczywa pielęgnując ogród warzywny. Dla jednych jałowa egzystencja, dla Luce nareszcie spokój i możliwość odzyskania równowagi. Niestety, pewnego dnia rzeczywistość upomina się o nią, gdy zachodzi konieczność opieki nad dwójką osieroconych dzieci siostry, brutalnie zamordowanej przez męża. Bliźnięta Dolores i Frank nie są kochanymi sierotkami, ale pokrzywdzonymi przez życie, poturbowanymi psychicznie dziećmi, zafascynowanymi ogniem i krzywdzącymi zwierzęta. Okrutne, wyobcowane i milczące: siostrzeniec i siostrzenica wymagają od Luce pełnego zaangażowania w wychowanie.
Jak by tego było mało: w życiu Luce pojawiają się dwaj mężczyźni.  Jeden, to szwagier, który po opuszczeniu więzienia ściga bliźnięta, przekonany, że tylko one stoją na jego drodze do pełnej wolności: gdyby tylko zaczęły mówić o tym, czego były świadkiem, Bud na pewno trafiłby z powrotem do więzienia i to zdecydowanie na długo. Drugi mężczyzna, to wnuk Stubblefielda: starszego pana, życzliwego Luce, a jednocześnie, zmarłego właściciela chaty. Młody Stubblefield niespodziewanie dla samego siebie zaczyna darzyć dziewczynę uczuciem, które każe mu zostać w zapyziałej mieścinie i chronić Luce przed całym złem, jakie ma to miejsce do zaoferowania.
Pobieżnie czytany opis książki sugeruje thriller i to jest błąd popełniany przez wielu czytelników, rozczarowanych potem niespiesznym tempem akcji i małą ilością spektakularnych rozwiązań, rodem z twórczości Cobena. „Szepty lasu”, to zdecydowanie proza psychologiczna, stawiająca na klimat i poetycki nastrój, tworzony malowniczymi obrazami. Najnowsza powieść Fraziera jest niepokojąca i pełna podskórnie odczuwanego napięcia, które wzrasta z kolejną, czytaną przez nas stroną.


Równie istotna, co bohaterowie, jest wszechobecna przyroda, opisana, jako piękna i surowa, miejscami zabójcza. Luce uczy swoich podopiecznych obcowania z naturą, poznawania  i szanowania jej praw. Sugestywne opisy drzew, jezior, dzikich leśnych odstępów na długo pozostają z czytelnikiem, angażowanym w lekturę wszystkimi zmysłami.
Świetnie oddana została klaustrofobiczna atmosfera małego, sennego miasteczka odciętego od świata, rządzącego się własnymi prawami, stanowiącego scenę dla dramatycznych wydarzeń.  Skojarzenia z „Lśnieniem” Kinga nasuwają się same, ale Frazier stawia zdecydowanie na realizm: całe zło, jakie ma miejsce w jego powieści ma swoje korzenie w ludziach i ludzkiej naturze, skłonnej do bezmyślnej przemocy.
 Charakterystyczne dla tego pisarza, niespieszne tempo akcji i powoli toczące się wydarzenie, nie przypadną zapewne  do gustu wszystkim czytelnikom.  Ale trzeba docenić kunszt, z jakim pisarz powoli i staranie tworzy niepokojącą opowieść o konflikcie zła i dobra, z których to pierwsze jest dosyć pospolite, ale nie staje się przez to mniej groźne.  „Szepty lasu”, to sugestywna i niepokojąca proza pozostająca z czytelnikiem na długo.

Recenzja napisana dla portalu:  dlaLejdis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz