Są książki,
które swoim klimatem wciągają już od pierwszej strony, pełne niezwykłych
szczegółów, magiczne i przesycone wyjątkowymi emocjami. Taki jest właśnie „Smak
pestek jabłek”, opowieść o wyjątkowo skomplikowanej rodzinie, poszukiwaniu
swojej drogi i zataczającej koło historii.
Główna bohaterka, Iris, dziedziczy
dom babci, co wiąże się z powrotem do dzieciństwa, trudnych przeżyć i tajemnic
rodzinnych. Postanawiając spędzić tydzień w rodzinnym miasteczku, Iris pragnie
zdecydować, czy zachować spadek, czy też nie. Powolnie upływające dni, pozornie
wypełnione zwyczajnymi czynnościami stają się przyczynkiem do wspominania i
poznawania swojej rodziny na nowo, a rodzinne gniazdo jest miejscem, gdzie budzą
się duchy przeszłości. Rekonstruowanie skomplikowanych losów trzech pokoleń
kobiet jest procesem czasami bardzo bolesnym, ale niezwykle wartościowym- pod
koniec Iris jest znacznie bogatsza o emocje, doświadczenia, które nigdy nie
miałyby miejsca, gdyby nie pobyt w małym domu na wsi.
Autorce udało się stworzyć niezwykłą
galerię zapadających w pamięć postaci: Hinnerka, dziadka Iris piszącego wiersze,
melancholijnego członka partii nazistowskiej, który nie zawahał się uratować
kolegi z szkolnej ławki; matki głównej bohaterki-urodzonej łyżwiarki, powoli
gasnącej na wskutek rozdzielenia z rodzinnym domem, despotycznej i ekstrawaganckiej
kuzynki, a także wydawałoby się zwykłych ciotek, skrywających swoje mroczne
sekrety.
Pobyt w domu rodziny Lusnchen powoli
sprawia, że nawarstwiające się od lat tajemnice, wzajemne urazy i zatargi
wychodzą na jaw, jednocześnie sprawiając ból, ale także przynosząc ulgę, gdy
kolejne sekrety znajdują swoje wyjaśnienie. Sztampowy wątek odziedziczenia domu
z licznymi tajemnicami jest wykorzystany w sposób, który nie przynosi ujmy
pisarstwu niemieckiej autorki. Z kolei, pojawiający
się niejako na obrzeżach całej opowieści, wątek romantyczny nie zdominował
całej opowieści, za to przydał jej nieco delikatności, sprawiając że wymowa
„Smaku pestek” koniec końców nie była zbyt gorzka
Melancholijna proza Hageny pełna
jest niezwykłych szczegółów, które przesądzają o lekko nierealistycznym
klimacie powieści: białe porzeczki tracące kolor na wskutek żałoby, iskry
elektryczności strzelające z palców jednej z ciotek. To wszystko łączy się w
spójną całość, gdzie „ (…) zmiany losu zawsze zaczynały się- również w naszej
rodzinie-od upadku. I od jabłka”. Leniwie tocząca się narracja idealnie pasuje
do opowiadanej historii, na kolejnych stronach pozornie niewiele się dzieje,
ale zmysłowy styl uwodzi czytelnika, pozostawiając go pod wrażeniem lektury na
długo.
Recenzja napisana dla portalu dlaLejdis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz