czwartek, 28 listopada 2013

Są rzeczy na niebie i ziemi o jakich się towarzyszom nie śniło.



Poznajcie majora Aleksandra Razumowskiego, działającego z rozkazu Stalina agenta specjalnego, który niczym radzieckie połączenie Muldera i Bonda, przemierza mroźne ulice Leningradu, tropiąc tajemniczą i niebezpieczną sektę kanibali…
 Trzeba przyznać, że powyższy akapit brzmi co najmniej dziwnie, ale Adam Przechrzta potrafił sprawić, że to wszystko razem zagrało, i to jak! Akcję swojej powieści osadził w 1942 roku, początkowo w oblężonym Leningradzie. Miasto broniące się przez Niemcami, zmaga się nie tylko z rzeczywistością wojenną, ale także z zimnem i głodem; głodem który powoduje, że niektórzy uciekają się do kanibalizmu. Warunki są więc doskonałe, by prowadzić zbrodniczą działalność na daleko większą skalę, niż zwykle.  Fakt ten wykorzystuje sekta Doskonałych żywiących się ludzkim mięsem i dążących do nieśmiertelności, obdarzonych ponadto niezwykłymi zdolnościami. Do walki z nimi Mateczka Rosja wystawia majora z GRU, jednostki o której sam Razumowski mówi:  „My, z wojennoj razwiedki, mamy w emblemacie nietoperza, nie miecz jak NKWD. Nie udajemy, że walczymy z mrokiem, sami jesteśmy jego częścią.”


Następnie fabuła przenosi się do Moskwy, gdzie akcja pędzie do przodu na złamanie karku, trup ściele się gęsto, a nastrój staje się coraz mroczniejszy ze strony na stronę. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że widzimy całość oczyma majora, razem z przeważnie dosadnymi komentarzami samego Razumowskiego. Walka z groźną sektą jest tylko ułamkiem problemów z jakimi przyjdzie się zmagać bohaterowi, żyjącemu w czasach, gdy jutro jest bardzo niepewne, a krwiożerczy kanibal nie może równać się w bestialstwie z przeciętnym funkcjonariuszem NKWD. Razumowski stara się za wszelką cenę zachować resztki człowieczeństwa i zdrowego rozsądku, nie zawsze jest to jednak możliwe. Autor stworzył dosyć ciekawego bohatera: to postać pełna wad i paskudnych cech, człowiek  nie wahający się przed zastrzeleniem byłej kochanki, a jednocześnie narażający się na niebezpieczeństwo, by pomóc sąsiadom.
 „Demony z Leningradu” są rzetelnie napisaną i barwną powieścią, z wieloma mocnymi akcentami; łączącą w sobie kilka gatunków. Nie każdemu przypadnie do gustu mroczna atmosfera i brutalne opisy, ale trudno przecież spodziewać się czegoś innego po książce osadzonej w takich, a nie innych realiach historycznych. Autor sprawnie połączył kilka gatunków w jedną, spójną całość, sprawiając, że dosyć nieprawdopodobna historia zaczyna żyć na naszych oczach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz