środa, 5 czerwca 2013

Magiczna kraina w opałach


Nastolatków ratujących świat popkultura prezentowała nam już nieraz, w filmach, książkach i komiksach. Wydawać by się mogło, że z tego dosyć oklepanego motywu niewiele się już da wycisnąć, jednakże Brandon Mull słynie z nieszablonowego podejścia do oklepanych rozwiązań fabularnych. Autor „Baśnioboru” postanowił tym razem wziąć na warsztat klasyczne fantasy i jakże reprezentatywny dla tego nurtu motyw wybrańca, czy jednak udało mu się ożywić te przykurzone schematy?
Powieść koncentruje się na dwójce bohaterów i ich niesamowitych przygodach.  Jason i Rachel, to dwójka amerykańskich trzynastolatków, przeniesionych w magiczny sposób do równoległego świata zwanego Lyrian, uciskanego rządami krwiożerczego czarnoksiężnika Maldora. Bohaterowie, zamieszani przypadkowo w spisek mający na celu obalenie tyrana, muszą zebrać sześć sylab składających się na magiczne słowo pozwalające na pokonanie maga. Zdobywaniu każdej z sylab towarzyszy poznawanie kolejnego miejsca i kolejnych niezwykłych mieszkańców Lyrian.
Równoległy świat rządzi się swoimi prawami i poznajemy je równocześnie z bohaterami przemierzającymi kolejne kilometry. Wykreowana rzeczywistość czasami zaskakuje, ale przeważnie jest dosyć statyczna. Trudno także mówić o przesadnie skomplikowanej fabule w przypadku powtarzającego się motywu: następne spotkania z przyjaciółmi, sojusznikami i wrogami przeplatają się wzajemnie i po jakimś czasie wywołują znudzenie czytelnika, oczekującego jakiejś wolty fabularnej.


Dwójka głównych bohaterów dobrana jest na zasadzie przeciwieństw: Jason jest dosyć porywczy i nie waha się przed żadnym niebezpieczeństwem, z kolei Rachel reprezentuje sobą zdecydowanie większe opanowanie. Dziewczynka jest tą, która woli każdą decyzję przemyśleć, inteligentniejsza i bardziej oczytana wielokrotnie podsuwa rozwiązania na wyjście z licznych tarapatów. Oboje mają jednak wspólną przywarę: są dosyć bezbarwni, a przecież trudno się utożsamiać z postacią, której poczynania średnio nas interesują. Nie zaszkodziłoby tchnięcie troszkę więcej życia w oboje nastolatków, którzy są poprawni aż do bólu i dopiero pod koniec opowieści zaczynają nabierać bardziej wyrazistych cech.
Dużo ciekawsze są postacie drugoplanowe i paradoksalnie główny antagonista. Maldor prezentuje dosyć ograny zestaw cech czarnego charakteru, ale mimo tego autorowi udało się stworzyć ciekawą  postać tyrana, którego bawi zmaganie się z buntownikami, czerpiącego satysfakcję z pokonywania kolejnych nieprzyjaciół. Okrutny i inteligentny jest godnym przeciwnikiem spiskowców.
Całość powieści nasuwa skojarzenia z „Alicją w Krainie Czarów” i „Nieskończoną opowieścią”, niestety bez magii tych dwóch książek. Rozwiązania fabularne zaproponowane przez Mulla są dosyć schematyczne i nie zaskakują, nuży także liniowa narracja i dosyć nieskomplikowani bohaterowie. Zabrakło także szczypty oryginalności w kreowaniu dwójki protagonistów, którzy nie umywają się do rodzeństwa z cyklu „Baśniobór”. Całość jest poprawną powieścią, która może się podobać, ale po pisarzu tego formatu spodziewałam się dużo więcej, miejmy nadzieję, że kolejny tom przyniesie ciekawsze literackie doznania.



Recenzja dla portalu dlaLejdis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz