poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Ponura wizja przyszłości.



Krytycy już jakiś czas temu zadecydowali, że jeżeli istnieje coś takiego, jak „fantastyka ekologiczna”, to Bacigalupi jest jej najwybitniejszym przedstawicielem. Nie jestem zwolenniczką mnożenia bytów ponad potrzebę, nie bardzo zatem odpowiada mi aż tak drobiazgowe wyodrębnianie gatunków, ale trzeba przyznać, że proza pisarza jest bardzo charakterystyczna i jak ulał pasuje do niej gęba twórczości naznaczonej ekologią.
„Nakręcana dziewczyna” rozgrywa się w precyzyjnie opisanej rzeczywistości rodem z koszmaru futurologów. To świat wyniszczony, pozbawiony praktycznie naturalnej roślinności i zwierząt nie pochodzących z genetycznych upraw. Przetrzebiony licznymi wojnami, epidemiami i naturalnymi katastrofami. Miejsce, gdzie wyczerpano już wszelkie naturalne zasoby i gdzie praktycznie wszyscy oczekują na nieuchronny koniec. Podziały między bogatymi i biednymi są dramatycznie jaskrawe, co dodatkowo podkreśla kasta modyfikowanych genetycznie ludzi, niewolników zaspokajających najbardziej chore potrzeby swoich panów.

Tytułowa „Nakręcana dziewczyna” jest właśnie takim niewolnikiem- Emiko, jako robot znienawidzony przez mieszkańców Królestwa Tajlandii, by uniknąć „śmierci” w niszczarce zostaje prostytutką. Równoprawnym bohaterem jest bogaty Amerykanin, zaplątany w polityczne machlojki i próbujący przetrwać we wrogiej rzeczywistości. Poznajemy także jednego z uchodźców, człowieka niegdyś bogatego i poważanego, obecnie na samym dnie drabiny społecznej. Sama akcja biegnie wielotorowo, przeskakując z miejsca na miejsce, od jednego bohatera do drugiego, dzięki czemu mamy niezwykle pełny obraz chorego świata przyszłości.
Charakterystyczny dla Bacigalupiego jest brak jednoznacznego podziału na pozytywnych i negatywnych bohaterów, taka granica zakłóciłaby spójność świata przedstawionego: w realiach wykreowanych przez amerykańskiego pisarza niemożliwością staje się zachowanie „czystych rąk”. Wszyscy mają na sumieniu mniejsze i większe zbrodnie, czytelnik sekunduje tym, którzy starają się zachowywać przynajmniej pozory człowieczeństwa. Paradoksalnie najbardziej ludzka w tych dążeniach jest Emiko i to ku niej kieruje się nasza sympatia.
Przerażająca sceneria Królestwa Tajlandii jest tym bardziej ponura, jeżeli  uświadomimy sobie fakt, że w świecie stworzonym przez Bacigalupiego, to jedna z nielicznych enklaw „cywilizacji”, miejsce któremu udało się przetrwać kryzys energetyczny i parę innych iście biblijnych plag pustoszących współczesny świat.  Autorowi udało się realistycznie przedstawić świat zmierzający ku zagładzie, pełen detali i szczegółów, które sprawiają niepokojąco autentyczne wrażenie i rządzącego się niezwykle twardymi regułami.
Jest to proza zaangażowana i oparta na bardzo współczesnych niepokojach, ale nie będąca przy tym suchym manifestem, czy też tubą dla przekonań autora; to pełnowymiarowe i niezwykle poruszające dzieło literackie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz