czwartek, 10 lutego 2011

W łeb zamiast całusa

Z sentymentem odkurzyłam półkę z fantastyką, z rozczuleniem wspominając, jak dobrze bawiłam się przy pierwszym tomie tej trylogii, a jakim rozczarowaniem były dla mnie ostatnie dokonania literackie pana Ziemiańskiego...

Nie da się ukryć, że kobiety we fantastyce, funkcjonują już w zupełnie inny, niż kiedyś sposób.
Twórcy takiego Conana, na przykład, nie przyszłoby do głowy, żeby uczynić płeć piękną głównym bohaterem- bohaterką opowieści. Jeszcze dwadzieścia lat temu, niewiasty były tylko pięknym ozdobnikiem akcji; w ramionach których, mógł odpocząć, utrudzony bojami bohater.
Współczesna literatura fantasy obfituje w dokonania dzielnych niewiast, których piękne długie nogi rozdają mocne kopniaki, a delikatne rączki walą panów w mordy.
Panteon dzielnych dziewoj, w roku 2002, został poszerzony o stworzoną przez Andrzeja Ziemiańskiego, postać księżniczki Achai.
Tom pierwszy przygód dziewczyny, to klasyczne fantasy w którym dzielne dziewczę, wskutek intryg złej macochy (młodszej o rok), zostaje wyrwane z ciepłych domowych pieleszy i skierowane do wojska.
Dalej historia toczy się znanym torem- od zera do bohatera, ciepła klucza pod wpływem ciężkich przeżyć, w wojsku, a potem w niewoli, zmienia się w doskonałą maszynę do zabijania; po drodze zbierając kolejno: piętno niewolnika na pupie i tatuaż prostytutki na twarzy.


Równolegle pisarz prowadzi dwa inne wątki, które przenikają się i łączą ze sobą pod koniec powieści. Rzecz cała dzieje się w ciekawie pomyślanym świecie, a opowiedziana jest w naprawdę interesujący sposób.
Podobać się musi także konstrukcja głównej bohaterki, której perypetie zostają opowiedziane, jakby w opozycji do stałego schematu, rodem z filmów amerykańskich, gdzie nieokrzesane i brzydkie dziewczę zostaje pod koniec damą.
Ziemiański odwraca sytuację. I tak, pod koniec książki, zamiast pięknej i delikatnej księżniczki, czytelnik „widzi” żylastą dziewczynę, oszpeconą tatuażem, który jednoznacznie określa jej status społeczny i sposób zarabiania pieniędzy. Miast gładkich słówek i cytowania poezji, dziewczę owo rzuca gęsto cholerami. W końcowej scenie zaś, nie odchodzi z księciem w pięknej sukni, lecz siedzi w obsikanej kiecce pod drzewem, umęczona rzezią, której dokonała przed chwilą. Rzezi, która ocaliła pięknego księcia…Wspaniałe odwrócenie klasycznej sytuacji fabularnej, które raduje bardzo moje serce damskiego szowinisty .
Historia toczy się wartko, zatwardziałym zwolennikom „męskiej” fantasy oferując trzech, drugoplanowych bohaterów płci męskiej. Ziemiańskiemu udało się stworzyć spójną wizję świata, w której czasami pojawiają się , na zasadzie „mrugnięcia okiem”, odniesienia do naszej współczesności.
„Achaja” to naprawdę godna polecenia lektura, której pozostałe dwa tomy mam nadzieję niebawem również opisać.

3 komentarze:

  1. Uwielbiam "Achaję" (a najszczególniej to Biafrę :D) i nie mogę się doczekać, gdy moje półki dostąpią zaszczytu goszczenia jej.

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze chciałam to przeczytać, bo jakoś zachęciły mi okładki, ale nie wiedziałam do końca o czym to jest. Teraz widzę, że to mój absolutny must have w najbliższym czasie! Dziękuję, że o tym wspomniałaś!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda jedynie, że z tomu na tom gorzej, ale i tak mam sentyment do tej trylogii, te zarwane noce;)

    OdpowiedzUsuń