środa, 20 kwietnia 2016

Bloger kontra ojcostwo


Tomasz Bułhak jest autorem poczytnego bloga, opisującego rodzicielstwo z punktu widzenia ojca, a „Tata w budowie” stanowi zbiór felietonów, w zamierzeniu mających oddać wszystkie emocje jakie pojawiły się wraz z narodzinami córki dziennikarza.
            Całość składa się z króciutkich teksów, które nie są niestety ani przesadnie odkrywcze ani dowcipne. Każdy z nich traktuje o różnorodnych aspektach rodzicielstwa: karmieniu, przewijaniu, spacerach itd., ale żaden nie pozostaje w pamięci na dłużej.
            Wydawcy udała się nie lada sztuka: felietoniki, które razem nie zajmują zbyt dużo miejsca, rozdęto do rozmiarów sporej książki. Sztuczka ta udała się dzięki wielkiej czcionce tytułów, sporym marginesom i licznym ilustracjom. Niestety, co z tego, że całość ma ponad 200 stron, gdy lektura zajmuje tyle czasu, co przeczytanie grubszego czasopisma.
            Codzienność z małym dzieckiem może być fascynującym doświadczeniem, niestety nie widać tego po „Tacie w budowie”. Wina leży po stronie zupełnie bezpłciowego sposobu opisywania rzeczywistości jakim posługuje się autor. Parę rzeczy może śmieszyć, ale nie jest to śmiech zamierzony przez Glogera. Trudno jednak  nie uśmiechnąć się czytając fragment o ogromnym stresie jakim jest podróżowanie z niemowlakiem, stanowiące wyczyn godny odkrywcy Ameryki, opisywane przez człowieka posiadającego własny samochód i podróżującego nie do nędznego szałasu w górach lecz wynajętego studio w Krakowie… Co mają zatem powiedzieć rodzice, których środkiem lokomocji jest autobus, a u celu podróży czeka obskurny motelik?
            Kolejne strony pokonuje się błyskawicznie, jednocześnie  zastanawiając się nas sensem wydawania takiej książki. Nie jest to w żadnej mierze poradnik ani leciutka odskocznia dla znerwicowanych rodziców, którym nie zaimponują opowieści o zjadaniu piasku, nie rozbawi ich także wysilony humor pojawiający się co i rusz w kolejnych felietonach. Jako opis doświadczania rodzicielstwa z punktu widzenia ojca, książka również wypada bardzo słabo. Czy naprawdę zaangażowany w wychowanie dziecka ojciec, to aż tak rzadki twór, że nie liczy się zupełnie jakość jego tekstów? Nie trzeba być dobrze piszącym tatą, porywającym czytelników wzruszającymi i dowcipnymi tekstami, wystarczy być tylko piszącym tatą, by doczekać się wydania książki?
            Autor zmiksował dużo banałów, kilka truizmów, parę mocno fizjologicznych historyjek i dodał do tego parę „złotych myśli”, powstała w ten sposób całość niestety zupełnie nie porywa.

Tekst dla portalu dlaLejdis.pl


2 komentarze: