poniedziałek, 22 grudnia 2014

Księgarnia lekarstwem na smutki.

Na rynku pojawiła się kolejna opowieść, której bohaterem jest człowiek parający się trudną  misją szerzenia słowa pisanego wśród innych.
            Czy po „Księgarence w Big Stone Gap”, „Lawendowym pokoju” oraz „Między słowami”  - „Księgarnia spełnionych Marzen” jest w stanie zaskoczyć czytelnika? Okazuje się, że tak: wspaniały klimat, ciekawa postać pierwszoplanowa oraz niepowtarzalna atmosfera małej amerykańskiej mieściny pokazują, że Katarina Bivald jest godną następczynią Fannie Flagg oraz Jan Karon.
            Historia zaczyna się bardzo klasycznie: do małego, wyludnionego miasteczka przybywa ktoś z zewnątrz. Tym razem Inny przybiera postać Sary, dziewczyny o której powiedzieć, że jest odludkiem, to mało. Szwedzka miłośniczka książek, lekko zdziwaczała
 i wycofana, przekładająca książki nad kontaktami z ludźmi, przyjeżdża do Broken Wheel na zaproszenie swojej korespondencyjnej przyjaciółki. Szkopuł w tym, że mająca gościć Sarę, Amy nie żyje… Ciężka choroba nie pozwoliła jej dotrwać do długo wyczekiwanych odwiedzin. Jednakże nieliczni mieszkańcy Broken postanawiają zaopiekować się przyjezdną, w duchu szeroko pojętej gościnności podejmują wszelkie starania, by dziewczyna poczuła się u nich, jak w domu.


            Otoczona troskliwą, momentami uciążliwą opieką, Sara postanawia się odwdzięczyć w jedyny oczywisty dla niej sposób i zakłada w Broken Wheel księgarnię. Dodać trzeba, że miejsce w którym się znajduje, to dosłownie kilka ulic na krzyż, niewiele domów
i opustoszałe gospodarstwa, gdzie trudno szukać miłośników słowa czytanego, za to łatwo
o naprawdę egzotyczną mieszankę charakterów. Szwedka staje przed trudnym zadaniem zasiania odrobiny miłości do książek na amerykańskiej prowincji, przy okazji zdobywając sobie wrogów, przyjaciół, a nawet znajdując miłość.
            Zgryźliwe poczucie humoru autorki ratuje całość przed popadnięciem w słodki banał
 i pozwala na tworzenie malowniczych postaci, ciekawych dialogów i akcji dalekiej od sztampy. Bivald ma także ciekawą umiejętność nawiązywania do literatury w swoich porównaniach i metaforach. Nie można także zapomnieć o tytułach rozdziałów humorystycznie streszczających ich zawartość, zgodnie z najlepszymi literackimi tradycjami.
            Prawie każda strona jest małym wyznaniem miłosnym skierowanym ku literaturze. Autorka potrafi w fascynujący sposób opowiadać nie tylko swoją historią, ale także przy okazji złożyć hołd swoim ukochanym książkom. Cytaty, nawiązania, stylizacje oraz liczne odniesienia do innych powieści-tropienie tych śladów jest prawdziwą przyjemnością. Dodatkowo, całość nie jest przez to hermetyczna i niedostępna dla tych, którzy zaczynają dopiero swoją przygodę z obyczajową literaturą amerykańską.
            Mimo lekko pretensjonalnego tytułu, „Księgarnia spełnionych marzeń” jest fantastyczną lektura: mądra, ciepłą i pogodną.

Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl

2 komentarze: