niedziela, 24 sierpnia 2014

Egocentryczka w limuzynie

Siedem tygodni spędzonych w towarzystwie nieziemsko bogatych arabskich księżniczek zaowocowało niezbyt udaną książką, z której -wbrew temu, co pisze wydawca-niewiele dowiemy się nowego o realiach życia na Wschodzie.
Jayne Amelia Larson, to niespełniona aktorka, ratująca swój skromny budżet posadą szofera w firmie, specjalizującej się w luksusowych klientach. A któż pasuje bardziej do tego określenia, niż saudyjska rodzina królewska? I tak pewnego dnia Jayne zakłada czarny garnitur i wkracza w świat niewyobrażalnego bogactwa, przepychu i kiepskich manier.
Na kolejnych  stronach bogaci ludzie jeżdżą na zakupy i bywają w kasynach, a niedoszła aktorka wozi ich limuzyną. Rosną stosy torebek, ubrań i kosmetyków, pieniądze płyną szerokim strumieniem, a narratorka co chwilę odkrywa różnice w tym, jak postrzegają rzeczywistość ludzie, których stać dosłownie na wszystko.


„Woziłam arabskie księżniczki”, to dosyć pobieżny obraz saudyjskich kobiet. Larson przygląda się swoim bohaterkom i nie umykają jej żadne przywary: dokładnie pokazuje nam bezmyślną konsumpcję dóbr materialnych, okrutne traktowanie służących, obojętność wobec ludzi spoza swojej grupy społecznej, egoizm itd. Autorka nie potrafi jednak w swoich obserwacjach wyjść poza tanie psychologizowanie i truizmy. Dowiadujemy się zatem rzeczy tak odkrywczych, jak choćby to, że: bogactwo deprawuje, zamożni nie przejmują się biednymi, a Saudyjki  rekompensują sobie zakupami życie w cieniu mężczyzn. Fragmenty dotyczące sytuacji arabskich kobiet również nie wychodzą poza garść banalnych spostrzeżeń, najbardziej interesujące były akapity poświęcone służącym księżniczek i ich desperackim próbom ocalenia godności w momentami bardzo poniżających warunkach.  Garstka naprawdę ciekawych informacji, to także  wypowiedzi niektórych kobiet na temat Koranu oraz własnego statusu w kontekście religii i tradycji.
Książkę czyta się ciężko, nie tylko ze względu na banalne spostrzeżenia autorski, ale także na jej styl: dygresja goni dygresję, kolejne opowieści stają się pretekstem do stawiania siebie w centrum opowieści i przechwalania się koneksjami. Już od pierwszej strony Larson stawia na jedną pierwszoplanową bohaterkę i jest nią ona sama: każde wydarzenie z trwającej siedem tygodni przygody, jest pretekstem do snucia wspomnień i opowiadania o swoim, jakże ciekawym życiu. Poznajemy drogę prowadzącą od szacownego uniwersytetu, przez karierę aktorską, aż do posady szofera. Taki sposób prowadzenia narracji powoduje, że opowiadanej historii często brak jest spójności, a kolejne akapity nie łączą się w całość.
 „Woziłam arabskie księżniczki”, to niestety niezbyt udana próba pokazania kontrastów rządzących światem Wschodu,  a szkoda, bo temat dawał naprawdę duże pole popisu. 

Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz