wtorek, 17 czerwca 2014

Blogerka pisze książkę

Okraszony przepisami zbiór wspomnień autorki bloga Strawberries from Poland, to wyśmienita lektura nie tylko dla miłośników kuchni.

            Książka podzielona jest na cztery części odpowiadające porom roku, w obrębie każdej z nich mamy króciutkie rozdziały opowiadające o rodzinie autorki, jej dzieciństwie, dorastaniu, a wszystko to uzupełnione przepisami. Opowieść podąża za naturalnym cyklem przyrody. Zamknięte w słowach smaki i historie z przeszłości Anny Włodarczyk czyta się znakomicie, blogerka doskonale opanowała umiejętność przekazania słowami smaków i obrazów.

Każda kolejna strona, to istna uczta dla zmysłów, gdyż autorka doprowadziła do perfekcji, powszechny już patent, łączenia fabuły z przepisami kulinarnymi. „Zapach truskawek”, to wciągająca opowieść o zwyczajnych chwilach budujących życie, możliwych do odtworzenia w najdrobniejszych detalach, właśnie dzięki smakom i zapachom. Następujące po sobie rozdziały są prawdziwym hołdem oddanym celebrowaniu prostych przyjemności i jedzeniu w każdej formie.Kulinaria od zawsze były znaczącym tematem dla całej rodziny Włodarczyk: „ Stół zawsze był dla nas ważnym, jeśli nie najważniejszym miejscem w domu”. Na kolejnych stronach podkreślana jest dwuwymiarowość jedzenia: „ pod warstwą tu i teraz kryje się warstwa wspomnień”, zrozumiała dla każdego, kogo zapach truskawek przenosi choć na chwilkę w magiczny czas dzieciństwa i wakacji.



            Nie każdemu przypadnie do gustu powtarzanie, jak mantry zdań o niezwykłej roli kuchni i magicznego wpływu jedzenia na rodzinę, budującego i wzmacniającego więzi. Zupa, jako panaceum na wszystkie smutki –nie wszystkich da się tym przekonać. Kreowany w książce świat jest pogodny i ciepły, za sprawą wspólnych posiłków i celebrowania zwykłych chwil, miejscami mocno odrealniony. Ten aspekt oderwania od codzienności przeciętnego Polaka może zrazić niektórych czytelników, ale mnie zupełnie nie przeszkadzał w pozytywnym odbiorze lektury.

Leniwie tocząca się opowieść nie porywa akcją, ale nastrojem, sugestywnością opisów i siłą pasji, z jaką autorka potrafi opowiadać o odkrywaniu tajemnic kuchni. Dodatkowym walorem opowieści jest sięganie do starych polskich książek kucharskich, których próżno szukać we współczesnych domach. Disslowa, Zawadzka czy Ćwierczakiewiczowa są niczym dobre wróżki, czuwające nad edukacją kulinarną Anny Włodarczyk, a pożółkłe stronice starych książek źródłem nieustającej inspiracji.


            Niewielkim mankamentem są liczne powtórzenia niektórych fraz, jak choćby opowieść o zwyczaju zamykania oczu przed skosztowaniem zupy, pojawiająca się kilkakrotnie na kartach książki. Jednak te drobne niedociągnięcia nie odbierają przyjemności, jaką niewątpliwie jest lektura „Zapachu truskawek”


Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl

4 komentarze:

  1. Z jednej strony książka wygląda na ciekawą, bo sama lubię zachwyt nad prostymi rzeczami, smakami i zapachami, z drugiej - obawiam się, że jest zbyt "słodka" jak dla mnie i chyba uznałabym ją za egzaltowaną ;) Zdecydowanie nie czuję się "targetem" tej książki.
    Czy w tej książce blogerka powtarza wpisy z bloga, czy są to nowe teksty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepisy są nowe, autorka zdecydowała się na wybór potraw bardzo prostych i łatwych do zrobienia:)
      A lekką egzaltację autorce wybaczyłam, bo to młode dziewczę;)

      Usuń
  2. Zapach truskawek może nie, ale zapach czerwonych porzeczek i owszem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie zapach truskawek zdecydowanie wygrywa:) Zamknięte oczy, lekki niuch i już wiem, że jest lato:D

      Usuń