piątek, 10 stycznia 2014

Klub porcelanowej filiżanki


Wydawnictwo Świat Książki po raz kolejny zaprosiło czytelniczki do krainy łagodności, jaką jest seria Leniwa Niedziela. „Klub porcelanowej filiżanki” brytyjskiej pisarki Vanessy Greene, to lekka i mało absorbująca lektura, idealnie zgrywająca się z ciepłym kocem i kubkiem, wróć! - filiżanką dobrej herbaty.
Książki wydawane w wspomnianej już serii nie mają przesadnych ambicji, to przyjazne i ciepłe historie, optymistycznie zakończone,  przeważnie serwujące porządną porcję wzruszeń i lekkiego humoru. Nie inaczej jest w przypadku „Klubu…” koncentrującego się na trzech bohaterkach, które pewnego dnia spotykają się na targu staroci sięgając po ten sam serwis porcelanowych filiżanek. Jenny, Maggie i Alison zamiast spektakularnej kłótni o pierwszeństwo kupna, wybierają kompromis i decydują się na wspólny zakup serwisu marzeń, rozpoczynając w ten sposób nowy rozdział w swoim życiu. Skrajnie różniące się od siebie, powoli odkrywają świat damskiej przyjaźni i wzajemnego wsparcia, które jak się okaże, będzie potrzebne każdej z nich.

Najmłodsza, Jenny, przygotowuje się do ślubu z ukochanym mężczyzną, radosne wydarzenie jednak w każdej chwili może zostać zepsute przez gorzkie tajemnice rodzinne. Maggie z kolei  jest rozwódką, która ułożyła sobie życie, zakładając własną kwiaciarnię i stając  się coraz prężniej działającym przedsiębiorcą, a zarazem spełnioną  kobietą. Do czasu gdy w jej życiu nie pojawia się ponownie były mąż… Najstarsza Alison, to matka dwóch córek i mężatka, borykająca się z dorastającymi córkami i współmałżonkiem, który niedawno stracił pracę i pewność siebie. Skazana na walkę z rachunkami i buzującymi  hormonami, Alison czasami ma naprawdę dość…
Spotkania trzech kobiet początkowo związane tylko z przekazywaniem sobie wspólnego serwisu, stają się coraz częstsze, a bohaterki czerpią z tej relacji coraz więcej radości. Całość jest niewątpliwie hołdem złożonym prawdziwej damskiej przyjaźni i  solidarności, poza tym jednak nie wyróżnia się niczym specjalnym. Nieskomplikowane bohaterki gładko prześlizgują się przez kolejne strony, a kolejne trudności pokonywane są bez trudu i nie naruszają zbytnio słodkiej i pogodnej rzeczywistości świata przedstawionego. Różniące się wiekiem i doświadczeniem życiowym Jenny, Maggie i Alison nie są nadmiernie oryginalnymi kreacjami literackimi i nie angażują przesadnie czytelniczki  w swoje perypetie.
Łatwa, lekka i przyjemna lektura może nieść ze sobą jednak trochę więcej- udowodniła to już Fannie Flagg, czy też całkiem niedawno Edward Kelsey Moore. Autorce „Klubu…” nie udało się jednak stworzyć choćby namiastki atmosfery książek w rodzaju „Smażonych zielonych pomidorów” lub „Tria z Plainview”. Trawestując B. Darską można by rzecz, że w powieści Vanessy Greene jest sentymentalizm, banał i miejscami lekko romansowy kicz; zamiast wzruszeń i  zakorzenienia w codzienności, a całość to urocza błahostka do zapomnienia zaraz po odłożeniu jej na półkę.

Recenzja napisana dla portalu dlaLejdis.pl


2 komentarze:

  1. Czy te trzy kobiety łączy coś poza serwisem (swoją drogą: przekazywanie sobie porcelanowego serwisu - mało to praktyczne, nic się im nie potłukło po drodze?)? Wierzę, że kobiety mogą się przyjaźnić nawet pomimo wyraźnych różnic, ale tu widzę historię trzech kobiet w różnym wieku, z różną sytuacją życiową i doświadczeniem - i tak się jednak zastanawiam, o czym one przy tej herbacie rozmawiają. Mają jakiś punkt wspólny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o potłuczone filiżanki, to zdecyowanie wykazałaś się intuicją;) Punktem wspólnym jest znalezienie się w trudnym momencie życia, ale jakoś to mało przekonująco zostało pokazane:)

    OdpowiedzUsuń