- Proszę mi polecić książkę, powiedzmy, że dla kobiety.
-Czy ma pani te książki z szeleszczącymi stronami?
-Naciśnij mnie... znaczy się, czy ta książka jest?
-Proszę mi polecić coś dla mamy, coś ambitnego, hm...o nowa Szwaja!
-Pani mi to zapakuje na prezent? ale taki męski papier poproszę (tutaj moja wizja papieru do pakowania prężącego muskuły i prezentującego macho zarost spowodowała u mnie gwałtowny atak czkawki)
-a Wałęsowa jest? (tak, trzymamy ją na zapleczu w szafie...)
I moje ukochane, standardowe: -Proszę mi polecić coś dla dziecka, które nie lubi czytać.
Dostrzegaj pozytywne strony zjawiska... w towarzystwie nikt Cię nie zagnie na anegdotki z cyklu "przychodzi klient do księgarni" ;) Wesołych Świąt dla Ciebie i Arka, a w Nowym Roku samych interesujących nowości wydawniczych oraz miłych klientów. Życzą Ewa i Maciek
OdpowiedzUsuńI weź takiemu dogódź.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to ostatnie. Wdałam się nawet jakiś czas temu w przepychankę na Usenecie z mamą, która rzuciła "dajcie no tytuły książek, bo moje dziecko nie czyta; ale mają być ambitne i pouczające". Dla mnie to przede wszystkim smutne, że rodzice nie wiedzą nic o dziecku i muszą pytać tak absurdalnie bezkierunkowo.
OdpowiedzUsuńKiedy ostatnio tatuś pytał mnie o książkę dla dziecka, które nie chce czytać, dałam mu audiobooka. Nie wiem jakie były efekty.
OdpowiedzUsuń