czwartek, 26 sierpnia 2010

Krwiście i dziwacznie


„Co by było, gdyby kultura opierała się na ciemnej stronie fantazji? Jakiego rodzaju moralność by obowiązywała? Co by było, gdyby dominującą płcią była płeć żeńska? Gdyby niektóre obyczaje społeczne i seksualne, które stosują się w naszym świecie do kobiet, w tamtym świecie odnosiłyby się do mężczyzn? Jak by się wtedy zachowywali ludzie?” Te wszystkie pytania autorka stawia we wstępie do swojej książki, opowiadając o procesie tworzenia pierwszego tomu Trylogii Czarnych Kamieni. Cóż więcej było mi trzeba? Zabierając się za lekturę liczyłam na powieść w stylu „Mgieł Avalonu”, gdzie misterne intrygi kobiet powodowały upadek nawet najsilniejszych mężczyzn, a tłem wydarzeń był okrutny i posępny świat magii. O tym, jak srodze się zawiodłam, dowiecie się z poniższej recenzji.

Bishop stworzyła mroczny świat magii i przemocy, w którym dominująca płcią są faktycznie kobiety - to one rządzą poszczególnymi królestwami, mężczyźni zaś przeważnie stanowią ich rozrywkę, są czymś w rodzaju zabawek, służących do rozładowania seksualnego napięcia. Całe społeczeństwo podzielone jest na kasty, z których najważniejszą są Krwawi – władający magią pochodzącą z kamieni. Trudno jednoznacznie określić, czym są owe kamienie. Wiadomo, że im ciemniejsza barwa, tym większa moc kamienia oraz to, że ciągu swego życia Krwawi otrzymują je dwukrotnie. Po raz pierwszy przy narodzinach oraz dzięki złożeniu ofiary na Ołtarzu Ciemności. Z kolei Ciemność jest ostoją Krwawych, daje im moc, czasami niewyobrażalnie wielką. Akcja powieści rozgrywa się w trzech krainach: Terreille, Kaeleer (zamieszkiwaną przez mityczne stworzenia, takie jak jednorożce) oraz Piekło. Terreille przypomina nieco średniowieczną Europę, tyle że z dodatkiem magii, ale także czajników, koszul w kratkę i garniturów (tutaj ujawnia się po raz pierwszy brak spójności przedstawianego nam uniwersum). Niestety, autorka nam skąpi dokładniejszych opisów krain, stąd niewiele więcej można się dowiedzieć o ich mieszkańcach, zwyczajach itd.

Najwyżej w hierarchii przedstawianego nam świata są czarownice: bardzo okrutne i bezwzględne. Przedstawione są w sposób dosyć przejaskrawiony, np. dla zabawy kastrują mężczyzn. W przeciągu długich lat swojego panowania doprowadziły do skażenia rasy Krwawych, upodlając mężczyzn i wybijając się nawzajem. Istnieje jednak przepowiednia głosząca nadejście Czarownicy, która zniszczy bądź uformuje na nowo świat.

I takowa Czarownica zjawia się na świecie: ma 12 lat, blond włosy i małą wiedzę o zdolnościach, którymi włada. A są one naprawdę potężne: wystarczy powiedzieć, że posiada cały zestaw czarnych, czyli najsilniejszych kamieni i swobodnie podróżuje między równoległymi rzeczywistościami. Już na samym początku zyskuje liczne grono sprzymierzeńców i nie mniej liczne grono wrogów. Jaenelle, gdyż tak nazywa się mała Czarownica, ma dar zyskiwania sobie sojuszników, ale nie chroni jej to przed zakusami najpotężniejszej z Królowych Krwawych, która - niczym zła wiedźma z bajki - chce się pozbyć młodszej konkurentki. Zadanie utrudnia jej fakt, że Czarownica zyskała sobie bezwarunkową miłość Władcy Piekieł i jego dwóch synów, którzy starają się we wszystkim pomagać dziewczynce.

Bishop wprowadza także znaczne grono postaci drugoplanowych, choć są one mocno stereotypowe: skrzywdzona w dzieciństwie prostytutka, nienawidząca mężczyzn, czy też czarownica, która oszalała po wypowiedzeniu przepowiedni. Losy tych wszystkich postaci łączą się dzięki pojawieniu się małej Czarownicy i dążą do krwawego finału.

Z lekturą tej powieści miałam niemały kłopot. Przede wszystkim razi mało przyswajalny język, jakim posługuje się autorka. Takiej ilości patetycznych zdań i pompatycznego stylu nie widziałam od czasu moich zmagań z literaturą modernizmu. Gdyby Tadeusz Miciński żył, byłby zachwycony emfatycznym stylem Bishop – ja niestety nie byłam.

Zdania typu: „[…] kierująca się nieodpartą potrzebą praktykowania Fachu, a jeszcze bardziej kierująca się wolą przeżycia” bądź „jednocześnie posmutniała i ożywiła się” - może i mają swoich zwolenników, mnie jednak bardzo utrudniły lekturę. Kwieciste opisy „szafirowych oczu” i „okrutnego uśmiechu zadowolenia na nieziemsko pięknej twarzy” to zaledwie próbka stylu autorki, która hojnie szafuje przymiotnikami i chętnie tworzy akapity poświęcone jedynie opisom czyjejś twarzy.

Pompatyczny styl towarzyszy mocno poszatkowanej fabule i niezwykle pobieżnemu zarysowi reguł, jakimi rządzi się wykreowany świat. Niemal co chwilę pojawiają się nieznane czytelnikowi nazwy, pojęcia i fakty, niestety autorka nie kwapi się, by je wyjaśnić. Dopiero w połowie książki akcja zaczyna się nieco rozjaśniać, ale niektórzy czytelnicy mogą nie zabrnąć aż tak daleko, zniechęceni zagmatwaną akcja i regułami, które zna tylko autorka i postacie. Dodatkowym wątpliwym "smaczkiem" są wielokrotne powtórzenia (tutaj chyba zawiniła korekta) oraz zdania bez spacji: "trudnoprzebrnąćprzeztegotypuakapit,prawda"?

Ciężko zaklasyfikować tą pozycję. Z jednej strony autorka miała ambicje, by stworzyć mroczne i nasycone ciemną erotyką dzieło. Jednak kostium, jaki Bishop narzuca swoim bohaterom, czasami pęka w szwach i rozłazi się, odsłaniając mocno sentymentalne wnętrze. Poszczególni bohaterowie wbrew swej groźnej otoczce, do jakiej stara się nas przekonać autorka, bez przerwy łkają, szlochają bądź zachowują się jak dobrzy wujkowie i ciocie. Przykładem niech będzie Władca Piekieł: zakładający konto bankowe swojej małej podopiecznej, by mogła sobie kupować prezenciki. Postaciom brak spójności, autorka nijak nie potrafi połączyć w przekonywującą całość ich okrutnego "ja", z tym bardziej ludzkim.

Zaczynam także podejrzewać autorkę o niechęć do własnej płci. Tak groteskowych postaci kobiecych dawno nie spotkałam w żadnej książce. Freud miałby chyba dużo do powiedzenia w ich kwestii – większość z nich jest niczym karykatura stereotypowych samców. Jedyne, na czym im zależy, to seks i władza. Gros kobiet w tej powieści wije się i pręży, zalotnie macha rzęsami, by w przerwie tych czynności knuć spiski. Spiski i intrygi tak nieporadne, że aż trudno uwierzyć, że ktokolwiek byłby w stanie w nie uwierzyć. Zaślepione żądzą niewiasty i gniewni mężczyźni z powieści Bishop są jednak mocno papierowi i nijak się mają choćby do wyrafinowanych i okrutnych bohaterów ze „Strzały Kusziela”.

Trudno polecać książkę, której akcja toczy się w żółwim tempie, a dialogi dorównują czasami tekstom rodem z telenoweli. Na obronę dodam jednak, że niektórzy bohaterowie są całkiem sympatyczni, można z czasem także zacząć sekundować zmaganiom małej Czarownicy, również zakończenie jest całkiem emocjonujące. Podsumowując: brutalne fantasy dla dorosłego czytelnika, któremu nie przeszkadza wymieszanie erotyki z sentymentalnymi dialogami.

3 komentarze:

  1. Sporo dobrego czytałam o tej książce, ale brutalność mnie od niej odpycha.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pierwszą częścią miałam kłopoty...Ciągnie się i ciągnie, do tego ocieka sexem i wulgaryzmami, ale im dalej tym lepiej, trzecia część już jest bardzo dobra, czwarta, gdzie są opowiadania - świetna i czekam na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam podobne dylematy czytając tą powieść, a właściwie "byłam w ciężkim szoku" pokonując kolejne rozdziały. Postacie kobiece wprawiły mnie w osłupienie, może dlatego że nigdy z czymś takie wcześniej się nie spotkałam. Z jednej strony zarzuty, które i ty postawiłaś, z drugiej, po prostu rozrywkowa książka.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń