środa, 5 maja 2010
Inaczej o wampirach
Dziś prawdziwych wampirów już nie ma. Krwiożercze istoty, którym nie można było jednak odmówić jakiejś złowrogiej atrakcyjności, zostały wyparte przez mdłych bohaterów o śnieżnobiałych zębach i czystych serduszkach. Wystarczy wstąpić do księgarni i obejrzeć nowości wydawnicze: "Naznaczona", "Jak poślubić wampira milionera", "Pamiętniki wampirów", to zaledwie kilka tytułów oferujących nam ugrzecznioną wizję wampiryzmu. Obecne pokolenie łagodnych krwiopijców, gremialnie występujące w najnowszych książkach i filmach, nie pasożytuje na ludziach oraz nie morduje dla zabawy. O nie, wszyscy oni grzecznie chodzą do szkoły, bądź pracy, pięknie wyglądają w modnych ciuchach, niektórym zdarza się nawet błyszczeć w świetle dziennym. Nosferatu przewraca się w grobie…
Jestem dosyć otwarta na reinterpretację pewnych archetypów, ale trudno mi się oprzeć wrażeniu, że romans krwiopijcy z kulturą popularną, nie wyszedł temu pierwszemu na dobre. Trudno mówić o abiektalności tego gatunku, gdy jego ogół pije sztuczną krew, uczy się w liceum i namawia swoje sympatie do pozostawania w czystości! Gdzie się podział ten dreszczyk, gdy na ekranie bladolicy mężczyzna wbijał zęby w odsłoniętą szyję jakiejś piękności?
Chyba nie tyko ja odczuwam tęsknotę za Dziećmi Nocy w starym, porządnym stylu. Autor "Nekrofikcji" w jednym z wywiadów wyraził ubolewanie z powodu, iż: " (…) po nieszczęsnym "Zmierzchu" wampir stał się wręcz pieszczochem gimnazjalistek i gospodyń domowych. Trochę mi go szkoda. Nie zasłużył na tak podły los".
Praca doktorska Ciećwierza jest analizą mitu wampira, nazywanego przezeń wymiennie pasożytem, w kulturze popularnej, przy okazji będąc także próbą dowartościowania literatury fantasy. Autor odrzuca na wstępie wszelkie horrory, koncentrując się jedynie na fantastyce, nad czym niestety ubolewam, bo Ciećwierz pisze niezwykle interesująco i ciekawa jestem jego wniosków dotyczących także innej literatury.
Całość zaczyna się doprecyzowaniem używanych pojęć, więc czytelnik przebrnąć musi przez "definicyjne uporządkowania" terminów takich jak mit, czy też wzniosłość. Przyznam, że ta część była dla mnie najbardziej męcząca: automatyczne skojarzenia z pierwszym rokiem studiów i wkuwaniem pewnych definicji nie pozwoliły mi się cieszyć w pełni lekturą. Dalej było już zdecydowanie lepiej: krótki zarys ewolucji fantasy, ze szczególnym naciskiem na znaczącą rolę kobiecej twórczości, a także wskazaniem na naturalne podobieństwa między fantastyką, a mitem jako takim.
Fantasy "realizuje funkcje mitologii", głosi Ciećwierz, by przejść do fragmentu poświęconemu samemu pasożytowi. To rozdział w którym autor wskazuje na jego rodowód, z naciskiem na biblijnych rodziców: Kaina oraz Lilith. Ta część wydała mi się najbardziej wtórna, ale być może to wynik niedawnej lektury książki Marii Janion. Trudno jednak, by krótka rozprawa Ciećwierza mogła konkurować z monumentalnym dziełem pani profesor.
Jest tutaj jeszcze miejsce na "omówienie wampira Kantem i Kanta wampirem", czyli w kategoriach opozycji piękno/wzniosłość; a także interpretację historii wampira z perspektywy Camusa i jego człowieka zbuntowanego. Koniec to przekonywujące zestawienie "narracji wampirycznej i narracji postmodernistycznej". Lektura kończy się konkluzją, że współczesny człowiek, żyjący w ponowoczesnym świecie bez Boga i wszelkich wskazówek, jest niepokojąco podobny do wampira właśnie… Całkiem sporo wątków, jak na niecałe 250 stron, prawda?
Chwała autorowi za chęć polemizowania z zamykaniem fantastyki w getcie literackim, za "nieśmiałą próbę jej estetycznego dowartościowania". Każdy głos w tej sprawie, wywodzący się ze środowiska naukowego jest cenny, nawet, jeżeli czasami zmienia się w głośne pokrzykiwanie na polskich krytyków literackich. Przydałoby się też nieco powściągliwości w ferowaniu wyroków skazujących literaturę głównego nurtu na wymarcie, bądź też nieco bardziej wyważone opinie dotyczące współczesnej sztuki: naprawdę nie można sprowadzać wszystkich dokonań artystów XXI do podwieszania się na hakach, czy obrzucania odchodami.
Pragnęłabym poszerzenia niektórych wątków, na przykład fragmentu o feminizacji fantastyki, gdzie zadowolić się musiałam jedynie zarysowaniem problemu. Do pełni szczęścia zabrakło mi także większej ilości przykładów literackich i filmowych: te zaprezentowane przez Ciećwierza powtarzają się w kolejnych rozdziałach do znudzenia. Rozumiem, że rezygnacja z horrorów wymusiła niejako na autorze ograniczenie bibliografii, ale momentami odczuwałam pewien niedosyt.
Sprowadzenie wampira do pewnego tropu interpretacyjnego, pozwalającego na wnikliwą analizę kondycji człowieka ponowoczesnego i jego kultury, to pomysł naprawdę frapujący. Tym lepiej, jeżeli przy okazji dokonuje się próby dowartościowania fantastyki. Aż strach pomyśleć, że rośnie nam pokolenie czytelników dla których wampir to piękny uśmiech, czarujące maniery i pretensjonalne imię. Ciećwierz wraca do początków tej czarującej i niebezpiecznej rasy, przypominając nam, że wampir był zawsze usposobieniem najgorszych ludzkich koszmarów, a nie tylko marzeń o nieśmiertelności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zgadzam się zarówno z treścią tej książki, jak i z twoim własnym podsumowaniem. Dla mnie osobiście kompletnie niezrozumiałym jest, jak można ekscytować się i głaskać za uszkiem stwora, który jest ucieleśnieniem Zła, który morduje, chłepcze krew, zabija noworodki, we wszystkich kulturach świata utożsamiany jest z demonem, etc... Podsuwanie pod nos młodzieży tego typu "anty-bohaterów", którzy stają się w oczach dzieci i innych naiwnych czytelników, widzów, etc, bohaterami, pewnego rodzaju wzorcem zachowania, moralnych wyborów, zdaje się już nie tyle nieświadomym zabiegiem marketingowym, ale wręcz pachnie świadomym manipulowaniem. Wiem, wiem... doszukiwanie się Masonów niemal w każdej dziedzinie życia na tej planecie pachnie obsesją, ale mnie ciarki przechodziły po plecach już wtedy, kiedy trzyletnim dzieciom serwowano gotyckie voodoo Harry'ego Pottera, teraz natomiast, dokonuje się apogeum odwróconych wzorców zachowań i światopoglądów. Czy naprawdę nasza kultura tak nisko upadła?
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się ciekawa. Dobrze napisana recenzja. Popieram :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję za komentarz i wnikliwą lekturę mojej recenzji:)pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń