Zaczyna się całkiem zwyczajnie:
nastoletnia Holly ucieka z domy, gdy matka odkrywa jej związek z dużo starszym
mężczyzną. Zakochana dziewczyna pragnie zamieszkać z ukochanym, którzy rzecz
jasna okazuje się być draniem. Złamane serce tylko potęguje chęć ucieczki z
Londynu i tak Holly wyrusza w podróż, która zmieni nie tylko jej życie, ale jak
się ostatecznie okaże- losy całego świata.
Przez przeważającą część książki
skazani jesteśmy na domysły, zastanawianie się, kim są wrogowie, a kim
sprzymierzeńcy Holly. Czy nasza bohaterka faktycznie jest w stanie przewidywać przyszłość,
czy na wskutek traumatycznych przeżyć straciła rozum? Jeżeli tak, to skąd się
biorą niecodzienne wydarzenia, jakich dziewczyna jest świadkiem? Autor wrzuca
nas w sam środek wydarzeń, których geneza sięga tysiące lat przed rozpoczęciem
książki i niczego nam nie ułatwia, pozwalając na snucie przeróżnych teorii, z
których te najbardziej szalone okażą się prawdziwe.
Akcja toczy się nieśpiesznie,
Mitchell bardzo dokładnie przedstawia biografie swoich bohaterów, a także
wydarzenia, w których przychodzi im brać udział. Daje nam czas, byśmy
niektórych polubili, innych znienawidzili, a część przynajmniej postarali się zrozumieć.
Pisarz z iście XIX wiecznym zacięciem
przygląda się ludziom, miejscom i wydarzeniom, skrupulatnie je opisując.
W
„Czasomierzach” powracają tematy z „Atlasu chmur”: powiązania między ludźmi
żyjącymi w różnych czasach i miejscach, oddanie głosu różnym bohaterom, obraz
ludzkości dążącej do samozagłady, profetyczna wizja niszczejącego świata, a
także odwieczna walka dobra i zła.
Całość
podzielona jest na 6 części, z których każda ma innego narratora i rozgrywa się
w innym wymiarze czasowym. Fenomenalne jest to, że z każdą częścią mamy
wrażenie obcowania z inną książką, tak różnorodna jest stylizacja, język
postaci, czy też ich sposób postrzegania świata. Oglądamy rzeczywistość oczyma
zbuntowanej piętnastolatki, by za chwilę widzieć ją oczami egoistycznego drania
gotowego na wszystko dla własnych celów. Mitchell perfekcyjnie żongluje
stylami: historię o dojrzewaniu zmieniając w dramat korespondenta wojennego
uzależnionego od adrenaliny, by za chwilę snuć katastroficzną opowieść o
zagładzie naszego świata. Każdy z rozdziałów ma perfekcyjnie zarysowane tło
społeczne, obyczajowe, a nawet polityczne, a w każdy z nich subtelnie wpleciona
jest fantastyka.
Poszczególne
części oddalone są od siebie o kilka lub kilkanaście lat i oscylują wokół
Holly, dzięki czemu poznajemy jej burzliwe życie. Pierwszy i ostatni rozdział
oddają głos naszej bohaterce, spinając klamrą w całość tę niesamowitą opowieść.
Nie
jest to proza dla wielbicieli fabularnych fajerwerków i akcji pędzącej na łeb i
szyję. Docenią ją za to na pewno miłośnicy pięknego języka, konsekwentnej i
przemyślanej kompozycji oraz złożonych bohaterów, ewoluujących na naszych
oczach. A także ci, którzy nie traktują wszystkiego ze śmiertelną powagą, gdyż
wątki fantastyczne mieszają się tutaj z mocno pulpowymi, które strach poważnie
traktować.
Całość,
to nadzwyczajna uczta czytelnicza, urzekająca atmosferą i mistrzostwem języka.
Brzmi znakomicie, choć przyznam się, że "Atlas chmur" nie do końca mi się podobał. Ale co tam.
OdpowiedzUsuńMoże warto dać autorowi drugą szansę? :)
Usuń