Okraszony przepisami zbiór
wspomnień autorki bloga Strawberries from Poland, to wyśmienita lektura nie
tylko dla miłośników kuchni.
Książka podzielona jest
na cztery części odpowiadające porom roku, w obrębie każdej z nich mamy
króciutkie rozdziały opowiadające o rodzinie autorki, jej dzieciństwie, dorastaniu,
a wszystko to uzupełnione przepisami. Opowieść podąża za naturalnym cyklem przyrody.
Zamknięte w słowach smaki i historie z przeszłości Anny Włodarczyk czyta się znakomicie,
blogerka doskonale opanowała umiejętność przekazania słowami smaków i obrazów.
Każda kolejna strona, to istna
uczta dla zmysłów, gdyż autorka doprowadziła do perfekcji, powszechny już
patent, łączenia fabuły z przepisami kulinarnymi. „Zapach truskawek”, to
wciągająca opowieść o zwyczajnych chwilach budujących życie, możliwych do
odtworzenia w najdrobniejszych detalach, właśnie dzięki smakom i zapachom.
Następujące po sobie rozdziały są prawdziwym hołdem oddanym celebrowaniu
prostych przyjemności i jedzeniu w każdej formie.Kulinaria od zawsze były znaczącym tematem dla całej rodziny Włodarczyk:
„ Stół zawsze był dla nas ważnym, jeśli nie najważniejszym miejscem w domu”. Na
kolejnych stronach podkreślana jest dwuwymiarowość jedzenia: „ pod warstwą tu i
teraz kryje się warstwa wspomnień”, zrozumiała dla każdego, kogo zapach
truskawek przenosi choć na chwilkę w magiczny czas dzieciństwa i wakacji.
Nie każdemu przypadnie
do gustu powtarzanie, jak mantry zdań o niezwykłej roli kuchni i magicznego
wpływu jedzenia na rodzinę, budującego i wzmacniającego więzi. Zupa, jako
panaceum na wszystkie smutki –nie wszystkich da się tym przekonać. Kreowany w
książce świat jest pogodny i ciepły, za sprawą wspólnych posiłków i
celebrowania zwykłych chwil, miejscami mocno odrealniony. Ten aspekt oderwania
od codzienności przeciętnego Polaka może zrazić niektórych czytelników, ale
mnie zupełnie nie przeszkadzał w pozytywnym odbiorze lektury.
Leniwie tocząca się opowieść nie
porywa akcją, ale nastrojem, sugestywnością opisów i siłą pasji, z jaką autorka
potrafi opowiadać o odkrywaniu tajemnic kuchni. Dodatkowym walorem opowieści
jest sięganie do starych polskich książek kucharskich, których próżno szukać we
współczesnych domach. Disslowa, Zawadzka czy Ćwierczakiewiczowa są niczym dobre
wróżki, czuwające nad edukacją kulinarną Anny Włodarczyk, a pożółkłe stronice
starych książek źródłem nieustającej inspiracji.
Niewielkim mankamentem
są liczne powtórzenia niektórych fraz, jak choćby opowieść o zwyczaju zamykania
oczu przed skosztowaniem zupy, pojawiająca się kilkakrotnie na kartach książki.
Jednak te drobne niedociągnięcia nie odbierają przyjemności, jaką niewątpliwie
jest lektura „Zapachu truskawek”
Recenzja dla portalu: dlaLejdis.pl
Z jednej strony książka wygląda na ciekawą, bo sama lubię zachwyt nad prostymi rzeczami, smakami i zapachami, z drugiej - obawiam się, że jest zbyt "słodka" jak dla mnie i chyba uznałabym ją za egzaltowaną ;) Zdecydowanie nie czuję się "targetem" tej książki.
OdpowiedzUsuńCzy w tej książce blogerka powtarza wpisy z bloga, czy są to nowe teksty?
Przepisy są nowe, autorka zdecydowała się na wybór potraw bardzo prostych i łatwych do zrobienia:)
UsuńA lekką egzaltację autorce wybaczyłam, bo to młode dziewczę;)
Zapach truskawek może nie, ale zapach czerwonych porzeczek i owszem.
OdpowiedzUsuńTo dla mnie zapach truskawek zdecydowanie wygrywa:) Zamknięte oczy, lekki niuch i już wiem, że jest lato:D
Usuń